Wiejskie i małe szkoły do likwidacji. Samorządowcy mają mało czasu
Samorządowcy mają czas do końca lutego, by zdecydować, które szkoły zostaną przeznaczone do likwidacji. Zazwyczaj pada na małe i wiejskie podstawówki.
O likwidacji niewielkich szkół pisze środowy "Dziennik Gazeta Prawna".
Czytamy w nim, że największym problemem wszystkich placówek jest niedofinansowanie. - Utrzymanie jednego ucznia to ponad 30 tys. zł rocznie. Natomiast z subwencji oświatowej dostajemy 7 tys. zł - mówi gazecie Jolanta Mysłowska, dyrektor Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w Krzczonowie w województwie łódzkim.
Zobacz: Nauczyciele odchodzą z zawodu. Wolą iść do korporacji
Do zamknięcia przeznaczone są zazwyczaj małe podstawówki i ich filie. Na przykład w województwie kujawsko-pomorskim do zamknięcia wytypowano już placówki w Wabczu, Sławkowie, Siemkowie, Januszkowie, Żninie oraz Kcyni.
Skąd taka decyzja? Dzieci jest za mało, a koszty za wysokie. I nie ma znaczenia fakt, że na przykład w Wabczu podstawówka tuż przed wyborami przeszła gruntowną termomodernizację i remont.
- Samorządowcy robią, co mogą, aby utrzymywać małe szkoły, ale zawsze brakuje pieniedzy w gminnej kasie i trzeba podejmować niepopularne decyzje - mówi "DGP" Marek Olszewski, przewodniczący Związku Gmin Wiejskich RP.
Oświatowi związkowcy nie mają wątpliwości, kto ponosi winę za obecny stan rzeczy. To resort edukacji, który - ich zdaniem - już w 2017 roku mógł zapobiec temu kryzysowi dzięki zwiększeniu puli finansowania na zajęcia ramowe oraz etaty dla psychologów czy pedagogów.
Likwidacje może zablokować jeszcze kuratorium, ale to nie zdarza się zbyt często. W Łódzkiem wydano na razie 14 opinii na temat szkół przeznaczonych do zamknięcia. Wszystkie pozytywne.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl