Z badań wynika, że Polacy nie boją się już rzucać niskopłatnej pracy. Firmy są pod dużą presją oczekiwań płacowych. Do tego będą musiały się zmierzyć z Polskim Ładem. Jak inflacja i zmiany w prawie wpłyną na rynek pracy? – o tym rozmawiamy z Kazimierzem Sedlakiem, ekspertem rynku pracy i dyrektorem firmy Sedlak & Sedlak, właścicielem portalu wynagrodzenia.pl.
Katarzyna Bartman, money.pl: Od naszej ostatniej rozmowy minął prawie rok. Przez ten czas rynek pracy w Polsce bardzo się zmienił. Polacy nie boją się już porzucać nielubianej i źle płatnej pracy. Z ostatniego badania firmy Hays wynika, że aż 44 proc. pracowników jest skłonnych rzucić pracę, nie mając innej oferty. Główne przyczyny takich decyzji to brak satysfakcji finansowej i wypalenie zawodowe. Jak pan to skomentuje?
Kazimierz Sedlak, ekspert rynku pracy i dyrektor w firmie Sedlak & Sedlak: Mam wrażenie, że wiele takich badań jest robionych pobieżnie i wyniki nie zawsze odzwierciedlają rzeczywistość. Jako przykład podam nasze coroczne badanie, które prowadzimy od 2016 roku, a co roku uczestniczy w nim od 80 do 100 tys. osób. W 2016 roku 78 proc. badanych było zadowolonych ze swojej pracy, a tylko 22 proc. niezadowolonych. Podobne wyniki utrzymują się przez lata. W 2017 roku zadowolonych było 77 proc. badanych, w 2018 i 2019 roku po 76 proc. Nie możemy więc jednoznacznie stwierdzić, że prawie połowa Polaków chce zmienić pracę.
Chce pan przez to powiedzieć, że to badanie pana nie przekonuje?
W przypadku tak złożonych zagadnień zachęcam do korzystania z badań prowadzonych przez duże ośrodki naukowe. Sondaż firmy Hays proponuję traktować jako swego rodzaju monitor chwilowych nastrojów.
Czy to, że tylko 24 procent Polaków jest zadowolonych ze swoich zarobków (wg październikowego badania Kincentrica) też jest przejściowe? Może jest tak, że pracodawcy próbują się odkuć po kryzysie kosztem pracowników, a ci mają już dość pracowania za małe pieniądze i nie boją się, że nie będą mieli z czego żyć, jeśli pracę porzucą? Sam pan mówił rok temu, że pracodawcy oszczędzali, zawieszali premie i nagrody.
Tego typu badania, jak firmy Hays czy Kincentric, dostarczają bieżącej informacji o tym, co dzieje się na rynku pracy, ale nie opisują wszystkich ważnych aspektów.
Jako przykład odwołam się do kolejnych naszych danych dotyczących satysfakcji z wynagrodzenia. Z roku na rok około 65 proc. uczestników naszych badań jest niezadowolonych z wynagrodzenia. Wydawało nam się to dziwne, że jesteśmy zadowoleni z pracy i niezadowoleni z wynagrodzenia. Szukając wyjaśnienia dla takiego rozkładu odpowiedzi sprawdziliśmy, jak to wygląda na świecie i okazało się, że wszędzie jest bardzo podobnie: w rozwiniętych krajach świata większość pracowników jest zadowolona z pracy i niezadowolona z wynagrodzenia.
I o czym to świadczy?
Że takie postrzeganie rzeczywistości jest częścią natury ludzkiej. Jak się zastanowimy nad tą kwestią, to większość z nas potwierdzi, że lubi to, co robi i większość stwierdzi również, że chciałaby zarabiać więcej.
Jednak wielu pracodawców ulega teraz presji podwyżek. Wprowadzają m.in. podwyżki inflacyjne. Jednak pracownicy skarżą się, że są one zbyt niskie w stosunku do panującej drożyzny. "Solidarność" domaga się np. 12-proc. podwyżek w budżetówce. Pracownicy w firmach prywatnych – nawet 40 proc. Ile pana zdaniem powinna wynosić taka podwyżka inflacyjna?
Używanie terminu podwyżki inflacyjnej nie jest najlepszym rozwiązaniem, bo podwyżki zależą od wielu różnych czynników. Najważniejszy to sytuacja gospodarcza firmy. Jeżeli firma ponosi straty, to raczej nie będzie jej stać na podwyżki.
Kolejny czynnik to wartość pracownika dla firmy. Jeżeli pracownik doskonali swoje umiejętności i przynosi firmie coraz większe korzyści, to zasługuje na podwyżkę lub awans, niezależnie od poziomu inflacji.
Jeżeli natomiast ma słabe wyniki, to trudno będzie uzasadnić dawanie mu podwyżki. Tak więc pojęcie podwyżek inflacyjnych jest pewnego rodzaju abstrakcją, bo decyzje w tej materii podejmowane są na podstawie wielu różnych czynników.
Firmy nie powinny dawać wszystkim pracownikom dodatku inflacyjnego?
Oczywiście, jednym z kryteriów może być wzrost kosztów utrzymania, ale podstawowym kryterium podwyżek powinna być ocena ogólnej sytuacji firmy i perspektyw rozwojowych na kilka najbliższych lat.
Czy pana zdaniem obecne podwyżki wynagrodzeń to dopiero początek spirali cenowo- płacowej? Jakie są możliwe tu scenariusze biorąc pod uwagę galopującą inflację?
Pompowanie pieniędzy w gospodarkę przyczyniło się do wzrostu wynagrodzeń i zapewne przez kilka najbliższych miesięcy wzrost ten się utrzyma. Niestety, gospodarka nie będzie się rozwijać tylko dzięki samemu wzrostowi konsumpcji i obawiam się, że powoli zaczną się problemy z utrzymaniem zatrudnienia na aktualnym poziomie.
Sugeruje pan, że rynek pracownika nie potrwa już zbyt długo?
Prawdopodobnie część firm dotrze do ściany i nie będzie w stanie wytrzymać tej presji płacowej. Zaczną się upadki, likwidowanie działalności gospodarczej. Wzrost obciążeń podatkowych związanych z Polskim Ładem też może spowolnić rozwój gospodarczy.
Jeśli jesteśmy już przy Polskim Ładzie, to jaki będzie miał on wpływ na wynagrodzenia i rodzaje zawieranych umów w 2022 r.? Rząd obniżył w Polskim Ładzie podatki tylko wybranym grupom zawodowym rozliczającym się na ryczałcie, które i tak już zarabiają dobrze. Mowa tu o zawodach medycznych, informatykach i inżynierach. Domyśla się pan dlaczego?
To pytanie proponuję skierować do rządu. Ja mogę jedynie podzielić się swoją prywatną opinią. W tym zakresie zgadzam się z poglądami większości ekonomistów, doradców podatkowych i księgowych, że Polski Ład nie jest do końca przemyślany i jedynym jego celem jest zwiększenie dochodów państwa.
Kolejny przykład wybiórczego traktowania podatników to ulga dla klasy średniej. Ma przysługiwać tylko etatowcom i przedsiębiorcom na skali zarabiającym w określonym przedziale płacowym. Czy i w tym przypadku podziela pan opinię doradców podatkowych, że pracownicy przestaną pracować na kilku etatach, nie będą brali nadgodzin albo nagród rocznych, a pod koniec roku będzie masowe występowanie o urlopy bezpłatne? Wszystko po to, by nie stracić tej ulgi?
Poczekajmy, to zobaczymy. W naszej naturze leży opór przed zmianą i być może w tej chwili ten czynnik jest dominujący. Zapewne wrośnie szara strefa. Zmiany podatków były, są i będą. Doradcy podatkowi żyją z nich i zapewne znajdą wiele luk pozwalających przetrwać tym najbardziej zagrożonym dodatkowymi obciążeniami fiskalnymi.
Na pewno nie jest dobrym rozwiązaniem zwiększanie obciążeń dla osób, które generują największą część dochodu narodowego. Ponieważ są to również osoby przedsiębiorcze, to pewnie znajdą jakieś rozwiązania pozwalające na zmniejszenie podatków.
Premier kilka dni temu pochwalił się, że do Polski wróciło z emigracji 300 tys. Polaków, to absolutny rekord. Czy jest to faktycznie zasługa PiS, programów socjalnych i zwolnień podatkowych?
Nie podejmę się polemiki z premierem, bo nie mam bieżących danych statystycznych. Na pewno warto się cieszyć, że Polacy chcą wracać do kraju, bo przywożą ze sobą wiedzę, doświadczenie zawodowe, nowe umiejętności, a wszystko to jest nam potrzebne, bo na rynku pracy mamy duże braki kompetencji.
Nie zakładam, aby powodem powrotów był patriotyzm czy zwolnienia podatkowe PiS. Zwykle są to indywidualne, prywatne decyzje związane z sytuacją życiową tych osób. Dużo powrotów związanych jest z brexitem i to może być głównym czynnikiem.
Dzięki Polskiemu Ładowi pracy nie zabraknie w przyszłym roku na pewno dla informatyków, doradców podatkowych czy księgowych. Kto jeszcze może pewnie czuć się na rynku pracy w 2022 r.?
Historia uczy, że z pracą bywa różnie, bo kryzysy pojawiają się co kilka lat i czynią pewne spustoszenie na rynku. Jednak, gdy "wgryziemy" się dokładniej w statystyki, to zobaczymy, że największe problemy mają osoby z niskim wykształceniem i bez konkretnych kompetencji zawodowych.
Specjaliści, szczególnie w zawodach technicznych, są poszukiwani niezależnie od sytuacji gospodarczej i oni mogą się czuć bezpiecznie. Na pewno problemów z pracą nie będą mieli również przedstawiciele zawodów medycznych.
Jakie skutki dla rynku pracy może mieć wstrzymanie środków unijnych dla Polski? Jakie sektory gospodarki najbardziej odczują ich brak?
Nie jest to tylko problem gospodarki, lecz olbrzymi problem społeczny. Czuję się z tym bardzo źle, bo dzięki tym środkom poczyniliśmy duże inwestycje w rozwój intelektualny społeczeństwa i tego będzie mi najbardziej żal. Gospodarka zapewne też straci dużo, zahamowane zostaną inwestycje infrastrukturalne. Bądźmy jednak optymistami i starajmy się pokazać politykom, że oni też mogą na tym bardzo dużo stracić, to być może nie dopuszczą do zrealizowania się czarnego scenariusza.
We wtorek 9 listopada w godz. 11.00-12.00 odbędzie się bezpłatny webinar dla firm poświęcony stawkom płac, trendom dotyczącym zarobków oraz temu, w jaki sposób porównywać wynagrodzenia pracowników firmy z danymi rynkowymi. Webinar organizowany jest przez Sedlak & Sedlak. Rejestracja dla firm możliwa pod linkiem>>