Rajskie wyspy Pacyfiku tylko z pozoru mogą się wydawać nieistotne, ale znajdują się na obszarach atrakcyjnych łowisk. Ponadto - przy arcyważnych szlakach transportowych. Mają również olbrzymie znaczenie strategiczne, co pokazały między innymi zacięte walki pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Japonią w II wojnie światowej. Od jej końca obszar ten uważany jest za strefę wpływów sojuszników USA.
"Wyspy otaczają kluczowy szlak dla amerykańskich i australijskich okrętów marynarki i statków handlowych. Jeśli Chiny uzyskałyby prawo do tworzenia baz (wojskowych - przyp. PAP), mogłyby rozmieścić okręty wojenne i samoloty tymczasowo na wyspach" - komentuje Timothy Heath, badacz z think tanku RAND Corporation, cytowany przez telewizję CNN.
Heath podkreślił, że taki obrót spraw jest groźny dla przepływających przez ten rejon statków amerykańskich i australijskich. Dodając, że nawet bez obecności wojskowej Chiny mogą zbierać wrażliwe dane wywiadowcze na temat działań armii Australii i USA w regionie.
Chiny budują nowy układ na rajskich wyspach
Obawy nasiliły się w kwietniu, gdy Chiny podpisały z Wyspami Salomona umowę w sprawie bezpieczeństwa. Zdaniem obserwatorów dokument może pozwolić Pekinowi na wysyłanie chińskiej policji i wojska do pomocy w "utrzymaniu porządku społecznego" na wniosek rządu w Honiarze. I nie tylko, bo nawet na budowę bazy wojskowej.
Dla ChRL poszerzanie wpływów na Pacyfiku może być sposobem na przełamanie "łańcucha wysp", jakim według chińskich analityków Stany Zjednoczone zamknęły ten kraj, by utrzymywać go militarnie i politycznie w izolacji. Pomagają w tym m.in. amerykańskie bazy na wyspie Guam czy w Japonii. A także obecność amerykańskich wojsk na Filipinach.
Chociaż agencja Reutera poinformowała, że w czasie niedawnej 10-dniowej podróży szefa chińskiego MSZ Wanga Yi po wyspach Pacyfiku Chinom nie udało się podpisać szerokiego porozumienia z 10 krajami w sprawie bezpieczeństwa i handlu. Na drodze stanęła m.in. Mikronezja, która obawia się, że w związku z rywalizacją mocarstw znajdzie się w centrum konfliktu.
Podróż nie była bynajmniej bezowocna. Wang zawarł szereg umów dwustronnych dot. infrastruktury, handlu, łowisk i sprzętu policyjnego. Przedstawiony projekt szerokiego paktu bezpieczeństwa ukazał rosnące ambicje Chin - twierdzą komentatorzy. Paktu wielostronnego nie podpisano, ale rozmowy w tej sprawie mają być kontynuowane po konsultacjach w gronie państw Pacyfiku.
Chiny zapewniają, że chodzi im tylko o "budowanie dróg i mostów". A także o poprawę życia mieszkańców wysp, a nie rozmieszczanie tam swoich żołnierzy. Zachodni eksperci mają jednak wątpliwości. W Kambodży, Pakistanie, Dżibuti i na Sri Lance projekty infrastrukturalne otworzyły Chinom drogę do strategicznych portów. Na Morzu Południowochińskim natomiast Pekin zajął i zmilitaryzował bezludne wyspy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Kryzys kubański" na Pacyfiku
Zaangażowanie Chin również wywołuje jednak kontrowersje na wyspach. Z jednej strony chińskie inwestycje pomagają budować infrastrukturę. Z drugiej natomiast – zaostrzają spory polityczne i wywołują oskarżenia o korumpowanie miejscowych elit.
Nowa Zelandia potępiła nową umowę Chin z Wyspami Salomona jako "niepotrzebną i niepożądaną". Prezydent Mikronezji z kolei wyraził obawy, że w jej wyniku wyspy Pacyfiku staną się "epicentrum przyszłej konfrontacji". W Australii porównywano ją nawet do kryzysu kubańskiego z czasów zimnej wojny.
Groźba sankcji wobec Chin. Czy Europę na to stać?
Według magazynu "Foreign Affairs" umowa "powinna być dzwonkiem alarmowym" dla Stanów Zjednoczonych oraz ich sojuszników, bo ich zaangażowanie w regionie było niewystarczające. Powinna być postrzegana jako część systematycznych wysiłków Pekinu na rzecz zwiększenia obecności na Pacyfiku, wzmocnienia narzędzi autorytarnej kontroli, ograniczenia wpływów USA i swobody żeglugi – ocenił magazyn.
Dla krajów południowego Pacyfiku bezpośrednim zagrożeniem są głównie zmiany klimatu. Z tego powodu części wysp grozi zalanie. Ich przywódcy skarżą się, że mocarstwa nie przykładają do tego problemu wystarczającej wagi.