Czwartkowa konferencja premiera Donalda Tuska i CEO Google Sundara Pichaia odbiła się w Polsce szerokim echem, ale w pierwszym odruchu negatywnie. Ogłoszono bowiem, że podpisano list intencyjny ws. współpracy i że gigant zainwestuje 5 mln dol. w szkolenia Polaków. Premier zaś stwierdził w trakcie konferencji, że przeszkolonych miałoby zostać milion osób. Szybko wyliczono, że daje to 5 dolarów na osobę, a konferencja i ta kwota stały się obiektem kpin ekspertów, startupowców i dziennikarzy.
Po południu zarówno przedstawiciele rządu, jak i PFR czy Google, próbowali uratować niefortunną sytuację. Wskazywali m.in., że CEO giganta nie przyjechał do Polski tylko w celu ogłoszenia 5 mln dol. na szkolenia, podkreślali wagę podpisanego listu intencyjnego, dając do zrozumienia, że za wszystkim kryje się większa współpraca.
Dyrektor Google na Polskę Magdalena Dziewguć poinformowała w jednym z komentarzy na LinkedIn, że firma liczy na "miliardową współpracę". Sama firma wyjaśniła też, że zamierza przeszkolić milion osób w Polsce z AI, ale nie oznacza to przeznaczenia 5 dolarów na każdą przeszkoloną osobę. Kwota 5 mln dol. ma zaś być grantem z Google.org, czyli filantropijnej organizacji, a pieniądze zostaną przeznaczone na programy szkoleniowe z zewnętrznymi partnerami, skierowane m.in. do osób wykluczonych cyfrowo.
Szef PFR Piotr Matczuk poinformował w rozmowie z PAP, że pierwszy etap współpracy ma potrwać około czterech do sześciu miesięcy, co zaowocuje być może "miliardowymi inwestycjami" giganta. Z kolei w piątek rano dziennikarka Anna Wittenberg w "Dzienniku Gazecie Prawnej" ujawniła, że ma chodzić o "miliardową inwestycję", ale szczegóły rozmów są tajne.
Rząd rozmawia z Google. Wiemy nieco więcej
Redakcji money.pl udało się dowiedzieć nieco więcej na temat tego, o co faktycznie toczy się gra. Jak bowiem wskazywali biznesmeni czy eksperci branży technologicznej, ogłoszone szkolenia czy podpisane memorandum są dopiero wstępem do szerszych rozmów. I faktycznie tak jest.
Według naszych informacji CEO Google Sundar Pichai przyjechał do Polski dwa tygodnie po tym, jak nasz kraj odwiedziła Chief Investment Officer firmy Ruth Porat. Według naszych źródeł rzadko zdarza się, by dwie takie wizyty następowały po sobie w tak krótkim czasie. Co jednak kluczowe, w ciągu trzech miesięcy ma powstać harmonogram prac dotyczących wdrażania AI m.in. w energetyce, cyberbezpieczeństwie i cyfryzacji sektora ochrony zdrowia. Zostaną w nim określone dokładne koszty wdrożenia strategii, którą Google ma układać we współpracy z rządem i innymi podmiotami.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak się dowiedzieliśmy, podpisany list intencyjny mógłby doprowadzić do powstania infrastruktury wspierającej budowę ekosystemu AI. Mowa jest nawet o potencjalnej budowie centrum danych (z ang. data center) - jednego lub kilku. Trzeba jednak zaznaczyć, że wedle naszych informacji jest to jedna z możliwości, która może dojść do skutku, ale nie musi. Jednym z wyjaśnień, dlaczego nie zostało to ogłoszone publicznie, jak słyszymy, jest fakt, że Google jako spółka giełdowa powinien większe inwestycje ogłaszać formalnie i oficjalnie - i byłoby to zobowiązujące.
Trzeba też podkreślić, że rząd ma rozmawiać nie tylko z Google. W przyszłym tygodniu Donald Tusk ma spotkać się z Bradem Smithem, wiceprezesem Microsoftu. Premier podkreślał zresztą w poniedziałek, że będzie prowadzić rozmowy także np. Amazonem. W trakcie swojej konferencji nie wymienił jednak żadnych polskich firm.
Polskie IT chce być uwzględnione w planach rządu
Przedstawiciele rodzimej branży IT i AI mają jednak mieszane uczucia odnośnie całej sytuacji. Zapytaliśmy o to m.in. Michała Mazura, współzałożyciela startupu AI Clearing, który w styczniu ogłosił, że wyda w Polsce 30 mln dol. na rozwój AI - w tym 16 mln na centrum badawczo-rozwojowe.
- Nie widzę nic złego w tym, by zakup ważnej infrastruktury chmurowej państwa realizować u najlepszych na świecie. LOT też kupuje samoloty od zagranicznych, sprawdzonych producentów. Przede wszystkim dlatego, że zapewniają najwyższy poziom bezpieczeństwa - mówi nam Michał Mazur. Podkreśla jednak, że powstaje pytanie o sam proces zawierania takich umów. - Tego typu kontrakty rządowe w USA są konkurencyjne, szeroko komentowane w prasie, wiadomo, jakie są kryteria i zawsze jest to wybór miedzy co najmniej trzema największymi operatorami chmurowymi - wskazuje Mazur.
Z kolei Sebastian Kondracki, współzałożyciel fundacji SpeakLeash/Spichlerz, która tworzy pierwszy polski model LLM Bielik, mówi, iż z perspektywy tworzenia takiego modelu patrzy na ruch rządu optymistycznie.
- To polski model językowy, ale do działania potrzebuje mocy obliczeniowej, w tym GPU. Polskie firmy i przedsiębiorcy mogą oczywiście kupować odpowiedni sprzęt lub korzystać z chmur, takich jak Google Cloud. Warto zauważyć, że strategia Google i innych dostawców chmurowych w obszarze AI opiera się głównie na systemach agentowych. Bielik może pełnić rolę takiego agenta, specjalizującego się w polskich realiach, kulturze i niuansach językowych. Dla dostawców polskich modeli, takich jak Bielik czy PLLuM, oznacza to nowe możliwości komercjalizacji w różnych modelach rozliczeniowych - wskazuje Kondracki.
Do sprawy na portalu X odniosła się też prof. Aleksandra Przegalińska, naukowczyni zajmująca się AI, jedna z najbardziej uznanych na świecie osób w tej dziedzinie. "Rozumiem nawet, że polski rząd jest w dialogu z gigantami techowymi, ale chyba jednak nie chodzi o to, żeby Polska dostawała 'procent' od sprzedawania narzędzi Google czy innej firmy, tylko przyciągała potężne inwestycje, z których naprawdę skorzystamy i grała o własne interesy?" - napisała.
Sprawę skomentował też na portalu X Jarosław Królewski, założyciel firmy Synerise z branży AI. "Polska powinna dążyć, podkreślam: dążyć (bo samo dążenie już zapewnia zmianę) do samowystarczalności i niezależności w kluczowych dziedzinach swojego funkcjonowania. W obecnym czasie inwestycje w technologie, w tym w AI, to kluczowe dla nas projekty" - ocenił. "Żadna inwestycja w naszym kraju przez obce podmioty w kluczowe dziedziny nie jest już dziś tym co powinno leżeć u fundamentów naszego rozwoju" - dodał. Napisał też, że "Google nie zainwestuje w Polsce 5 mln dolarów. Wkrótce pewnie dementi".
Polski biznes też chce budować ekosystem
Dużo bardziej krytycznie do sprawy odnosi się w rozmowie z money.pl Piotr Mieczkowski, członek zarządu Krajowej Izby Gospodarczej Elektroniki i Telekomunikacji. Jest to organizacja zrzeszająca firmy z wielu różnych sektorów, zarówno duże, jak i mniejsze - m.in. Asseco Poland, TVP, LG Electronics, Sony, ale też np. Huawei. Mieczkowski mówi wprost, że zapowiedzi dotyczące zacieśnienia współpracy z Google "odczytuje jednoznacznie negatywnie".
- Szczególnie źle odczytuję fakt utajnienia niezobowiązującego listu intencyjnego zawartego między PFR, Operatorem Chmury Krajowej a Google Cloud. Nie zaproszono polskiego sektora ICT do współpracy, a cały projekt wygląda na sześciomiesięczny sprint mający na celu znalezienie miejsca dla wykorzystania produktów bigtech. Takie decyzje powinny być podejmowane na bazie strategicznych dokumentów, takich jak Polityka AI czy Strategia Cyfryzacji oraz w wyniku konsensusu rynkowego i we współpracy z krajowym ekosystemem - mówi Mieczkowski.
- Decyzje powinny być podejmowane na bazie faktów wraz z przedstawieniem korzyści. Tego ewidentnie zabrakło, stąd ekosystem wystosuje niejeden protest w tej sprawie. Pierwsze apele już zostały opublikowane, np. przez związek pracodawców polskiej chmury. Szykują się kolejne - dodaje.
I faktycznie, organizacja Polska Chmura wystosowała w czwartek oświadczenie, w którym przypomina, że bez udziału polskiego sektora IT w pracach nad AI i cyfryzacją, zagrożona będzie cyfrowa suwerenność kraju i jego cyberbezpieczeństwo.
Mieczkowski, podobnie jak Przegalińska, zaznacza, że "Polska nie może być tylko pośrednikiem w sprzedaży usług chmurowych od big tech". Przypomina też, że powstaniu Operatora Chmury Krajowej przyświecał inny cel: stworzenie chmury w formule hybrydowej, tzn. takiej, w której mamy też własne zasoby obliczeniowe na potrzeby np. krytycznych funkcji w państwie czy spółkach.
Model OChK ewoluował jednak w kierunku sprzedawcy rozwiązań big tech ze szkodą dla tworzenia innowacji w Polsce i rozwoju usług chmurowych. Co powinniśmy zrobić? Powinniśmy włączyć się w europejskie inicjatywy standaryzujące usługi chmurowe, takie jak Gaia-X - wskazuje ekspert. Jak wyjaśnia, dałoby to możliwość wyboru dowolnych usługodawców chmurowych, a także "włączy do gry polskich i europejskich dostawców".
Suwerenność AI jest nam potrzebna
Chmura i związana z nią cyfryzacja to jednak tylko jeden z elementów zapowiedzianej współpracy rządu z Google - drugim jest sztuczna inteligencja. Eksperci, których poprosiliśmy o komentarz, nie mają wątpliwości, że Polska powinna tworzyć swój ekosystem AI.
Aleksandra Przegalińska w swoim komentarzu wskazała, że do szkoleń AI "powinny być zaangażowane również, jeśli nie przede wszystkim, polskie firmy". "A jest ich już trochę i obsługują różne odcinki tego procesu, plus większość z nich nie uczy tylko jednego narzędzia konkretnej firmy, tylko daje spektrum możliwości. Sama doradzam naukowo w jednej z nich, w Campus AI - to żadna tajemnica - ale jest ich już niemało i to powinien być pierwszy adresat takich aktywności" - napisała Przegalińska.
Michał Mazur mówi zaś, że musimy pamiętać o jednym: sztuczna inteligencja to pojęcie tak samo szerokie, jak np. usługi informatyczne. - Inne AI potrzebne jest dla wsparcia systemu finansowego, inne dla bezpieczeństwa państwa, a inne jeszcze dla urzędu skarbowego do znajdowania przestępców podatkowych - wskazuje Mazur.
Myślę, że jako Polska powinniśmy zachowywać się racjonalnie i wybrać te dziedziny, w których AI najbardziej potrzebujemy, a gdzie jednocześnie jesteśmy w stanie zbudować niezależność i suwerenność, a nie twierdzić, że będziemy np. konkurować z OpenAI - podkreśla współzałożyciel AI Clearing.
- Mam wrażenie, że strategia AI Polski jest niedojrzała i nie wiemy, co chcemy robić. Podstawowe zadanie dla nas w tej chwili to określenie, gdzie tę suwerenność cyfrową powinniśmy posiadać. Jest to wypadkowa interesu państwa, obywateli, społeczeństwa i wykonalności, czyli gdzie, w jakich obszarach nas na to stać - podsumowuje Mazur.
Dla Sebastiana Kondrackiego zaś kluczowe jest tworzenie rozwiązań, które mogą działać zarówno w chmurze, jak i na własnej infrastrukturze. - Podstawą jest dostęp do danych – to one determinują rozwój AI. Dlatego Polska powinna zadbać o to, by polskie firmy, startupy i ośrodki badawcze miały szeroki dostęp do zasobów danych. Z jednej strony mogą to być otwarte archiwa, prace naukowe i inne publiczne zasoby, a z drugiej – nowe modele biznesowe, np. we współpracy z polskimi wydawcami - wskazuje.
Współtwórca polskiego LLM-a dodaje, że "dopiero gotowe modele i usługi AI powinny trafiać do globalnych chmur, co zwiększałoby ich zasięg i potencjalny rynek". - Kluczowe jest też wyjście poza Polskę – w Europę i dalej – aby polskie technologie AI, w tym modele LLM/SLM, stały się rozpoznawalną specjalizacją, podobnie jak gry komputerowe. Polska powinna więc maksymalnie skupić się na otwieraniu danych i budowie ekosystemu AI, który będzie działał zarówno w chmurze, jak i w lokalnych centrach obliczeniowych - podkreśla Kondracki.
Jest kilka ścieżek rozwoju AI
Piotr Mieczkowski wskazuje z kolei, że jako wiceprezes największego stowarzyszenia europejskich startupów AI, w którym są ponad dwa tysiące podmiotów, widzi tylko kilka ścieżek rozwoju. - Jedną z nich jest inwestowanie w AI przez globalne, prywatne firmy, jak OpenAI, czy miliarderów, np. Dieter Schwarz inwestujący w Campus AI w Heilbronn. Inną ścieżką jest włączająca współpraca prywatno-publiczna, jak np. AI Sweden w Szwecji. W mojej ocenie powinniśmy podążać właśnie tą ścieżką, w związku z brakiem własnych globalnych korporacji oraz miliarderów skłonnych inwestować w AI - mówi Mieczkowski.
Jak wyjaśnia, państwo powinno powołać wspólną działalność - np. w formie fundacji - w ramach której nastąpiłaby współpraca PFR, BGK, spółek Skarbu Państwa, ale też sektora prywatnego, naukowego i globalnych korporacji. Ale też, co istotne, elementem tego musiałyby być organizacje pozarządowe, które mogłyby pełnić "pewien nadzór z punktu widzenia obywatela".
- Wszyscy spotkamy się przy jednym stole. Wspólnie ustalimy priorytetowe problemy, jakie dzięki AI możemy w Polsce rozwiązać, i następnie je zrealizujemy, przydzielając zasoby do projektów oraz tworząc zespoły. Ruszymy od pomysłu wypracowanego przez startupy lub świat akademicki przez wdrożenie - najczęściej w dużych i średnich firmach oraz w krajowej administracji, bo AI lubi skalę i dane - tłumaczy Mieczkowski.
Potrzeba współpracy, a nie pieniędzy
Jak dodaje, zespół taki musiałby być wzbogacony też o legislatorów, bo pewnych spraw nie da się inaczej załatwić. - Przykładowo, Sejm RP nie chce udostępnić nagrań w języku migowym spółkom, aby mogły one wytrenować swoje modele AI dla języka migowego. Kuriozalne? Tak. Nie potrzebujemy zatem wcale miliardowych inwestycji, bo na start wystarczą miliony i chęć współpracy - wyjaśnia Mieczkowski.
Jego zdaniem chiński DeepSeek pokazał, że mniejszym nakładem środków również można sporo osiągnąć. - Zatem podstawą naszego działania powinno być wypracowanie oprogramowania w modelu open-source i budowanie wartości w Polsce tak, by powstające projekty i spółki docelowo zasilały swoim działaniem również Skarb Państwa - przekonuje Mieczkowski.
Zaznacza też, że powinniśmy przede wszystkim skupić się na realizacji polityki AI i Strategii Cyfryzacji do 2035 r., "przydzielając odpowiednie zasoby w administracji do jej realizacji". - Dziś nasze strategie są papierowe. Są nie tylko nieskoordynowane, ale i wirtualne, bo schowane w szufladzie - podkreśla.
Michał Wąsowski i Łukasz Kijek, money.pl