64-letni Freudenstein wierzy, że w Rosji zapanuje kiedyś demokracja, gdyż "nie ma na świecie kraju, który nie mógłby stać się demokracją". Jako przykład podał Tajwan będący "najbardziej liberalną demokracją Azji Wschodniej". Wydarzyło się to pomimo sprzeciwu Chin.
Politolog zastrzegł jednak, że rosyjska demokracja będzie się różnić od niemieckiej czy francuskiej. Nie zabraknie jednak wolności słowa i niezależnych instytucji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Niezależnie od tego, jak bardzo rosyjscy demokraci się spierają, w tej sprawie są zgodni: wojna przeciwko Ukrainie to wielka zbrodnia, Putin musi odejść - ocenił Freudenstein.
Rosja "junior partnerem Chin"
Jego zdaniem demokratyzacja Rosji może rozpocząć się do 2029 r. Będzie to powiązane z oderwaniem się od Moskwy autonomicznych republik jak Dagestan. Nie wszystkie regiony będą jednak chętne przyjąć zasady demokracji oraz ogłosić niepodległość. Jaką przyszłość miałaby wtedy Buriacja? - Zarówno pod względem gospodarczym, jak i politycznym? Myślę więc, że Rosja jako całość jest bardziej odporna, niż nam się dziś wydaje - tłumaczy naukowiec.
Rozpadowi putinowskiej Rosji nie przeszkodzą Chiny. Głoszona przez Władimira Putina oraz Xi Jinpinga "przyjaźń" ma być w rzeczywistości "ukrytą, totalną wrogością kulturową i pogardą". To Pekin z pogardą patrzy na Moskwę, która obawia się degradacji.
Jeśli przeciętny Rosjanin dziś czegoś nie wybacza Putinowi, to nie wojny przeciw Ukrainie. Chyba też nie kryzysu gospodarczego. Raczej tego, że Rosja stała się junior partnerem Chin. Nie sądzę, żeby zdecydowana większość Rosjan to akceptowała - ocenił Freudenstein.
"Katastrofa gospodarcza"
Niemiecki ekspert nie ma złudzeń związanych ze starszym pokoleniem Rosjan, które trudno "oderwać od propagandy". Natomiast wierzy w młodszych obywateli - ci mają korzystać z mediów społecznościowych - 10 mln Rosjan ma śledzić Fundację Wolna Rosja.
- Są bardzo nieszczęśliwi, ale wiedzą, że jeśli dziś wyjdą na ulice z plakatem "Precz z Putinem!", to jutro posadzą ich do więzienia na siedem lat - twierdzi Freudenstein. I dodaje, że do 25 proc. Rosjan korzysta na rządach Putina. Mimo to "nie będą umierać za putinizm". Politolog uważa, że miliony obywateli poparły go ze strachu oraz pobudek materialnych i nie będą zdolni do walki zbrojnej z demokratyczną Rosją. Po prostu mają dostosować się do zmian.
A do nich może dojść w ciągu 5-10 lat. Freudenstein, "spoglądając" w kryształową kulę, prognozuje, że dojdzie do przegrzania rosyjskiej gospodarki, co odczują miliony. Do tego dojdą efekty "katastrofy militarnej" w wojnie przeciwko Ukrainie. Republiki zaczną się załamywać, dojdzie do kryzysu na wielu poziomach. Upadająca gospodarka spowoduje, że władzę utraci nie tylko sam Putin, ale upadnie też idea putinizmu. Nie będzie to jednak możliwe bez porażki Kremla w wojnie z Ukrainą.