Rafako, jedna z największych polskich firm, specjalizująca się w inżynierii i budownictwie, ma coraz poważniejsze kłopoty. Spółka znalazła się na granicy upadłości i niewiele wskazuje na to, że ma szansę, by wrócić na dawne tory. Jej obecne zadłużenie sięga 700 mln zł. W połowie miesiąca zarząd spółki zdecydował o przystąpieniu do sporządzenia wniosku o ogłoszenie upadłości.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Po pierwsze brakuje jej zamówień. Kontrahenci, jak wyjaśnia w obszernym materiale wnp.pl, skarżą się na nieregularne opłacanie faktur. Do kontynuowania biznesowych relacji nie garną się też podwykonawcy. Żądają zapłaty z góry. A ponieważ kadra firmy nie jest w stanie samodzielnie realizować zadań, zdarzają się całe tygodnie przestojów.
PFR mogło wesprzeć przejęcie Rafako?
Serwis podkreśla, że w samej firmie trwa przerzucanie się winą za obecną sytuację. Maciej Stańczuk, który ze stanowiska prezesa Rafako został odwołany na początku listopada 2022 r. (naciskał na to m.in. PFR, mniejszościowy udziałowiec), w rozmowie z wnp.pl stwierdza, że w czasie, kiedy zarządzał firmą, płynność była zachowana, a relacje z podwykonawcami były "napięte, ale stabilne".
Stańczuk twierdzi, że była szansa na przejęcie Rafako przez fundusz MS Galleon Michała Sołowowa. Prezes PFR Paweł Borys miał być, wedle menadżera, przeciwny takiemu rozwiązaniu.
PFR nie wykazywał żadnej inicjatywy, żeby skontaktować się z przedstawicielami funduszu. Doszło tylko raz do spotkania z PFR TFI; ja w nim nie uczestniczyłem, ale je zorganizowałem i wiem, że MS Galleon potwierdził swoje zainteresowanie Rafako, po tym spotkaniu nie było jednak żadnej reakcji państwowego funduszu, dlatego wraz z zarządem zdecydowaliśmy się doprowadzić do bezpośredniego spotkania z prezesem PFR-u, Pawłem Borysem – mówi Stańczuk w rozmowie z wnp.pl.
Polski Fundusz Rozwoju skomentował w rozmowie z serwisem te doniesienia. "Paweł Borys nie miał i nie ma wpływu na procesy inwestorskie w Rafako" - twierdzi Fundusz.
Były prezes Rafako: Decyzje mogły być polityczne
Stańczak uważa, że decyzja mogła mieć podłoże polityczne. – Najprawdopodobniej chodziło o to, żeby na krótko przed wyborami nie mieć do czynienia z postępowaniem upadłościowym w przypadku dosyć głośnej medialnie spółki, która była zawsze przedmiotem zainteresowania polityków wielu opcji. Nie zapominajmy, że krótko przed wyborami wypowiadał się na jej temat nawet premier Morawiecki, przekonując, że nie pozwoli, żeby ona upadła, tak długo, jak będzie rządzić – komentuje Stańczuk.
Poprzedni prezes Rafako Radosław Domagalski-Łabędzki nie obwinia za sytuację PFR, a problemy PGB, większościowego akcjonariusza spółki. Firma jest w likwidacji i "blokuje oddłużenie spółki na blisko pół miliarda złotych, przez co Rafako nie może wrócić na rynek".
Firma kupiła fortepian za milion złotych
Wnp.pl omawia też wzajemne przerzucanie się winą za kwestie związanymi z rzekomymi nieprawidłowościami. – Chodzi o jakieś dziwne transakcje sprzedaży samochodów służbowych pracownikom spółek z grupy Rafako po zupełnie nierynkowych cenach. Były to nieco bulwersujące historie, które nie powinny się zdarzać w żadnej spółce – wyjaśnia WNP Stańczuk.
Inny przykład takiej transakcji to zakup fortepianu za kwotę ponad 1 mln złotych "na prośbę fundacji Lux Veritatis ojca Tadeusza Rydzyka", która "buduje muzeum Pamięć i Tożsamość im. Jana Pawła II. Głównym wykonawcą budowy jest właśnie Rafako". Stańczuk twierdzi, że anulował to zamówienie i nie wie, kto po jego odejściu jednak je podpisał.
O problemach Rafako głośno zrobiło się kilkanaście miesięcy temu. Spółka była zaangażowana w budowę bloku 910 MW w Jaworznie dla Tauronu. Umowa warta ponad 5 mld zł stała się zarzewiem najgłośniejszego sporu w krajowej energetyce.