Lindell, założyciel firmy produkującej poduszki MyPillow i jeden z czołowych propagatorów teorii o fałszerstwach wyborczych, podczas tzw. cybersympozjum na temat wyborów 2020 r. przedstawił dane mające rzekomo być dowodem na chińską ingerencję w wynik głosowania.
Aby podkreślić pewność swoich przekonań, biznesmen zaoferował przy tym 5 mln dol. każdemu, kto obali jego tezę.
Jedynym człowiekiem, który miał podjąć to wyzwanie, był 63-letni wyborca Donalda Trumpa, informatyk Rober Zeidman z Nevady. Zeidman sprawdził dane opublikowane przez Lindella i dowiódł, że nie tylko nie stanowią dowodu na fałszerstwa wyborcze, ale też nie mają żadnego związku z wyborami 2020 r. Po tym, jak Lindell odmówił wypłaty nagrody, zgodnie z regulaminem konkursu sprawą zajął się prywatny panel arbitrażowy, który w środę przyznał Zeidmanowi rację i nakazał wypłatę umówionej kwoty w ciągu 30 dni.
My Pillow Guy jest niezadowolony
- Oni podjęli okropnie złą decyzję! To skończy się w sądzie - skomentował Lindell, cytowany przez "Washington Post". Według dziennika, decyzje arbitrażowe bardzo rzadko są rozpatrywane przez sądy.
Lindell, wcześniej głównie znany jako producent poduszek sprzedawanych m.in. poprzez telezakupy, w ostatnich latach stał się jednym z głównych propagatorów spiskowych teorii o fałszerstwach wyborczych, przeznaczając miliony dolarów na ich promocję, sądowe procesy, film dokumentalny oraz sieć społecznościową poświęconą rzekomym fałszerstwom.
W 2021 r. biznesmen został pozwany przez Dominion Voting Systems, producenta maszyn do głosowania używanych w wyborach, za głoszenie teorii o zamieszaniu firmy w manipulacje wyborcze. Firma zarzuca mu zniesławienie i domaga się odszkodowania w wysokości 1,3 mld dol.
We wtorek firma Dominion odniosła swój pierwszy sukces w serii pozwów, uzyskując w drodze ugody sądowej od telewizji Fox News 787,5 mln dolarów zadośćuczynienia. Telewizja przyznała, że na swojej antenie publikowała kłamstwa na temat Dominion i fałszerstw wyborczych.