Utrzymanie jednego skazańca odsiadującego wyrok w zakładzie karnym to koszt blisko 4930 zł miesięcznie. A mogłoby być 5-krotnie taniej, bowiem skazany z elektroniczną bransoletką kosztuje budżet zaledwie 841 zł miesięcznie.
Według danych przesłanych nam przez Służbę Więzienną pod koniec września, w aresztach śledczych i zakładach karnych przebywało 71 216 osadzonych – w tym 62 604 skazanych i ukaranych. Biorąc pod uwagę tę ostatnią liczbę, łatwo oszacować, że koszt ich miesięcznego utrzymania będzie oscylował na poziomie około 313 mln zł.
W Systemie Dozoru Elektronicznego natomiast karę odbywa obecnie ponad 7 tys. osób, co oznacza miesięczny koszt poniżej 6 mln zł. A resort sprawiedliwości zapowiada znaczne zwiększenie tej liczby skazanych kierowanych do programu i usprawnienie stosowania dozoru elektronicznego dla sprawców lżejszych przestępstw.
Wspomóc ma to program reform "Nowoczesne Więziennictwo", który w piątek trafił do konsultacji rządowych". "Działające w zakładach karnych komisje penitencjarne zyskają upoważnienie do wydawania zezwoleń na odbywanie kary pozbawienia wolności w SDE skazanym, którzy rozpoczęli odbywanie kary nieprzekraczającej 4 miesiące. Przyspieszy to rozpatrywanie wniosków i odciąży sądy, które obecnie się tym zajmują" - przekonuje resort sprawiedliwości.
W przypadku więźniów skazanych na dłuższe kary, ostatnie pół roku pobytu w zakładzie karnym skazany będzie mógł odbyć w SDE. "Pozwoli to kontrolować wdrożenie się skazanych do życia na wolności. W ślad za tymi zmianami już w przyszłym roku system zostanie rozbudowany o kolejne tysiące miejsc wykonywania kary" - przekazało nam ministerstwo.
Polska e-więzieniem Europy?
Wiceminister sprawiedliwości Michał Woś podczas konferencji prasowej zapowiadał, że docelowo z obrączek elektronicznych ma korzystać kilkanaście tysięcy skazanych, a to oznacza nawet podwojenie dotychczasowej liczby. Według jego słów Polska miałaby stać się e-więzieniem Europy.
- To dalece posunięty optymizm, a wręcz propaganda - stwierdza w rozmowie z money.pl dr Paweł Moczydłowski, kryminolog i były kierownik Centralnego Zarządu Służby Więziennej. Jak podkreśla, bardzo ostrożnie podchodzi do tych zapowiedzi resortu.
- Kierunek jak najbardziej słuszny, ale Polska co najwyżej może próbować gonić świat w wykorzystaniu dozoru elektronicznego, ratowania programu, który już otarł się o wycofanie. Możliwości są ogromne, ale wciąż przez nasz kraj niewykorzystane — ocenia.
Liczby mówią za siebie
System wystartował we wrzeniu 2009 roku, kiedy to pierwszych 35 skazańców założyło bransolety i wyszło poza mury więzień. W SDE ewidentnie najlepszym rokiem był 2013 r. kiedy to ponad 13 tys. skazanych dostało elektroniczne bransoletki.
Z każdym kolejnym rokiem skala wykorzystania dozoru elektronicznego jednak się kurczyła. W 2014 było to już 11 tys., rok później poniżej 10 tys. Między 2018 rokiem a 2020 liczba ta oscylowała już wokół 5 tys.
Od początku bieżącego roku wykorzystanie bransoletek nieco wzrosło i według statystyk Biura Dozoru Elektronicznego przy Służbie Więziennej w czerwcu 2021 do SDE skierowano 7169 skazanych.
- To wciąż marny wynik. Możliwości są znacznie większe. Kiedy zaczęto prace nad wdrażaniem elektronicznych opaski, mowa była, że w rok będzie obejmował 15 tys. osób, a dojdą nawet do 30 tys. Rzeczywistość sama to zweryfikowała - mówi dr Moczydłowski.
"Do niedawna dozór elektroniczny ograniczał się do skazanych na rok więzienia. Dziś jest w kolejnej fazie rozwoju, po wejściu w życie nowelizacji zwiększającej górną granicę wykonywania w Systemie Dozoru Elektronicznego (SDE) kary pozbawienia wolności do 1 roku i 6 miesięcy. W związku z tym została przeprowadzona przez Ministerstwo Sprawiedliwości niezbędna rozbudowa systemu. Zwiększono o 2000 miejsc jego maksymalną dobową pojemność – obecnie to 8000 miejsc do wykonania kary na dobę" - wyjaśnia w przesłanym nam oświadczeniu resort sprawiedliwości.
Alternatywna kara dla odsiadki
Jak podkreśla dr Moczydłowski, elektroniczny monitoring stał się ważnym narzędziem w polityce kryminalnej wielu państw. Jego rozwój to pozytywny krok, ale celem nie powinno być samo wypuszczenie skazanego poza mury i ulokowanie go w domu.
- Nie o same zakładanie urządzeń chodzi, potrzebne są całościowe programy. Zarówno przeniesienie odbywania wyroku do mieszkania skazanego nie jest rozwiązaniem, jak i jego wypuszczenie na pseudowolność. Elektroniczny nadzór powinien być narzędziem w realizowaniu alternatywnej kary dla więzienia - zaznacza ekspert.
Jak podkreśla, nowoczesne opaski mają możliwości monitorowania miejsc pobytu skazanego za pomocą GPS, kontroli, czy chodzi na terapię, czy wykonuje zasądzone prace, czy nie łamie zakazu zbliżania się, a nawet - przy użyciu sensorów monitorujących parametry - czy nie używa narkotyków albo alkoholu.
- Polska skupuje najtańsze "obroże" i nie realizuje żadnych programów. Ogranicza się do uwięzienia skazanego w domu, z ewentualną możliwością wyjścia do pracy. Bez rozbudowanych programów, które będą alternatywą dla kary odsiadki, możemy mówić o e-kołchozie, a nie o nowoczesnym e-więzieniu - zaznacza.
Ludzie się boją, bo nie znają
Ekspert zwraca uwagę na jeszcze jeden problem - świadomość społeczną. - Ludzie się boją, nie wiedzą, czym jest dozór elektroniczny ani jak właściwie działa. Zabrakło edukacji, programów przybliżających tę kwestię - mówi dr Moczydłowski.
Dla ludzi niezrozumiałe jest, jak karę można odbywać w domu, w rzekomej wygodzie, skoro ma być to kara. Z drugiej strony obawiają się o bezpieczeństwo, bo przecież mogą mijać skazańca z ukrytą opaską na ulicy, czy wręcz z nim współpracować, o czym szerzej pisaliśmy w money.pl.
Jak podkreśla były szef Służby Więziennej, trzeba zarówno myśleć o bezpieczeństwie samych więźniów odbywających karę poza zakładem karnym, jak również ich rodzin, współpracowników i przełożonych.