Gdyby oceniać strach Polaków przed spodziewanym nałożeniem się na siebie covid-19 i grypy po tym, jak zaopatrują się w leki, można by powiedzieć, że wszystko jest w normie.
– Liczba infekcji rośnie bardzo wolno, wnioskując ze wzrostu sprzedaży produktów w przypadku takich dolegliwości stosowanych. Sprzedaje się ich o wiele mniej niż w roku ubiegłym. W 2019 r. sezon infekcyjny zaczął się znaczącym przyrostem sprzedaży do pacjenta w kategorii „przeziębienie" w połowie września. W roku 2020 – jak dotąd – takiego "piku" nadal nie widać – komentuje w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Jarek Frąckowiak, prezes PEX PharmaSequence.
Postępująca pandemia, która zbiera coraz większe żniwo (w czwartek padł rekord liczby nowych przypadków: niemal 2 tys. osób) wcale nie oznacza, że Polacy rzucili się na apteki i przygotowują domowe apteczki.
O ile jeszcze w marcu sprzedaż w aptekach poszła w górę, to już w kwietniu spadła.
Jaki ten rok może się okazać dla branży aptecznej? Wartość rynku aptecznego na koniec 2020 r. może przekroczyć 37 mld zł i będzie o 0,1 proc. niższa od zeszłorocznej, a wartość refundacji spadnie o 1,7 proc., do 9,3 mld zł – prognozuje firma analityczno-doradcza PEX PharmaSequence.
"Rz" przypomina, że branża narzeka na systematyczny spadek marż, widoczny od 2011 r. Chciałaby również odejścia od przepisów zabraniających reklam aptek.
O problemach aptek – i o tym, że uderza w nie koronawirus, pisaliśmy w maju.