Do Polski każdego roku z Chin importujemy tony produktów spożywczych. Głównie to ryby, skorupiaki i mięczaki czy produkty mleczarskie, ale i jaja ptasie oraz miody naturalne. A także mięso, a nawet żywe zwierzęta. Jak wynika z danych GUS, w samym 2019 r. import wszystkich produktów pochodzenia zwierzęcego z Chin do Polski był wart ponad 713 mln zł.
Czytaj też: Ostrzeżenie GIS dotyczące ptasiej grypy
Przypomnijmy, nowy tajemniczy wirus pojawił się pod koniec ubiegłego roku w chińskiej prowincji Hubei. Wywołał epidemię zapalenia płuc. Naukowcom w końcu udało się wyodrębnić patogen - to zupełnie nowy szczep koronawirusa, opisuje się go symbolem 2019-nCoV.
Dlatego postanowiliśmy zapytać ekspertów zajmujących się wirusami, czy istnieje ryzyko, że w Polsce pojawi się ognisko 2019-nCoV, ze względu na tak znaczy import produktów spożywczych z Chin. Odpowiedź? Zawsze niemal identyczna: "brak badań, trudno stwierdzić".
Najważniejsze, co należy tu podkreślić, to fakt, że większość ekspertów ocenia, iż szanse na pojawienie się w Polsce groźnego wirusa są bliskie zeru. Jednak kluczowe jest tu słowo "bliskie", bo oznacza ono, że wciąż niewykluczone.
Pierwszy telefon wykonujemy do Głównego Inspektoratu Sanitarnego, który od początku zajmuje się sprawą wirusa 2019-nCoV. Od Jana Bondara, rzecznika GIS-u, słyszymy: "nikt na to pytanie nie odpowie ani w Polsce, ani na świecie, bo brakuje badań". Zapewnia jednak, że prawdopodobieństwo jest znikome.
Rzecznik odsyła do Głównego Inspektoratu Weterynarii, bo pytamy o produkty spożywcze pochodzenia zwierzęcego. Jednak i tam nie uzyskujemy odpowiedzi, słyszymy tylko: "nie ma badań, więc nie można powiedzieć".
Następnie dzwonimy do kilku profesorów Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. Tu również brak konkretów. Nikt nie chce się wypowiedzieć, powołując się na brak wiedzy. Słyszymy, że eksperci chętnie wypowiedzą się na temat ptasiej grypy czy ASF, jednak koronawirus wykryty w Chinach jest nieprzebadany, więc żaden z profesorów, który chce być poważnie traktowany, nie odniesie się do sprawy.
W dwóch źródłach usłyszeliśmy, że dobrym tropem może być Państwowy Instytut Weterynaryjny. Rozmawiamy z dyrektorem instytutu, profesorem Krzysztofem Niemczukiem. Jednak zapewnia, że to nie mieści się w kompetencjach PIW-u, tylko GIS-u, czyli zataczamy koło.
Profesor podkreśla, że sprawa jest na tyle świeża, iż ten konkretnie konronawirus, występujący głównie w Azji, nie został jeszcze w pełni przebadany, dlatego nikt nie jest w stanie udzielić konkretnej odpowiedzi na nasze pytanie.
Z kolei do przeprowadzenia badań potrzebny jest izolat wirusa. Tego w Polsce nie mamy, któryś z instytutów badawczych musiałby o niego wystąpić do Chin. Eksperci wskazują, że najlepsze to poczekać, aż wirus zostanie wnikliwie zbadany. A skoro wykryto go u pacjenta z USA, to można liczyć, że na dniach pojawią się nowe dane.
Ustalamy też, że w Polsce koronawirusem zajmuje się inspekcja sanitarna, a nie weterynaryjna, bo - jak dotąd - nie ma żadnych dowodów, że człowiek może zarazić się 2019-nCoV od zwierzęcia. Jest za to udowodnione, że wirus przechodzi z człowieka na człowieka. O czym informuje Główny Inspektorat Sanitarny w komunikacie.
"Potwierdzono transmisję wirusa z człowieka na człowieka, ale potrzebnych jest więcej informacji, aby móc w pełni ocenić zakres tego rodzaju transmisji. Źródło infekcji nie jest znane i dlatego zakłada się, że może ono nadal być aktywne i prowadzić do kolejnych przypadków zakażeń" - podaje GIS.
Jak dodaje: "objawy zakażenia obejmują gorączkę, dreszcze, bóle mięśniowe, katar, kaszel oraz duszności. Badania RTG klatki piersiowej wykazały typowe cechy wirusowego zapalenia płuc z rozlanymi obustronnymi naciekami".
Wszystko pod kontrolą?
Służby odpowiedzialne za kontrolowanie tego, co do Polski wjeżdża, zapewniają, że sytuacja jest pod kontrolą. Tak twierdzi choćby GIS. Jan Bondar przypomina, że Polska (jako członek UE) jest objęta systemem wczesnego ostrzegania o zagrożeniach transgranicznych.
- Informacje śledzimy na bieżąco. Wiemy, co się dzieje. Na naszej stronie można znaleźć na przykład zalecenia dla osób podróżujących. Warto się z nimi zapoznać, one będą na bieżąco aktualizowane - podkreśla rzecznik GIS-u.
Co więcej, na warszawskim Okęciu w trybie 24-godzinnym pracuje stacja służby sanitarno-epidemiologicznej. Jeśli na lotnisku albo już w trakcie lotu zidentyfikowany zostanie pacjent z objawami choroby, służby gotowe są na jego transport, leczenie oraz sprawdzenie stanu jego współpasażerów.
Również Poczta Polska zapewnia money.pl, że trzyma rękę na pulsie. "Monitorujemy sytuację i śledzimy oficjalne komunikaty odpowiednich instytucji (np. Światowej Organizacji Zdrowia) w sprawie koronawirusa. W przypadku opublikowania zaleceń dla operatorów pocztowych, niezwłocznie je wdrożymy" - czytamy w przesłanym do nas komunikacie.
Groźny koronawirus zatacza coraz szersze kręgi, wykrywane są nowe ogniska w innych krajach, zarażonych przybywa. Nowe przypadki ujawniono już w Tajlandii, Japonii, Korei Południowej oraz w Australii. Najnowsze doniesienia mówią też o zarażonym Amerykaninie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl