Pomijając może ceremonię otwarcia z udziałem oficjeli, 16. Szczyt Cyfrowy ONZ w Katowicach był miastem duchów. Pandemia w żelaznym uścisku trzyma za gardło tak branżę eventową, jak i zainteresowanych nią uczestników. Impreza tej skali, pomyślana na kilka tysięcy osób, w poszczególnych dniach przyciągała po kilkaset maksymalnie. Stały tłumek dało się znaleźć jedynie w przestrzeni z cateringiem, niemniej w katowickim Międzynarodowym Centrum Konferencyjnym było cicho, pusto i trochę smutno. Jak na szczyt o internecie przystało, nie obyło się bez pomniejszej awarii internetu, którą szybko jednak usunięto.
We wtorek Szczyt (Internet Governance Forum 2021 – IGF) otworzyło wystąpienie premiera Morawieckiego. Szef polskiego rządu nie zapadł przesadnie w pamięć, bo ograniczył się do podziękowań dla ONZ i kilku truizmów w stylu "Musimy zdać sobie sprawę z tego, jak wielką bronią jest internet i jak konieczne jest dzisiaj wypracowanie pod kierunkiem ONZ odpowiednich zarządzeń".
Cyberklimatyczne status quo
Osobiście zainteresowały mnie szczególnie dwa wątki. Sesja pytań i odpowiedzi z Jewgienijem Kaspierskim, rosyjskim milionerem i twórcą Kaspersky Lab (analiza i identyfikacja zagrożeń cyberprzestrzeni, tworzenie narzędzi do zwalczania złośliwego oprogramowania), a także o dezinformacji i mowie nienawiści.
Zacznijmy od Kaspierskiego. - Bezpieczeństwo naszego życia w sieci staje się coraz ważniejsze. Niezależnie od tego, czy chodzi o ingerencję w wybory, ataki wrogich sił czy oszustwa internetowe, bezpieczeństwo w sieci wydaje się kruche. Znajdujemy się w samym środku burzy – nie tylko geopolitycznej, ale i cyberpolitycznej. Mamy wrażenie, że nikt już nikomu nie ufa, a podejrzliwość i dezorientacja zapanowały w naszym delikatnym cyberświecie – mówił Jewgienij Kaspierski.
Choć to człowiek z branży cyberbezpieczeństwa, zaprezentował ciekawe spojrzenie na połączenie wątków swojego sektora i ekologii. – Rozmawiam teraz z wami z Moskwy. Jest minus 8 stopni Celsjusza. Pamiętam z lat dziecięcych zimy w Moskwie, mróz potrafił ścisnąć nawet na minus 30 stopni, dziś w porywach minus 15 to już zima – zauważył ze śmiechem.
Zwrócił uwagę, że największym emitentem gazów cieplarnianych jest sektor przemysłowy. Zdaniem Kaspierskiego, osiągnęliśmy pewnego rodzaju "cyberklimatyczne status quo". Dlaczego? Bo pierwszym i najważniejszym narzędziem ograniczania szkodliwego wpływu przemysłu na środowisko są technologie, które zwiększają jego efektywność.
– Świat zmierza w kierunku rewolucji przemysłowej 4.0, jednak są czynniki hamujące. Skala cyberprzestępczości jest ogromna, codziennie odnotowujemy ok. 300 tys. nowych, unikalnych fragmentów złośliwego oprogramowania – mówił. Oparcie przemysłu w większym stopniu o technologie, celem ochrony środowiska, otwiera całkiem nowe pole zagrożeń ze strony cyberprzestrzeni, choćby ataków typu ransmoware.
Dezinformacja antyszczepionkowa
Jednym z ciekawszych paneli był ten zorganizowany przez ludzi skupionych wokół EDMO – European Digital Media Observatory. To rodzaj międzynarodowej agencji, finansowanej przez UE, skupiającej akademików i analityków zajmujących się demaskowaniem mowy nienawiści i fałszywych informacji (fake news). To dość świeża inicjatywa, wręcz w wieku niemowlęcym, powołana w czerwcu 2020 r., wciąż się organizuje. Zapowiedziała też kilka hubów (jeden będzie w Polsce).
Z badania, jakie EDMO przeprowadziło wśród kilkunastu państw członkowskich (także Polski) wyłania się dość ponury obraz antyszczepionkowej dezinformacji. W najlepszym przypadku tylko w ciągu jednego dnia w danym kraju powstaje kilka do kilkunastu fałszywych, preparowanych informacji związanych z epidemią i jej przeciwdziałaniem. Dla przykładu, w ostatnich tygodniach po sieci rozlało się zdjęcie tłumów, rzekomo protestujących przeciwko obostrzeniom i szczepieniom we Włoszech. Jak się okazało, zdjęcie przedstawiało tłum na szwajcarskim festiwalu muzycznym. W nastroju - co zrozumiałe - tak dalekim od niezadowolenia i protestów, jak to tylko możliwe.
Z kolei pod koniec listopada niemieckojęzyczny internet zalał fragment wywiadu wideo z lekarzem z Antwerpii, kolportowanym nie tylko przez anonimowych trolli, ale też np. austriacką partię skrajnej prawicy (FPO). Ów lekarz, Kristiaan Deckers powiedział, że w antwerpskim szpitalu, w którym pracuje, wszyscy pacjenci covidowej intensywnej terapii są zaszczepieni.
A to wystarczy jako koronny argument dla zwolenników teorii spiskowych, że szczepionki nie działają, a jakiś złowrogi międzynarodowy gabinet cieni próbuje zdziesiątkować bądź kontrolować umysły zwykłych ludzi. Tymczasem, jak dowiodła sieć skupiona wokół EDMO, w tym przypadku zastosowano metodę z pierwszej strony elementarza początkującego propagandysty – wyrwanie z kontekstu.
Owszem, lekarz powiedział, że wszyscy pacjenci intensywnej terapii są zaszczepieni, po czym dodał, że wszyscy są w przedziale 55-60 lat i wszyscy mieli wcześniej schorzenia bądź choroby towarzyszące. To zupełnie zmienia wydźwięk informacji z fałszywej "szczepionki nie działają" na "bez szczepionek ci ludzie byliby już martwi". To proste, wręcz ordynarne fałszerstwo.
Sęk w tym, że ludziom niespecjalnie chce się dochodzić prawdy, a skala produkcji fake news tylko ich w tym utwierdza. Użytkownik masowy oczekuje mediów instant - szybkich, w krótkiej i przyswajalnej formie, darmowych i podanych przy użyciu prostych emocji. Dlatego mrówcza praca takich organizacji, jak EDMO, ma ogromne znaczenie.
O czym dyskutowano na szczycie?
Rozpiętość tematyczna była bardzo szeroka – od cyfryzacji, przez środowisko, na legislacji, przedsiębiorczości kończąc. Każdy znalazł tu dla siebie coś ciekawego, choć zapewne nadział się, jak ja, na niekiedy wprowadzające w błąd nazwy paneli. Gdy poszedłem na spotkanie obiecujące w tytule rozmowę o budowaniu odporności w czasie pandemii, spodziewałem się wszystkiego, tylko nie wykładu o tym, jak wygląda nauczanie zdalne w Japonii.
Niemniej, jeśli wziąć wszystko w całość, nudą nie wiało, nawet jeśli uwzględnić wątki dość egzotyczne dla Europejczyka, które na co dzień nie zaprzątają jego głowy. Dość wspomnieć sesję o dostępie do sieci i wymierających językach. Otóż w ostatnich dwóch latach na całym świecie pojawiło się 800 mln nowych użytkowników internetu, osób, które może i o nim słyszały, ale nigdy dotąd nie korzystały.
Doreen Bogdan Martin, dyrektorka w Międzynarodowym Związku Telekomunikacyjnym wspomniała, że dodając ten nowy narybek, globalna liczba internautów wzrosła do 4,9 mld ludzi, co oznacza, że 2,9 mld wciąż nie zetknęło się z internetem. Co ciekawe, teoretycznie 95 proc. światowej populacji jest w zasięgu masztów operatorów, w praktyce jednak pozostają wykluczeni. Jako jeden z powodów podano brak uwzględniania lokalnych, zagrożonych wymarciem języków. Na świecie funkcjonuje ich łącznie powyżej 7 tys., w internecie zaś, jaki znamy, mówi się ok. 130 językami.