Wizyta Xi Jinpinga w Europie potrwa do 10 maja. Przywódca Chin w niedzielę udał się do Francji, a następnie pojedzie do Serbii i na Węgry, czyli krajów, których władze uznawane są za jedne z najbardziej prorosyjskich i prochińskich w Europie Wschodniej. Budapeszt i Belgrad chwalą się swoimi dobrymi relacjami z Moskwą i Pekinem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pobyt przywódcy Chińskiej Republiki Ludowej ma podłoże gospodarcze. Cytowany przez Bloomberga węgierski MSZ Peter Szijjarto zapowiedział, że Węgry planują podpisanie co najmniej 16 porozumień z Chinami, które dotyczyć będą m.in. inwestycji w kolej i drogi, mających usprawnić wymianę handlową między krajami.
Zaszyty sygnał wizyty Xi Jinpinga w Europie
- Węgry mogą stać się planem B dla Chin - komentuje dr Adrian Brona z Uniwersytetu Jagiellońskiego, ekspert ds. polityki chińskiej. Jak tłumaczy, jeśli UE narzuci cła antydumpingowe na produkcję samochodów elektrycznych, wtedy koncerny chińskie będą miały swoje fabryki na Węgrzech i ich produkty nie będą poddane cłom unijnym.
Co więcej, jak poinformował, Bloomberg, Węgry i Chiny "dokonają także przeglądu możliwości współpracy nuklearnej".
Isabelle Feng z Wolnego Uniwersytetu w Brukseli w rozmowie z Deutsche Welle ocenia, że Chiny stosują wobec UE w strategię "dziel i rządź". Same Węgry nazywa natomiast "koniem trojańskim" Pekinu w Unii Europejskiej.
Badacz Chin Emmanuel Lincot z Paryskiego Instytutu Katolickiego oraz Instytutu Stosunków Międzynarodowych i Strategii w komentarzu dla DW stwierdza z kolei, że zwrot w kierunku Węgier i zignorowaniu Brukseli, to jasny sygnał Xi, że Chiny zamierzają współpracować z tą Europą, która jest niezadowolona z Brukseli. Konkretnie z Europą, która gra na rękę Moskwie.