Rozgoryczeni prosumenci skrzyknęli się w mediach społecznościowych i utworzyli specjalną stronę oraz grupę na Facebooku. Przekonują, że jest ich w sumie już 4 tysiące osób.
Wyłączyli fotowoltaikę
"Nie godzimy się na kształtowanie cen w ten sposób! Obecnie w słoneczny dzień z instalacji fotowoltaicznych produkowane jest do 50 proc.zapotrzebowania na energię elektryczną w Polsce. Za 1kWh prosument otrzymuje ok. 0,25 PLN, po czym energię elektryczną, którą wyprodukował, firma energetyczna sprzedaje sąsiadowi prosumenta 1kWh energii za 1,25 PLN. Wyprodukowana energia najczęściej nawet nie dochodzi do najbliższego transformatora, ale dodatkowo wszyscy płacą opłatę przesyłową. Zostajemy okradani w biały dzień, a zyskują tylko firmy energetyczne" - piszą na stronie protestprosumentow.pl inicjatorzy akcji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Jeszcze niespełna 2 lata temu cena energii była dwa razy wyższa, wszyscy zostali oszukani i wmówiono nam, że net-billing będzie bardziej opłacalny dla prosumenta. W tej chwili osoba, która zakłada instalację fotowoltaiczną, nie jest w stanie określić czy i kiedy inwestycja się zwróci" - dodają.
Dlatego postanowili zaprotestować i wyłączyli na trzy godziny swoje instalacje.
Już w maju Maciej Borowiak, prezes Stowarzyszenia Branży Fotowoltaicznej Polska PV, mówił w rozmowie z money.pl, że rozumie organizatorów protestu. Jego zdaniem właściciele fotowoltaiki "mają prawo czuć się oszukani".
Ważną obietnicą obecnie rządzącej kolacji w trakcie kampanii wyborczej była zapowiedź przywrócenia korzystnych zasad rozliczania energii produkowanej przez prosumentów. Hasło "niższe rachunki za prąd dla inwestujących w fotowoltaikę" było zarazem jednym z haseł wyborczych - przypominał w maju.
Problemy właścicieli fotowoltaiki
Kontrowersje związane z rachunkami za prąd dotyczą przede wszystkim osób, które rozliczają się na zasadach net-billingu (system rozliczeń, który zastąpił w 2022 roku poprzedni system opustów, czyli net-metering).
Ten sposób rozliczeń polega na tym, że prosument sprzedaje nadwyżki wyprodukowanej przez siebie energii, a w razie potrzeby ją kupuje. W momencie, gdy ceny prądu na giełdzie spadają, nie zarabia więc za dostarczany prąd.
Kolejnym poważnym problemem dla właścicieli fotowoltaiki są ujemne ceny energii. W kwietniu tego roku dwukrotnie doszło do sytuacji, gdy produkcja z OZE była tak duża, że przemysł nie był w stanie jej odebrać.
Dla posiadaczy fotowoltaiki teoretycznie wiąże się to z koniecznością dopłacania za wyprodukowaną przez siebie energię. Na razie do tego nie doszło, ponieważ Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE) decydują się na przymusowe odłączanie fotowoltaiki od sieci, ale tylko farm fotowoltaicznych, a nie prywatnych, przydomowych instalacji.