"W obliczu nowego ładu gospodarczego i starcia między USA a Chinami, kraje trzecie mogą być tymi, które odniosą korzyści z bardziej pofragmentowanego systemu handlowego i finansowego" – piszą w raporcie ekonomiści z Allianz Trade, firmy zajmującej się ubezpieczaniem należności handlowych. Przekonują, że te kraje mogą stać się "centrami handlowymi nowej generacji".
Punktem wyjścia do tego zestawienia jest analiza trendów w światowym handlu. Zespół ekonomistów, którym kieruje Ana Boata, ocenia, że eskalacja wojny handlowej między USA i Chinami, do której dojdzie po powrocie Donalda Trumpa do Białego Domu na początku 2025 r., osłabi koniunkturę w globalnym handlu towarami. W skrajnym scenariuszu, w którym USA wprowadzą 60-proc. cło na wszystkie towary importowane z Chin i 10 proc. na towary z innych państw, dynamika wymiany handlowej w 2026 r. zmaleje o 2,6 pkt proc.
W łagodniejszym scenariuszu, w który cła te wzrosłyby odpowiednio do 25 i 5 proc., a Meksyk i Kanada w ogóle nie byłyby nimi objęte, negatywny wpływ wyniósłby 0,6 pkt proc.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Stagnacja w globalnym handlu
Co to oznacza w praktyce? Autorzy raportu nie przywołują własnych prognoz wzrostu obrotów handlowych. Za punkt odniesienia przyjmijmy więc najnowsze przewidywania Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW). W październiku organizacja ta oceniała, że realna wartość handlu towarami począwszy od 2025 r. będzie rosła w tempie około 3,3-3,4 proc., po zwyżce o 2,6 proc. w 2024 r.
Gdyby zrealizował się gorszy z dwóch scenariuszy, które przeanalizowali ekonomiści z Allianz Trade, wolumen handlu w 2026 r. zwiększyłby się o zaledwie 0,7-0,8 proc. To jednak mało prawdopodobne, bo ograniczenie importu z Kanady i Meksyku byłoby kosztowne dla amerykańskiej gospodarki. W bardziej optymistycznym scenariuszu, realna wartość międzynarodowej wymiany towarowej zwiększyłaby się o około 2,7-2,8 proc.
W ujęciu nominalnym najwięcej na wojnie handlowej stracą Europa i Chiny – chociaż to zależy od tego, jaką skalę przybierze konflikt. Jeśli USA objęłyby podwyższonymi cłami także Meksyk i Kanadę – czyli rozegrałby się scenariusz pesymistyczny – te kraje również poniosłyby duże straty.
Z wyliczeń Allianz Trade wynika, że podwyżka amerykańskich ceł na towary z Chin do 25 proc. w latach 2025-2026 uszczupliłaby eksport z Państwa Środka o 34,2 mld dol. Z kolei podwyżka tych ceł do 60 proc. zmniejszyłaby eksport aż o 125,3 mld dol. W przypadku 12 państw Europy, które są na liście 30 najważniejszych partnerów handlowych USA (Niemcy, Holandia, Francja, Irlandia, Wielka Brytania, Włochy, Szwajcaria, Belgia, Szwecja, Hiszpania, Dania, Austria), eksport zmalałby o 39,6 mld dol. po podwyżce ceł importowych w USA do 5 proc. (w porównaniu do 2,5 proc. obecnie) oraz o 128 mld dol. w przypadku podwyżki tych ceł do 10 proc.
Co więcej, w ocenie ekonomistów z Allianz Trade, polityka handlowa Trumpa uderzyłaby w Europę nie tylko bezpośrednio, tzn. zmniejszając eksport do USA, ale też pośrednio, po przez wpływ na stosunki handlowe Europy z Chinami. Ostatnie lata pokazują bowiem, że protekcjonistyczna polityka Stanów Zjednoczonych wobec Chin jest w dużym stopniu naśladowana przez Europę.
Widzimy 79-proc. korelację pomiędzy wprowadzeniem ceł na chińskie towary przez USA a ich wprowadzeniem przez Europę w kolejnym roku. W przypadku pozataryfowych barier w handlu ta korelacja wynosi 76 proc. – wyliczają ekonomiści z zespołu Any Boaty.
Tymczasem Stary Kontynent pozostaje bardziej zależny od handlu z Chinami niż USA. To sprawia, że ograniczanie importu z Państwa Środka jest dla Europy bardziej kosztowne.
Łańcuchy dostaw przebudowane, ale nie krótsze
Nasilające się zawirowania w światowym handlu, wbrew pozorom, nie prowadzą do skracania łańcuchów dostaw. Ich konsekwencją jest coraz wyraźniejszy podział świata na bloki handlowe skupiające kraje sojusznicze, ale w ramach tych bloków łańcuchy dostaw stają się coraz bardziej złożone. Analitycy Allianz Trade wyliczają, że dwustronne przepływy handlowe między krajami bliskimi geopolitycznie odpowiadają dziś za 60 proc. globalnego handlu, w porównaniu do 58 proc. zaledwie dwa lata temu. To przede wszystkim efekt mniejszych obrotów między USA i Chinami oraz EU i Rosją oraz większych obrotów między Chinami i Rosją.
Stopień skomplikowania łańcuchów dostaw, jak wyliczają ekonomiści, był w 2023 r. dwukrotnie większy niż w 2017 r. i sześciokrotnie większy niż w czasie pandemii Covid-19 – gdy łańcuchy dostaw chwilowo mocno się skróciły. Wzrost tego wskaźnika w ostatnich latach wynikał z tego, że firmy zwykle dążyły do dywersyfikacji źródeł dostaw, a nie zastąpienia jednego źródła innym. Przykładowo, amerykańska firma, która chciała ograniczyć swoją zależność od dostaw z Chin nie rezygnowała z nich całkowicie, tylko dodatkowo podejmowała współpracę z dostawcą z kraju sojuszniczego.
Konflikt handlowy między USA i Chinami, który prowadzi też do wzrostu napięć między Europą a Chinami, i rosnąca w związku z tym złożoność łańcuchów dostaw, może być szansą dla niektórych państw trzecich. Ekonomiści z Allianz Trade zidentyfikowali 25 takich państw. Jak przewidują, ich udział w globalnym eksporcie towarów zwiększy się w ciągu najbliższych pięciu lat (do 2029 r.) o 1,6 pkt proc., z 19,7 do 21,3 proc.
Kto zyska na wojnie handlowej?
Ranking tych "centrów handlowych nowej generacji" powstał na podstawie trzech grup kryteriów. Ekonomiści wzięli pod uwagę efektywność gospodarek, jakość ich powiązań ze światem zewnętrznym oraz ich potencjał handlowy. Każda z tych właściwości została zmierzona na podstawie kilku wskaźników.
Efektywność zależy od produktywności pracy, bezpieczeństwa energetycznego oraz stabilności i głębokości sektora finansowego. Jakość powiązań handlowych odzwierciedla głównie to, na ile rozwinięta jest infrastruktura transportowa i komunikacyjna. Oceny potencjału handlowego opierają się m.in. na wskaźnikach otwartości handlowej i inwestycyjnej analizowanych państw oraz prognozach wzrostu ich eksportu.
Zestawienie "centrów handlowych nowej generacji" otwierają Zjednoczone Emiraty Arabskie, Malezja i Wietnam. Za nimi są Turcja i Indonezja. W drugiej piątce znalazły się Rumunia, Węgry, Chile, Peru i Polska.
"Nasze wyniki wskazują na trzy wyraźne trendy. Po pierwsze, Azja pozostanie centralnym punktem nawet w pofragmentowanym systemie handlowym. Po drugie, filarami globalnego handlu będą szybko rosnące kraje o średniej wielkości, które już teraz mają rozwinięty przemysł oraz centra logistyczne. Rynki, które są na czele naszego rankingu hubów handlowych nowej generacji znajdują się głównie w południowo-wschodniej Azji oraz na styku Azji i Europy, a te na zachodniej półkuli łączą USA z Azją" – podsumowują autorzy analizy. Trzecim trendem jest wspomniany już oczekiwany wzrost udziału tych państw w globalnym handlu.
W przypadku Polski systematyczny wzrost znaczenia w globalnym eksporcie, właśnie w warunkach narastających napięć i postępującej fragmentacji, już jest faktem. Jak pisaliśmy w money.pl we wrześniu, w 2023 r. Polska zwiększyła swój udział w globalnym eksporcie towarów z 1,45 proc. do rekordowego poziomu 1,6 proc. Stało się tak pomimo słabości niemieckiej gospodarki, największego partnera handlowego Polski.
Polska nieraz zaskakiwała prognostów
Dlaczego w ocenie Allianz Trade dwa kraje z Europy Środkowo-Wschodniej mają nawet większe niż Polska szanse, aby wyjść zwycięsko z amerykańsko-chińskiej wojny handlowej? Z rankingu wynika, że Węgry i Rumunia wyprzedzają nas pod względem potencjału handlowego i jakości infrastruktury. Ustępują nam jedynie pod względem efektywności.
Atutem polskiej gospodarki, który dotychczas zapewniał jej odporność na globalne zawirowania, jest duża dywersyfikacja sektorowa. Ten aspekt ranking Allianz Trade pomija. Ale Rumunia i Węgry wcale nie wypadają pod tym względem gorzej niż Polska. Ilustruje to wskaźnik złożoności gospodarki obliczany przez Laboratorium Wzrostu działające przy Uniwersytecie Harvarda. Wskaźnik ten, w uproszczeniu, ma pokazywać zasób wiedzy, który ucieleśniony jest w towarach i usługach sprzedawanych przez poszczególne państwa.
Polska od kilku dekad utrzymuje się stale w połowie trzeciej dziesiątki rankingu, w 2021 r. (to ostatnie dostępne dane) była 25., a w najlepszych latach była 21. Rumunia w 2000 r. była na 36. miejscu, ale ostatnio awansowała na 19. pozycję. Węgry pięły się w górę tego zestawienia do 2012 r., gdy zajęły 9. lokatę świecie, a w 2021 r. spadły o dwa oczka. I choć w ostatnich kilku latach to Polska mogła się pochwalić lepszymi wynikami w handlu międzynarodowym, dzisiaj lepsze perspektywy zdają się mieć Węgry i Rumunia. Ten wniosek z raportu Allianz Trade podzielają m.in. analitycy z Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
W latach 2017-2023 realna wartość (tzn. liczona w cenach stałych) polskiego eksportu towaru i usług zwiększyła się o 51 proc. Tak liczona sprzedaż zagraniczna Węgier wzrosła o 45 proc., a Rumunii o 31 proc.
Także w tym roku to Polska radzi sobie pod tym względem lepiej. Ale łącznie w latach 2024-2029 eksport znad Wisły zwiększyć ma się, według MFW, o 21 proc. W tym czasie rumuński eksport ma wzrosnąć o 26 proc., a węgierski o 32 proc.
Z drugiej strony, prognozy MFW z 2017 r., dotyczące minionych lat, były zbyt pesymistyczne w przypadku Polski, a zbyt optymistyczne w przypadku Węgier i Rumunii. Innymi słowy, ekonomiści z waszyngtońskiej instytucji nie docenili wówczas prężności polskiego sektora eksportowego. Teraz może być podobnie.
Grzegorz Siemionczyk, główny analityk money.pl