W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" analityk Polskiego Instytutu Ekonomicznego Łukasz Ambroziak, że deficyt w handlu Polski i Chin wynosi już 26,5 mld euro. Zdaniem eksperta to efekt objęcia wyższymi cłami przez Stany Zjednoczone dwóch trzecich importu z Chin.
Państwo Środka szukało innych rynków, na których sprzeda swoje towary na korzystniejszych warunkach. Jednym z kierunków obranych przez Chińczyków była Polska.
Jak wskazuje Łukasz Ambroziak, nad Wisłę trafiło więcej elektroniki. Chodzi tutaj przede wszystkim o komputery, laptopy, monitory, odbiorniki telewizyjne, czy tranzystory. Oprócz tego chętnie nabywaliśmy od Chin także meble oraz kuchenki mikrofalowe.
Wartość importu Polski z Chin wzrosła o 2,6 mld euro. Jak wskazuje ekspert, to wcale nie oznacza, że Polska na wojnie handlowej USA i Chin skorzystała, ponieważ napięcia pomiędzy dwoma mocarstwami przyczyniły się do spowolnienia całego światowego handlu. Oznacza to, że popyt na polskie towary (oraz na towary, do których Polska dostarcza podzespoły) był niższy.
Na międzynarodowym handlu już cieniem się kładzie trwająca pandemia koronawirusa. Łukasz Ambroziak tłumaczy, że wojna handlowa doprowadziła do tego, że "pierwszy raz od trzech dekad doszło do takiej eskalacji zjawisk protekcjonistycznych". A kryzys wywołany przez wirus SARS-CoV-2 pokazał, że błędami były minimalizowanie kosztów produkcji oraz brak dywersyfikacji miejsc produkcji.
- Te wszystkie czynniki sprawiły, że zaczyna się kształtować nowy ład gospodarczy - ocenia ekspert w rozmowie z "GW". Jaki będzie ten nowy ład? Przede wszystkim nastąpi przesunięcie produkcji z Chin do krajów Azji Południowo-Wschodniej. Większa będzie także dywersyfikacja produkcji, ponieważ w przypadku wystąpienia kryzysu w jednym z państw, nie zahamuje on produkcji w innych.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl