Nowelizacja przepisów o budżecie państwa w pierwszym czytaniu została przyjęta przez Dumę, czyli niższą izbę rosyjskiego parlamentu. To właśnie ona umożliwi rządowi zwiększenie wydatków budżetowych o 1,5 bln rubli, czyli ponad 15 mld dol. (ponad 60 mld zł).
"Mają to być pieniądze przeznaczone na dodatkowe wydatki, określone przez prezydenta Rosji Władimira Putina. W projekcie nie sprecyzowano, na co konkretnie mają być przeznaczone te pieniądze. Jednak rosyjski minister finansów Anton Siłuanow przyznał, że w istocie chodzi o wydatki na wojnę przeciw Ukrainie" - czytamy.
- To dodatkowe wydatki na zabezpieczenie potrzeb specjalnej operacji wojskowej. Jesteśmy w stałym dialogu z Ministerstwem Obrony Narodowej i pojawiła się konieczność przeznaczenia dodatkowych środków na ten cel - mówił Siułanow z mównicy w Dumie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Finanse państwa po rosyjsku: nowelizacja bez nowelizacji, zerowy deficyt
Serwis przypomina, że "specjalna operacja wojskowa" to rosyjski eufemizm dla wojny przeciw Ukrainie. Szef rosyjskiego resortu finansów zaznaczył także, że państwo będzie musiało wydać więcej również na dopłaty do kredytów (np. hipotecznych) oraz obsługę państwowych pożyczek. To z kolei wynika z gwałtownego wzrostu stóp procentowych w odpowiedzi na inflację, "którą napędza galopada płac w sektorach gospodarki wprost lub pośrednio związanych z przemysłem zbrojeniowym i dostawami dla wojska".
Formalna nowelizacja budżetu na 2024 r. odbyła się na początku lipca. Wówczas zwiększono wydatki budżetowe Rosji o 522 mld rubli, wówczas to równowartość ponad 6 mld dol. Spowodowało to wzrost zaplanowanego deficytu do 2,12 bln rubli. Tym razem nie ma oficjalnej nowelizacji budżetu, za to zmieniane są przepisy, które przyznają rządowi Federacji Rosyjskiej blankietowe prawo do zwiększenia tegorocznych wydatków budżetowych.
"Jednak według wstępnych szacunków po trzech kwartałach budżet Rosji nie miał w ogóle deficytu. Osłabienie rubla w stosunku do dolara zapewniło Rosji wzrost dochodów z eksportu ropy naftowej i paliw, a galopująca inflacja zapewnia wzrost wpływów z podatków VAT i podatków dochodowych" - pisze Wyborcza.biz.