Wideo, które miało trafić do mediów społecznościowych przypadkiem, przedstawia znanego z promocji rosyjskiej jednostki najemników – grupy Wagnera – Jewgienija Prigożyna. To człowiek z najbliższego kręgu współpracowników Władimira Putina, który dorobił się w ostatnich latach olbrzymiego majątku na różnego rodzaju działaniach, których do niedawna oficjalnie wypierał się nawet sam Kreml.
Rosja rekrutuje w zakładzie karnym?
Na nagraniu Prigożyn werbuje więźniów na wyjazd do strefy walk w Ukrainie. Tym, którzy odbędą pół roku służby, oferuje się wolność, a także – jeśli zechcą – powrót do kraju:
To nagranie potwierdza wcześniejsze doniesienia o tym, że rosyjskie wojsko może prowadzić rekrutację wśród skazańców, a nawet dłużników, w zamian oferując czystą kartę.
Grupa Wagnera – jaki ma związek z Rosją i Kremlem?
Na marginesie: przekaz, który próbuje się w tym nagraniu przemycać, jest fałszywy. To nieprawda, że Grupa Wagnera osiąga wielkie sukcesy w walce, nigdy się nie cofa i nigdy się nie poddaje.
Jak zauważa białoruski dziennikarz Denis Kazakiewicz, jeśli ktoś chciałby pokazać realia tego, jak wygląda służba w jednostkach Grupy Wagnera w Ukrainie, powinien wybrać inne nagranie. Na przykład to, na którym widać wagnerowca, który po pojmaniu, bardzo stara się przekazać Ukraińcom wszystkie dane, jakich od niego oczekują:
30 tysięcy rubli żołdu. Ile Rosja oferuje swoim żołnierzom?
Jak podkreślają komentatorzy, werbowanie do wojska więźniów może być też przejawem innego problemu. Rosja ponosi duże straty i trudno jej znaleźć chętnych do udziału w "specjalnej operacji" jak nazywa wojnę Kreml. Czym próbuje kusić?
Rosyjski szeregowiec, wyjeżdżający na początku roku 2022 r. do Ukrainy, mógł liczyć na około 30 tys. rubli żołdu miesięcznie plus drugie tyle za udział w działaniach bojowych. Wówczas była to równowartość około 3 tys. zł.
Kwotę tę, podawaną przez media rosyjskie jako podstawę zarobków w armii, potwierdzają zeznania wziętego do niewoli w marcu 2022 r. rosyjskiego żołnierza, opublikowane przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy.
Chociaż 30 tys. rubli to nie jest dużo, to na rosyjskiej prowincji średnia płaca jest dużo niższa, natomiast realne bezrobocie bardzo wysokie, a stąd pochodzi zdecydowana większość rosyjskich rekrutów.
Publikowane przez Ukraińców przechwycone rozmowy telefoniczne Rosjan, każą wierzyć, że na początku konfliktu przynajmniej część wysłanych do Ukrainy żołnierzy nie wiedziała, gdzie jedzie. Rosyjscy żołnierze mogli też zakładać, że Ukraińcy nie będą stawiali oporu, jak na Krymie w 2014 r., a mieszkańcy – jak głosiła rosyjska propaganda – będą witać ich kwiatami jako wyzwolicieli.
W Ukrainie spotkali się jednak z zupełnie innym przyjęciem. Dodatkowo, gdy do Ukrainy szerokim strumieniem zaczął płynąć nowoczesny sprzęt wojskowy z krajów NATO, przewaga coraz częściej zaczęła przechylać się na ukraińską stronę.
Nowi rekruci mogą oczekiwać znacznie większych pieniędzy
Ta sytuacja mogła wymusić podwyżki dla zmienników żołnierzy, którzy trafili na front w pierwszym "rzucie". Zgodnie z rosyjskim prawem, za granicę można wysłać tylko tych żołnierzy, którzy wyrażą na to specjalną pisemną zgodę. By uzupełnić braki na froncie, stawki dla ochotników wzrosły. Przynajmniej tak wynika z przekazu rosyjskich mediów, na których opiera się np. amerykański Instytut Badań nad Wojną (ISW).
W czerwcu m.in. serwis BBC Russia podawał, że ochotnikom oferuje się 200 tys. rubli miesięcznie (ok. 15 tys. zł). W Tatarstanie mieli mieć z kolei obiecaną kwotę 300 tys. rubli (ponad 20 tys. zł). By ułatwić rekrutację, w ostatnich miesiącach Rosjanie znieśli też limit wiekowy, a kontrakt można podpisać bez konieczności przejścia obowiązkowego szkolenia.
Proponowane stawki różnią się w zależności od regionu. Jak twierdzi ISW, wynika to z tego, że Kreml zlecił władzom podmiotów Federacji Rosyjskiej tworzenie batalionów ochotniczych. By w ten sposób uniknąć ogłoszenia powszechnej mobilizacji.
Przykładowo gubernator obwodu woroneskiego Aleksandr Gusiew przekazał we wrześniu na swoim kanale w serwisie Telegram, że władze obwodu wypłacają ochotnikom dodatkowo jednorazowo 100 tysięcy rubli (ok. 7794 zł) oraz 20 tysięcy rubli (1558 zł) miesięcznie przez sześć miesięcy - podała "Rzeczpospolita".
Przechwycone rozmowy: rosyjskie wojsko zdegenerowane i przeżarte korupcją
Jeśli jednak do Rosji przebija się przekaz, który płynie z przechwyconych przez Ukraińców prywatnych rozmów rosyjskich żołnierzy, te kwoty mogą i tak być niewystarczające, by zachęcić do wyjazdu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rosyjscy żołnierze w ujawnianych przez stronę ukraińską rozmowach telefonicznych z bliskimi nie chwalą się zarobionymi pieniędzmi, choć zdarza im się pochwalić drobnymi kradzieżami. Przede wszystkim opowiadają o olbrzymich stratach, brakach podstawowego sprzętu, niekompetentnych i skorumpowanych przełożonych.
W udostępnionych nagraniach można np. posłuchać, jak Rosjanin skarży się na to, że żołnierze z jego batalionu nie dostali premii, a niektórzy nawet podstawy swojej pensji. Inny opowiada o sporych stratach w ludziach, ale zauważa, że są do zniesienia, bo "zdecydowanie gorzej było na początku lipca".
Są głosy o konieczności powszechnej mobilizacji
Po doniesieniach o sukcesach ukraińskiej kontrofensywy nasiliły się w Rosji głosy, że trzeba ogłosić powszechną mobilizację. Władimir Putin mógłby to zrobić, ale wtedy trzeba by przyznać, że "specjalna operacja wojskowa" to tak naprawdę prowadzona na szeroką skalę wojna, którą na dodatek Rosja przegrywa.
Cytowany przez agencję Reutersa rzecznik Kremla Dmitryj Pieskow w odpowiedzi na pytanie o mobilizację stwierdził we wtorek, że "na razie taki pomysł nie leży na stole".
Mateusz Lubiński, dziennikarz money.pl