W ostatnich tygodniach na stacjach Orlenu w Polsce kierowcy nietrudno mogą napotkać na "awarię dystrybutorów". Jak wynika z wewnętrznego maila koncernu, w ten sposób ma być komunikowany brak danego paliwa.
Spółka, na której czele stoi Daniel Obajtek, przekonuje jednak, że powody awarii mogą być różne. Konsekwentnie też informuje, że paliw w Polsce nie brakuje i nie zabraknie, o czym mówił też minister aktywów państwowych Jacek Sasin.
W sobotę jednak w mediach społecznościowych pojawiły się zdjęcia i nagrania wideo, na których widać wojskowe cysterny na stacjach Orlenu, m.in. w Kielcach i Bytowie. Jak wskazują internauci, doszło tam wcześniej do "awarii dystrybutorów". Żołnierze zdołali jednak "naprawić" usterki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Orlen potwierdza, że wojsko pomaga w transporcie paliw
W związku z udokumentowanymi wizytami wojskowych cystern na stacjach Orlenu, w sieci pojawiły się sugestie, że koncern może korzystać z rezerw armii do "usuwania" awarii. "Zaznaczam, że nie znam się na procedurach i obrocie paliwami, ale śmierdzi mi to na kilometr" - napisał w serwisie X (dawniej Twitter) jeden z internautów.
Do sprawy w mediach społecznościowych oficjalnie odniosło się biuro prasowe Orlenu. Spółka stanowczo zaprzeczyła, by miała wykorzystywać wojskowe rezerwy paliwowe.
"Natomiast potwierdzamy, że tak jak wielokrotnie w przeszłości (np. podczas wzmożonego ruchu w okresie letnim), wojskowe cysterny wspierają naszą logistykę w szybszych dostawach paliw produkowanych i importowanych przez Orlen" - przekazała za pośrednictwem serwisu X.
Media i eksperci od tygodni informują, że Orlen utrzymuje zaniżone ceny paliw przed wyborami parlamentarnymi (czemu koncern zaprzecza). Wskutek tego na polskie stacje zaczęli częściej przyjeżdżać m.in. Czesi czy Niemcy, gdzie ceny są zdecydowanie wyższe. Informacje o "awariach" spowodowały też, że również Polacy - w tym członkowie rządu - ruszyli na stacje, by zrobić zapasy paliwa, co nie ułatwia "napraw" dystrybutorów.