Ach, co to był za wybitny pomysł! Co najlepiej zrobić, żeby o Polsce lepiej mówili na świecie? Oczywiście, właśnie tak: stworzyć nową fundację. Do takiego przekonania doszedł rząd Prawa i Sprawiedliwości.
Fundacja powstała - i polska, i narodowa jednocześnie. Polska Fundacja Narodowa. Lata minęły, najwyższy czas by pochwalić się efektami wieloletniej pracy. Z nieznanych przyczyn jednak włodarze fundacji tego zrobić nie chcą.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
PFN. Wielkie pieniądze, wielkie efekty?
Polska Fundacja Narodowa powstała w 2016 r. Pieniądze na jej funkcjonowanie wyłożyły spółki kontrolowane przez Skarb Państwa.
Z wyliczeń Najwyższej Izby Kontroli wynika, że zgodnie ze statutem fundacji i zawartymi umowami do 2026 r. na konta fundacji powinno trafić 633,75 mln zł. Już trafiło kilkaset mln zł. Dużo? Może i dużo, ale przy takich założeniach, jakie przyświecały twórcom koncepcji, w zasadzie grosze.
"Polska Fundacja Narodowa, stanowiąca swoistą platformę współpracy największych spółek z udziałem Skarbu Państwa, umożliwi realizację nieosiąganych dotychczas projektów na skalę międzynarodową gwarantując przy tym osiągnięcie efektu synergii" - stwierdził rząd w marcu 2017 r. w odpowiedzi na jedną z interpelacji poselskich.
"Bo Covid"
Najwyższa Izba Kontroli właśnie opublikowała informację o wynikach kontroli poświęconej wydatkom spółek z udziałem Skarbu Państwa i fundacjom tworzonym przez te spółki. Istotny element opracowania poświęcono temu, jak kontrolowano, a właściwie nie skontrolowano działalności Polskiej Fundacji Narodowej.
Kontrolerzy NIK-u efekty działań fundacji, polskiego wehikułu na świat, postanowili sprawdzić w listopadzie 2020 r. Zarząd Polskiej Fundacji Narodowej jednak poprosił kontrolerów o cierpliwość - "bo Covid". Włodarze fundacji powołali się na trudną sytuację epidemiczną, która ponoć ograniczała możliwość przygotowania żądanych dokumentów.
Czas jednak mijał, a dokumenty - poza ogólnikowymi - jak w 2020 r. nie były kontrolerom udostępnione, tak nie były nadal w 2021 czy 2022 r. Polska Fundacja Narodowa przekazała NIK-owi, że kontrolerzy nie mają prawa kontrolować PFN. Ta bowiem, jak uznali szefowie fundacji, nie jest ani organem administracji państwowej, ani państwową osobą prawną lub jednostką organizacyjną.
NIK nawet w kwietniu 2021 r. złożyła zawiadomienie do prokuratury. Ta jednak odmówiła wszczęcia dochodzenia.
Groźba odsiadki
Zarządzający PFN w oczywisty sposób nie mają racji. Z art. 2 ust. 3 ustawy o Najwyższej Izbie Kontroli wynika, że 'Najwyższa Izba Kontroli może również kontrolować działalność innych jednostek organizacyjnych i podmiotów gospodarczych (przedsiębiorców) w zakresie, w jakim wykorzystują one majątek lub środki państwowe lub komunalne oraz wywiązują się z zobowiązań finansowych na rzecz państwa'.
Polska Fundacja Narodowa była i jest utrzymywana ze środków spółek kontrolowanych przez Skarb Państwa. Co więcej, trzech spośród fundatorów PFN to jednoosobowe spółki Skarbu Państwa.
W praktyce zatem pieniądze, które trafiały na rachunki bankowe fundacji, były co najmniej w części środkami państwowymi. A od tego właśnie jest NIK, by sprawdzać, jak wydatkowane są państwowe pieniądze.
Tu warto przypomnieć: zgodnie z art. 98 ustawy o NIK za udaremnianie lub utrudnianie wykonania czynności służbowych przez kontrolerów, w szczególności przez nieprzedstawienie do kontroli dokumentów lub kontroli, grozi nawet do trzech lat pozbawienia wolności.
Nieznane sukcesy
Zostawiając jednak przepisy na boku, zastanówmy się nad jednym: co chcą ukryć zarządzający Polską Fundacją Narodową? Jaki kłopot ma fundacja z tym, by kontrolerzy NIK zweryfikowali dokumenty, sprawdzili wydatki, ocenili gospodarność w wydawaniu publicznych środków?
Co złego w tym, że po kilku latach działalności państwowy organ sprawdzi, czy rzeczywiście udało się zrealizować 'nieosiągane dotychczas projekty na skalę międzynarodową gwarantując przy tym osiągnięcie efektu synergii'?
A może kłopotem jest to, że media wielokrotnie informowały o wątpliwościach co do wydatkowania środków przez PFN?
Może ktoś boi się, że sprawdzone zostanie finansowanie aktywności biznesowych publicystów sprzyjających poprzedniemu rządowi, którzy - jak informowano choćby w wirtualnemedia.pl - na sławienie dobrego imienia Polski na świecie dostawali miliony zł?
Może ktoś boi się, że sprawdzona zostanie zasadność zakupu i utrzymania sławetnego supernowoczesnego jachtu?
Tyle pytań, tak mało odpowiedzi. Ale coś mi się wydaje, że niebawem dowiemy się więcej. I niewykluczone, że wtedy dobrze zrozumiemy, dlaczego niektórzy woleli zaryzykować więzieniem niż przekazać dokumenty.
Patryk Słowik jest dziennikarzem Wirtualnej Polski