Kontroli na granicy domagają się władze landów graniczących z Polską, czyli Saksonii i Brandenburgii, jak również policyjne związki zawodowe. Wszystko przez fakt, że z naszego kraju nielegalnie na Zachód przedostają się migranci w zwiększonej liczbie – podaje portal "Deustche Welle" (dw.com).
W money.pl pisaliśmy, że od stycznia do lipca na stronę niemiecką przeszło 14,3 tys. cudzoziemców. Tylko ok. 3,3 tys. zostało odesłanych z powrotem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Punkty kontrole nie wrócą
O kwestię punktów kontrolnych niemiecką minister spraw wewnętrznych zapytał "Bild".
Potrzebujemy rozwiązań, które naprawdę funkcjonują. (...) Stacjonarne kontrole graniczne wymagają niewiarygodnie dużo personelu w małej liczbie miejsc. Lepiej być obecnym na całym obszarze przygranicznym – odpowiedziała dziennikowi Nancy Faeser, cytowana przez dw.com.
Szefowa niemieckiego MSW podkreśliła też, że przez tego typu punkty kontrolne najczęściej cierpią zwykli obywatele. – Proszę pomyśleć o pielęgniarkach i pracownikach, którzy codziennie dojeżdżają do pracy przez granicę i często musieliby stać w korkach – stwierdziła.
Przywrócenia kontroli na graniach domagają się opozycyjne partie: chadecy (CDU/CSU) i prawicowa Alternatywa dla Niemiec (AfD). Jednak członkini rządu odrzuciła ich żądania i stwierdziła, że wielu ministrów krajów związkowych jest podobnego zdania, co ona.
Większa współpraca z sąsiadami
Nancy Faeser zapowiedziała też powstanie Centrum Analizy Operacyjnej w policji federalnej. Ma ono pomóc w walce z procederem przemytu ludzi poprzez analizę wszystkich tego typu przestępstw i identyfikację powiązań między sprawami i sprawcami.
Utworzymy też nową grupę zadaniową we współpracy z krajami sąsiadującymi – stwierdziła szefowa niemieckiego MSW.
Chodzi o Polskę i Czechy. Z jej słów wynika, że gotowość do współpracy wyraził już jej czeski odpowiednik.
Na koniec podsumowała, że tylko 2023 r. ujęto ok. 1,4 tys. przemytników ludzi.