Współczynnik dzietności (TFR) to bardzo ważny wskaźnik, który pokazuje przeciętną liczbę dzieci, jaką statystycznie urodzi kobieta przez cały swój wieku reprodukcyjny przy założeniu, że utrzyma płodność na poziomie obserwowanym w danym roku.
Poziomie od 2,1-2,2 uznaje się za taki, który zapewnia w danym społeczeństwie wymienialność pokoleń.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pogłębiający się kryzys demograficzny nie jest niespodzianką
Te dane, jak podkreśla w swoim komentarzu ekonomista Rafal Mundry, potwierdzają, że Polacy chcą mieć i z roku na rok mają mniej dzieci, a współczynnik dzietności w 2022 r. jest najniższy od 9 lat.
Jak zauważa z kolei Oskar Sobolewski, ekspert emerytalny i założyciel Debaty Emerytalnej, nie jest to niespodzianką. Wskaźnik dzietności jest niski od lat. W 1990 r. było to jeszcze 1,99 i do tego czasu odnotowujemy głęboką tendencję spadkową.
Jak podał GUS, w tym czasie znacznie wzrósł także średni wiek kobiety w momencie urodzenia pierwszego dziecka. W 2022 r. było to 28,8 lat, gdy w 1990 r. – 22,7 lat.
Jeszcze gorzej sytuacja wygląda, gdy dane o liczbie narodzin zestawimy z danymi o liczbie zgonów. Tych ostatnich z powodu pandemii było ostatnio nadprogramowo dużo, liczba narodzin załamuje się z kolei prędzej, niż mówiły o tym wcześniejsze prognozy. W rezultacie za rządów PiS – mimo zapowiedzi rozwiązania problemów demograficznych przez program 500 plus – Polska wymiera.:
Dane nie pozostawiają wątpliwości. Pokolenie ostatniego wyżu z lat osiemdziesiątych rodzi znacznie mniej dzieci niż ich rodzice. Pod tym względem w 2022 r. mieliśmy rekord. Urodziło się najmniej urodzeń od czasu II wojny światowej.
Ten proces jeszcze się pogłębi, gdy przestaną rodzić kobiety urodzone w latach osiemdziesiątych, których jest znacznie więcej, niż młodszych roczników.
Jak szacuje Eurostat, liczba ludności Polski w 2100 r. wyniesie około 29 mln osób. Polska jest przy tym jednym z krajów Unii Europejskiej, które są w czołówce, jeśli chodzi o prognozowane tempo wyludniania się.
Z prognozy Eurostatu wynika, że mediana wieku w Polsce wzrośnie z 42 lat w 2022 roku do 50,4 lat w 2100 r.
Chociaż 2100 r. to bardzo odległa perspektywa, to problemy związane z niekorzystną demografią zaczną narastać dużo wcześniej. Starzejące się społeczeństwo nie jest w stanie rozwijać się w szybkim tempie, co sprawia, że kryzys demograficzny może zagrażać wizjom dogonienia poziomem życia krajów Zachodu.
Obecnie jeszcze jesteśmy młodszym społeczeństwem od Niemiec czy Francji, ale wskaźnik dzietności mamy dużo niższy od nich, co sugeruje, że – jak podkreślają eksperci – lada moment może się zmienić i my będziemy starsi. Tymczasem w starzejącym się społeczeństwie zmieniają się priorytety. Środki na rozwój przesunięte zostają na utrzymanie świadczeń.
System emerytalny z roku na rok coraz większym obciążeniem
Dodatkowo polski system emerytalny jest zaplanowany tak, że świadczenia obecnych emerytów finansuje się ze składek obecnie pracujących osób. Im więcej jest emerytów i im mniej pracujących, tym ten system stanowi większe obciążenie dla finansów kraju i tym mniejsze są wypłacane emerytom świadczenia.
Mówi o tym tzw. stopa zastąpienia, czyli stosunek wysokości emerytury do ostatniej wypłaconej nam pensji. W 2022 r. wynosiła ona 54 proc. Oznacza to, że jeśli ktoś, przechodząc na emeryturę, zarabia 5000 zł na rękę, może (statystycznie) liczyć na około 2700 zł emerytury na rękę.