Jednak prawica - po przeliczeniu prawie 99 proc. głosów staje się coraz bardziej pewne, że wybory parlamentarne w Czechach wygrała tworzona przez trzy centroprawicowe ugrupowania koalicja SPOLU (Wspólnie). O włos (0,1 proc.) wyprzedza partię ANO, prowadzoną przez obecnego premiera Andreja Babiša.
Problem obu tych ugrupowań polega na tym, że SPOLU ma na tę chwilę 27,5 proc. głosów, ANO – 27,4 proc. To daje im po ok. 70 posłów w 200-osobowym parlamencie.
Języczkiem u wagi będą więc ugrupowania, które zajęły kolejne miejsca. W tej chwili na podium jest jeszcze koalicja Partii Piratów z Burmistrzami i Niezależnymi (STAN), mają łącznie nieco ponad 15,3 proc. głosów. To da im prawdopodobnie 38 miejsc w pełniącym rolę czeskiego sejmu Thunovským palácu.
Do parlamentu wejdzie też antyeuropejska Wolność i Demokracja (SPD), która uzyskała prawie 10 proc. głosów, co przełoży się prawdopodobnie na ok. 20 mandatów.
Co teraz z Turowem?
Co to oznacza dla Polski, liczącej na szybkie zakończenie sprawy turowskiej kopalni? Okazało się, iż nadzieje na to, że wybory w Czechach faktycznie zmienią coś w sprawie Turowa, były płonne. Czesi będą teraz zajęci tworzeniem stabilnej większości parlamentarnej – może ją stworzyć zarówno Ano, jak i SPOLU. Wszystko zależy od tego, z kim dogadają się Piraci i STAN.
Do parlamentu nie dostały się dwie partie lewicowe: socjaldemokracja oraz komuniści. Frekwencja wyniosła 65,44 proc.
A jak wyjaśnia money.pl Łukasz Ogrodnik z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, wygrana Ano ani nie przyspieszy, ani nie utrudni rozwiązania kwestii Turowa. Nadzieją na szybkie rozwiązanie mogłoby być zwycięstwo SPOLU. PiS wraz z jedną z partii z tej koalicji (chodzi o ODS) ma niezłe stosunki, bo razem zasiadają w jednej frakcji w Parlamencie Europejskim.
Jeśli więc SPOLU tworzyłaby rząd a ODS dostało stanowisko ministra środowiska, porozumienie wydaje się stosunkowo łatwe do osiągnięcia. Warto przypomnieć, że w Czechach sprawa Turowa leży w gestii właśnie ministra środowiska.
Ale niechętna na ustępstwa wobec Polski jest z kolei Partia Piratów i STAN – a jako ugrupowanie z największą zdolnością koalicyjną może dyktować warunki. Jeśli ta koalicja wejdzie do rządu i obejmie ministerstwo środowiska, możemy się raczej spodziewać - jak to określa Łukasz Ogrodnik - usztywnienia stanowiska. Partia Piratów i STAN to koalicja bardziej liberalna, dla której sprawy ochrony środowiska są ważne.
Ogrodnik tłumaczy, że obecna sytuacja polityczna w Czechach prawdopodobnie oznacza zamrożenie kolejnych rund negocjacji w sprawie Turowa - a odbyło się ich już 17.
Czesi się Turowem nie interesują
W Polsce panuje przekonanie – podsycane przez polityków PiS – iż w Czechach sprawa Turowa jest szeroko komentowana i uważa się ją za ważną. Niektórzy twierdzą nawet, że stosunek polityków do konfliktu z Polską jest elementem kampanii wyborczej i może mieć wpływ na wynik wyborów.
Nic bardziej mylnego. O ile w Polsce na temat Turowa mówi cały rząd, o tyle w Czechach jest to sprawa dla ministra środowiska Richarda Brabeca i Martina Puty - Hejtmana Kraju Libereckiego, czyli odpowiednika polskiego wojewody.
Doskonale potwierdzają to dane Instytutu Monitorowania Mediów. IMM przeanalizował publikacje polskich i czeskich mediów od marca do września 2021 roku.
W tym czasie w polskich mediach na temat Turowa wypowiadali się premier Mateusz Morawiecki (ok. 2,8 tys. wypowiedzi), minister klimatu Michał Kurtyka (2,6 tys.), wicepremier Jacek Sasin (1,9 tys.), prezes PGE Wojciech Dąbrowski (1,6 tys.). Stronie czeskiej przypadło niewiele wypowiedzi – poniżej 500 miał minister Brabec, 344 hejtman Puta.
W tym samym okresie na rynku mediowym w Republice Czeskiej nt. kopalni Turów najczęściej pojawiał się głównie Martin Puta (1,4 tys. razy) i minister środowiska Richard Brabec (1,3 tys.). Prym wiódł jednak Mateusz Morawiecki (ok. 1,5 tys. wypowiedzi).