Wciąż nie są zliczone głosy ze wszystkich stanów. Szczególnie ważne są Pensylwania, gdzie prowadzi Donald Trump, oraz Arizona i Newada, gdzie przewagę utrzymuje Joe Biden. Dlaczego wygrana w poszczególnych stanach jest tak ważna? Ponieważ kandydat, który zdobędzie więcej głosów zgarnie głosy elektorskie, a to one decydują o wyborze prezydenta Stanów Zjednoczonych.
Wybory prezydenckie w Stanach wygrywa ten kandydat, który jako pierwszy zdobędzie 270 głosów elektorskich.
W czwartek rano czasu polskiego sondaże dają 253 głosy elektorskie Joe Bidenowi i 213 głosów Donaldowi Trumpowi. Jeśli potwierdzi się zwycięstwo Bidena w Newadzie i Arizonie, to na jego konto trafi 16 głosów elektorskich. Liczenie trwa jeszcze na Alasce, w Północnej Karolinie, Georgii i Pensylwanii.
Te dwa ostatnie stany będą kluczowe. Choć prowadzi w nich Donald Trump, to różnica jest bardzo niewielka. Kandydat Demokratów szybko nadrabia stratę, bo w ostatniej kolejności spływają głosy z miast i wyborów korespondencyjnych, które tradycyjnie częściej przypadają Demokratom.
Media za Oceanem są bardzo powściągliwe w ogłaszaniu zwycięzcy. Donald Trump wstrzymał się z wygłoszeniem przemówienia, a jego sztab złożył pozwy o wstrzymanie liczenia głosów w trzech stanach argumentując, że mogło tam dojść do nieprawidłowości w wydawaniu kart wyborczych.
Prezydent za to zabrał głos na Twitterze. "Wczoraj wieczorem prowadziłem, często znacznie, w wielu kluczowych stanach, w prawie wszystkich przypadkach zarządzanych i kontrolowanych przez Demokratów. Później, jeden po drugim, (te przewagi) zaczęły magicznie znikać, kiedy policzono niespodziewane partie głosów" - napisał. "To bardzo dziwne" - dodał.
Joe Biden oświadczył natomiast publicznie, że bardzo wierzy w wygraną i że "każdy głos powinien zostać zliczony".
Jeszcze w środę rano bukmacherzy obstawiali zwycięstwo Trumpa.