Przeciętny Kowalski zarabiał w maju o prawie 800 zł brutto więcej niż w rok temu - wynika z najnowszych danych GUS. Średnie wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw (w firmach zatrudniających ponad 9 osób) wzrosło do 6399,59 zł brutto.
W skali ostatnich 12 miesięcy można więc mówić o podwyżkach rzędu 13,5 proc. Warto zauważyć, że dynamika wzrostu płac lekko wyhamowała w porównaniu z kwietniem, ale jest wyższa niż przez wiele poprzednich miesięcy, gdy oscylowała w okolicy 10 proc.
Najnowsze dane GUS lekko rozczarowują ekonomistów, którzy przewidywali mocniejsze dwucyfrowe podwyżki. Średnia prognoz zakładała wzrost płac na poziomie 14,7 proc. do około 6460 zł brutto.
Podobnie lekki zawód jest w odniesieniu do statystyk zatrudnienia. Zwiększyło się ono o 2,4 proc. rok do roku wobec oczekiwanego wzrostu o 2,6 proc.
Ekonomiści PKO BP zwracają też uwagę na porównanie danych z postępujących po sobie miesięcy. Od kwietnia do maja przeciętne zatrudnienie w średnich i dużych firmach spadło o ponad 5 tys. etatów. Statystyki z ostatniej dekady zazwyczaj były lepsze.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Inflacja zjada podwyżki płac w całości
Kilkunastoprocentowe podwyżki to dobra wiadomość dla pracowników, którzy się na nie załapali, ale warto mieć świadomość, że realny wzrost płac jest aktualnie zerowy. Co więcej, siła nabywcza pieniądza spada. Zarobki rosną bowiem w tempie wolniejszym od wzrostu cen. To pierwsza taka sytuacja od maja 2020 roku.
Przypomnijmy, że ceny dóbr i usług konsumpcyjnych w maju były średnio o 13,9 proc. wyższe niż rok wcześniej. Takiej drożyzny w Polsce nie było od 1998 roku. Najbardziej daje się we znaki w kategoriach takich jak: żywność, paliwa i energia.
Wśród ekspertów rosną obawy o narastanie spirali cenowo-płacowej. To bardzo niebezpieczne zjawisko dla gospodarki, które sprawia, że bardzo trudno jest opanować szalejącą inflację. A na horyzoncie jest też silne spowolnienie koniunktury.
Średnia płaca "na rękę"
Warto podkreślić, że zarobki podawane przez urzędników GUS są wyrażane w kwotach brutto. Po uwzględnieniu składek i podatku, na rękę przeciętnego polskiego pracownika zatrudnionego na umowę o pracę wychodzi średnia na poziomie około 4600 zł.
880 zł - mniej więcej tyle zjadają składki na ZUS (emerytalna, rentowa, chorobowa). Kolejne 500 zł idzie z kwoty brutto na NFZ i 425 zł na zaliczkę z tytułu podatku dochodowego.
Trzeba pamiętać też, że dane GUS uwzględniają jedynie duże i średnie firmy. Odrzuca się w nich natomiast te, mające mniej niż dziesięciu pracowników. Na dodatek GUS nie liczy zatrudnionych na umowy zlecenie czy o dzieło. Po ich uwzględnieniu kwota średniego wynagrodzenia byłaby niższa.
Co dalej z podwyżkami płac?
- Podwyżki dalej są powszechne niemal we wszystkich branżach. Komentarz GUS wskazuje, że płace najszybciej rosły w transporcie, usługach rekreacyjnych i technicznych. Wyraźnie słabsze wyniki raportowane są w sektorze energetycznym i części usług - zauważa Jakub Rybacki, analityk Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE).
Ekspert nie ma dobrych wieści dla pracowników. Przewiduje, że nadchodzące miesiące przyniosą nieco wolniejszy wzrost wynagrodzeń. Same dane GUS wskazują, że liczba nowo otwieranych miejsc pracy rośnie zdecydowanie wolniej niż w 2021 roku. Także badania koniunktury konsumenckiej sugerują, że pracownicy są mniej pewni stabilności swojego zatrudnienia.
- Spodziewamy się, że w całym 2022 roku wzrost wynagrodzeń wyniesie średnio 13,2 proc. Będzie to wartość zbliżona do inflacji. Kolejny rok również przyniesie dwucyfrowe wyniki. Osłabienie aktywności gospodarczej prawdopodobnie zmniejszy jedynie skalę niedoboru pracowników. Dalej jednak będzie to zauważalny problem. Dalej będziemy obserwować również szybki wzrost najniższych wynagrodzeń w związku z podnoszeniem wynagrodzenia minimalnego - prognozuje Rybacki.
Damian Słomski, dziennikarz money.pl