Choć od marca praca z domu jest rzeczywistością tysięcy pracowników, w przepisach wciąż brak regulacji dotyczących wypadków przy pracy. Dopóki nie wydarzy się jakieś nieprzewidziane zdarzenie, "jakoś to jest". Gorzej, gdy dojdzie do wypadku i nie ma jasności, czy zdarzenie należy kwalifikować jako wypadek przy pracy.
"Gazeta Wyborcza" opisuje sytuację kobiety, która w czasie pracy biurowej wykonywanej w mieszkaniu, przewróciła się i uszkodziła rzepkę. Jak opisuje pani Hanna, pracodawca był bardzo zdenerwowany informacją o wypadku i zarzucił kobiecie, że w niewłaściwy sposób zorganizowała "domowe biuro". Kobieta wyjaśniła, że zrobiła, co w jej mocy, ale na niewielkim metrażu nie da się wyczarować kącika do pracy z prawdziwego zdarzenia.
Wypadek przy pracy, ale po godzinach pracy
Zarząd spółki, w której pracuje pani Hanna, powołał komisję do ustalenia okoliczności zdarzenia. Dowiedziała się nieoficjalnie od koleżanek z biura zarządu, że komisja nie uzna zdarzenia za wypadek przy pracy, bo było po 16, czyli po zakończeniu 8-godzinnego dnia pracy – relacjonuje "GW".
– Ale ja kończyłam składać zamówienia. Owszem, do tej pory, jeszcze w siedzibie firmy, pracowaliśmy od 8 do 16, ale przecież firma przeszła z trybu pracy od godziny do godziny na zadaniowy. Przesłałam im nawet służbowe maile wysyłane w tym czasie, by udowodnić, że pracowałam. Ale nie byłam w stanie podać świadków tego zdarzenia – wyjaśnia rozmówczyni.
Oficjalnej decyzji firma jeszcze nie wydała.
Tymczasem, aby uznać zdarzenie za wypadek przy pracy, muszą zostać spełnione cztery kryteria: jest to zdarzenie nagłe, wywołane przyczyną zewnętrzną, powoduje co najmniej uraz, a także nastąpiło w związku z pracą. A poszkodowany jest zatrudniony na umowę o pracę.
W przypadku uznania zdarzenia za wypadek przy pracy, przysługuje zasiłek chorobowy z ubezpieczenia wypadkowego płatny przez ZUS w wysokości 100 proc. podstawy wymiaru wynagrodzenia pracownika.
A jeśli zdarzenie nie zostanie uznane za wypadek przy pracy, to przez 33 dni lub 14 dni (w przypadku pracowników powyżej 50. roku życia) pracownik dostaje 80-procentowe wynagrodzenie za czas choroby, a potem zasiłek chorobowy z ZUS.
Na Radzie Dialogu Społecznego prowadzone są rozmowy w sprawie nowych rozwiązań prawnych. Ostatnio o BHP pracy zdalnej dyskutowano pod koniec września. Jako że nie zapowiada się, by w najbliższych tygodniach sytuacja epidemiczna miała wrócić do normy i pracownicy biurowi mieli wrócić do pracy w firmach, nowe przepisy, które ułatwiają klasyfikację wypadków przy pracy, są konieczne.
Do tego czasu pracownicy tacy jak pani Hanna muszą mieć nadzieję, że pracodawca uzna ich racje. A jeśli nie, pozostaje droga sądowa.