- Samochód, mercedesa cla45s, miałam odebrać w Poznaniu o 19.30. Jeszcze o 19.31 właściciel wypożyczalni zapewniał, że auto do mnie jedzie. Nigdy nie dotarło - opowiada Aleksandra Daniel, znana w internecie influencerka.
Daniel miała wypożyczyć pojazd na zasadzie barteru, choć bez formalnej umowy. To oznacza, że za samo wypożyczenie nie zapłaciła, jednak miała na mediach społecznościowych pokazywać auto i wspominać o wypożyczalni. Coraz więcej firm się promuje w tej sposób. Aleksandra Daniel ma w samym serwisie Instagram 230 tys. fanów, więc na brak propozycji od firm nie narzeka.
- Przed odebraniem miałam jednak zapłacić kaucję 1,5 tys. zł. Muszę przyznać, że właściciel wypożyczalni naciskał na szybki przelew, co trochę wzbudziło moją czujność. Jednak jego firma była zarejestrowana, pokazywał mi samochód na zdjęciach - opowiada.
Samochód na wynajem nigdy do influencerki nie trafił, podobnie jak kaucja. - Właściciel wypożyczalni wyłączył telefon, kontaktowałam się potem z nim przez media społecznościowe. Zamiast wyjaśnić sprawę i zwrócić pieniądze, po prostu mnie zwyzywał - mówi Aleksandra Daniel. Jej wpisy śledzi w sieci ponad 230 tys. osób
Wypożyczalnia oferuje nie swojego Mercedesa
Mercedes, który oferowała na wynajem firma SpeedCar (w internetowych profilach znana jako SpeedCar Polska), nawet do niej nie należał. Wypożycza go inna firma - z Wrocławia. - Nie mamy ze SpeedCar Polska nic wspólnego. Kradną nasze zdjęcia - słyszymy w firmie.
Wrocławska wypożyczalnia przyznaje - w branży słyszy się o metodach działania SpeedCar Polska. Z ich relacji wynika, że przypadek Aleksandry Daniel nie był odosobniony i więcej osób wpłacało zaliczki lub kaucję na auta, ale do wypożyczenia nigdy nie dochodziło.
Dotarliśmy do relacji innych osób, które uważają, że zostały oszukane przez wypożyczalnię. - Sam miałem wypożyczalnię, on chciał pożyczyć jedno z moich aut. Przywiozłem mu auto do Wrocławia, pokonując ponad 200 kilometrów. Odebrał je szef tej wypożyczalni, jednak nie miał przy sobie prawa jazdy, a tylko zdjęcie dokumentu. Mimo tego zdecydowałem się wynająć - brzmi jedna z relacji.
- Powiedziałem, że auto trzeba zatankować po długiej trasie. On jednak tego nie zrobił. Pojechał dalej i stanął przez brak paliwa. Musiał przyjechać serwis. To on chciał ode mnie wyłudzić 10 tys. zł za koszt serwisowania - opowiada jedna z osób, które uznają się za oszukane. Z naszych informacji wynika, że za ofiary firmy uważają się też mieszkańcy innych krajów, np. Francji.
Z wypożyczalnią SpeedCar Polska próbowaliśmy się skontaktować na wiele sposobów. Otrzymaliśmy odpowiedź na pytanie w wiadomości prywatnej na Instagramie. - Jak mógłbym wynajmować nie swój samochód? - tak odpowiedziała na zarzuty osoba prowadząca konto. Na kolejne pytania już jednak nie odpisywała.
Co na to służby? Aleksandra Daniel mówi, że zgłosiła sprawę do komisariatu na poznańskiej Wildze. Poznańska policja przyznała, że prowadzi "postępowanie przygotowawcze pod kątem oszustwa".
Oficjalnie firma jest zarejestrowana w lubuskich Żarach, w starej kamienicy. Na miejscu jednak nie ma żadnego parku samochodów. W mediach społecznościowych wypożyczalnia podaje, że mieści się na terenie Poznania. Gdzie dokładnie? Tego nie wiadomo, bo przedsiębiorstwo na Facebooku podaje przypadkowy punkt na mapie w centrum miasta pomiędzy ul. Garbary i Szyperską.
Strona internetowa wypożyczalni nie działa, SpeedCar Polska jest jednak aktywny w mediach społecznościowych, zwłaszcza na Instagramie. "Wynajem na cały świat", "proste zasady wynajmu" - w ten sposób się reklamuje. I prezentuje dziesiątki zdjęć luksusowych i sportowych aut. Ile z nich należy do SpeedCar Polska? Tego firma nie precyzuje.