Ekonomiści z FOR wystawili rządowi rachunek. Wskazując, ile na poszczególne sektory łożyć musieli obywatele. Kwota jest niebagatelna. W 2020 roku wydatki publiczne w przeliczeniu na przeciętnego obywatela wyniosły prawie 30 tys. zł. To oznacza, że w pandemicznym 2020 roku przeciętny obywatel zapłacił o 4550 zł więcej niż rok wcześniej.
Jednak wbrew pozorom największym obciążeniem nie były wydatki na powstrzymanie i walkę ze skutkami pandemii COVID-19 w tym także rekompensaty za lockdown. Wyniosły w przeliczeniu na jednego mieszkańca Polski 2722 zł.
Jak zauważa FOR, aż 40 proc. przyrostu kosztów odpowiadają wydatki wcale niezwiązane z pandemią.
Za co więc najwięcej zapłacili podatnicy w 2020 roku? Otóż największą kategorią wydatków publicznych były, jak co roku, emerytury i renty.
Przeciętny mieszkaniec Polski wydał na nie 7521 zł, a jeśli doliczyć do nich trzynaste emerytury - 7830 zł. To o wiele więcej niż na liczone łącznie dwie kolejne kategorie wydatków: ochronę zdrowia (3024 zł) oraz edukację i naukę (2991 zł) - zauważają eksperci.
Sztandarowe programy rządu, a więc 500+ i tzw. trzynastki kosztowały 1371 zł. Jak podkreślają ekonomiści, ten rachunek wskazuje, że ograniczenie wydatków na administrację (1334 zł) nie wystarczy do sfinansowania znaczącego wzrostu wydatków na inne kategorie.
A co z wydatkami na wojsko, policję, sądy i administrację? Wyniosły w przeliczeniu na przeciętnego mieszkańca Polski 3382 zł.
W 2020 roku łączne wydatki publiczne w przeliczeniu na mieszkańca były o 5325 zł wyższe od dochodów.
Dług publiczny wzrósł do 34 057 zł na osobę (czyli o 6521 zł), przy czym ponad 1/6 zadłużenia, tj. ok. 5920 zł na mieszkańca to dług poza konstytucyjną definicją i poza kontrolą parlamentu.