W Czechach inflacja w styczniu dobiła do 9,9 proc. w ujęciu rok do roku, wobec 6,6 proc. w grudniu i wobec 9,3 proc. oczekiwanych przez analityków. Z kolei na Słowacji wskaźnik ten urósł z 5,8 proc. do 8,4 proc., choć eksperci oczekiwali "tylko" 8,1 proc.
Inflacja w Czechach zaskakuje ekonomistów
Inflacja w Czechach tym samym weszła na rekordowy w ostatnich 20 latach poziom - najwyżej była wcześniej w 2008 r., na poziomie 7,5 proc., czyli przy okazji globalnego kryzysu finansowego. Do obecnego rekordu przyczyniły się m.in. ceny energii elektrycznej (wzrost o 38,6 proc.) oraz gazu ziemnego (31,3 proc.), ale też żywności:
- o 5,8 proc. rosły ceny napojów;
- o 4,3 proc. ceny warzyw;
- o 12,9 proc. ceny jaj;
- o 4,2 proc. ceny pieczywa.
W ostatecznym rozrachunku ceny żywności w Czechach wzrosły w styczniu o 4,4 proc. - najwięcej od 1993 r.
Trzeba podkreślić, że inflacja w Czechach przyspieszyła pomimo zdecydowanych działań tamtejszego banku centralnego - podnosił stopy procentowe i szybko, i mocno. W lutym znalazły się one na najwyższym poziomie od 2002 r. Jak jednak opisywaliśmy, Czesi prawdopodobnie podwyższali dynamicznie po to, by móc niedługo zacząć stopy obniżać, choć po najnowszych danych sytuacja ta może ulec zmianie.
Jak ocenili analitycy PKO BP, dane z Czech to "duże zaskoczenie".
Główny ekonomista PKO BP Piotr Bujak skomentował, iż inflacja w Czechach "przebiła sufit", a w połączeniu z danymi z Węgier i Niemiec "wspiera" scenariusz, w którym w Polsce wzrost cen dobije w danych za styczeń do 10 proc. w ujęciu rocznym.
Przypomnijmy, że konsensus analityków zakłada w styczniowym odczycie dla Polski inflację na poziomie 9,3 proc. Dane zostaną pokazane we wtorek 15 lutego o 10.00.