Jeśli chodzi o tranzyt kolejowy, sytuacja za naszą wschodnią granicą zmienia się jak w kalejdoskopie. Jeszcze niedawno Ukraina blokowała przewóz towarów koleją przez swoje terytorium do Polski. Co oznaczało ogromne problemy dla polskiej gospodarki.
Dr Jakub Jakóbowski, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich, wskazuje, że wciąż najważniejszym dla kraju nad Wisłą jest białoruski korytarz kolejowy. To nim do Polski i Unii Europejskiej dociera najwięcej towarów z Chin. Tak dużo, że przepustowość terminali na granicy polsko-białoruskiej jednak maleje.
- Pandemia koronawirusa sprawiła, że transport kolejowy między Chinami a Europą bardzo wzrósł, jeśli chodzi o wolumen i wartość. To sprawiło, że główne korytarze transportowe przez Białoruś wyczerpały w dużej mierze swoją przepustowość. Alternatywą jest ukraiński korytarz — powiedział dr Jakub Jakóbowski w rozmowie z money.pl.
Długoterminowa blokada, jak dodał analityk OSW, miałaby destrukcyjny wpływ na rynek stali, jeszcze bardziej podnosząc jej cenę. Uderzyłaby m.in. w PKP LHS, która dostarcza surowiec do huty w Sławkowie, następnie zaś np. w branżę motoryzacyjną. Ostatecznie Polska i Ukraina zawarły porozumienie. Blokada zostanie zdjęta, a pula zezwoleń dla ukraińskich kierowców powiększona.
Wymiana sankcji na osi Białoruś-Litwa-Estonia
Porozumienie Polski z Ukrainą ministrowie infrastruktury podpisali w poniedziałek. Jednak jeden konflikt tranzytowy na wschodzie Europy niemal natychmiast zastąpił inny, który powstał na linii Białoruś-Litwa-Estonia. Wszystko zaczęło się od USA, które w połowie ub.r. wpisały Biełaruśkalij, potentata nawozów potasowych, na czarną listę podmiotów objętych sankcjami. Handel z koncernem dla sojuszników Stanów Zjednoczonych automatycznie stał się, delikatnie mówiąc, niewskazany.
Wilno po decyzji USA nie miało wyboru. Dla zachowania "bezpieczeństwa narodowego" rozwiązało umowę z koncernem o tranzycie nawozów, wysyłanych na eksport przez litewskie porty. To ogromny cios dla Białorusi, która jest jednym z największych producentów soli potasowych na świecie. Eksport nawozów stanowi ważne źródło twardej waluty dla reżimu Łukaszenki — wskazuje wyborcza.biz.
Ostatni pociąg z produktami koncernu Biełaruśkalij Litwa wpuściła 31 stycznia. Na odpowiedź z Mińska nie trzeba było długo czekać. Dwa dni później reżim Łukaszenki zapowiedział, że 7 lutego wstrzyma tranzyt kolejowy niektórych towarów z Litwy. Z informacji przekazanych przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych Białorusi wynika, że chodzi o "produkty ropopochodne, nawozy chemiczne i mineralne".
Mińsk odgryzł się Wilnu, ale zaraz otrzymał kolejny cios gospodarczy. Wymierzyła go Estonia. W czwartek premier Kaja Kallas poinformowała o zawieszaniu tranzytu olejów węglowych z Białorusi. W ten sposób nadbałtycki kraj "uszczelnia sankcje" nałożone przez Unię Europejską na białoruski przemysł petrochemiczny.
- Nie możemy dopuścić do żadnych nieścisłości, szczególnie w obecnej sytuacji bezpieczeństwa. Zależy od tego skuteczność sankcji nałożonych na reżim Łukaszenki, jak i nasza własna międzynarodowa wiarygodność i wpływy - oświadczyła premier Kallas. Dodając, jak podaje PAP, że Estonia zaproponuje na poziomie UE wprowadzenie sankcji na tę grupę produktów.
Rykoszetem w PKN Orlen
Wojnę kolejową za wschodnią granicą odczuje również Polska. Z Litwy przez Białoruś transportowane na Ukrainę są m.in. produkty z należącej do PKN Orlen rafinerii w Możejkach. Płocki koncern informuje, że paliwa przewożone będą alternatywną drogą. Jedną z opcji, najbardziej prawdopodobną, stała się trasa przez teren Polski.
- Jest to możliwe dzięki konsekwentnie prowadzonym przez PKN Orlen inwestycjom mającym na celu zwiększenie i dywersyfikację możliwości logistycznych, w tym zapewnienie stabilności dostaw do klientów. Temu służył właśnie zakup przez Orlen Lietuva 100 proc. udziałów w litewskiej spółce Mockavos Terminalas - stwierdził prezes Orlenu Daniel Obajtek. I dodał, że "dostawy paliw na Ukrainę są zabezpieczone".
Na napiętej sytuacji na Wschodzie, jak się okazuje, Polska może sporo zyskać. Taką opinię w rozmowie z money.pl wyraził m.in. Radosław Karwicki, zastępca redaktora naczelnego "Raportu Kolejowego", wydawanego przez Polską Izbę Producentów Urządzeń i Usług na Rzecz Kolei.
Polska może zyskać na białoruskich sankcjach
- Toczy się gra, w której nasz kraj może dużo zyskać. Okoliczności wymuszają na rządzie Litwy poszukania nowych dróg na Ukrainę, Turcję i dalej, a polskie szlaki wydają się naturalnym i najprostszym rozwiązaniem. Oczywiście istotna dla Litwy będzie ocena wielu czynników – czasu przejazdu czy też długości, zmian taboru, ale może się okazać, że Litwa nie ma alternatywy - twierdzi Radosław Karwicki.
Ekspert dodaje, że polski rynek przewozów towarowych może umocnić swoją pozycję jako "stabilny i pewny partner dla ruchu tranzytowego". - Ponadto na konflikcie może zyskać cała branża, szczególnie w kontekście planów LTG Cargo Polska, spółki zależnej Kolei Litewskich, która zapowiada inwestycje w Polsce na poziomie 47 mld euro, a które mają umożliwić dywersyfikację działalności i wzmocnienie udziału w Europie Zachodniej - dodaje wicenaczelny "Raportu Kolejowego".
Opinię Radosława Karwickiego podziela dr hab. Piotr Krajewski, ekonomista z Uniwersytetu Łódzkiego. - Koszty klimatyczne, które wiążą się z przeniesieniem tranzytu do Polski, powinny być mniejsze niż korzyści dla polskiej gospodarki. Jeśli ta zmiana będzie trwała, a nie tylko przejściowa, to możemy liczyć m.in. na powstanie nowych miejsc pracy na kolei - ocenia ekspert z UŁ.
Tak dobrze nie było niemal w całym dziesięcioleciu
Sankcje nakładane na Białoruś i vice versa mogą jeszcze bardziej pobudzić rynek przewozów towarowych, który i tak jest w dobrej kondycji. Tak wynika z nowego raportu Urzędu Transportu Kolejowego, podsumowującego 2021 r. na kolei.
UTK wyliczył, że pomimo pandemii koronawirusa w ubiegłym roku po polskich torach przewiezionych zostało 243,4 mln ton ładunków. Oznacza to wzrost o 9,1 proc. w porównaniu do 2020 r., a także o 3,1 proc. w odniesieniu do 2019 r.
"W ostatnim dziesięcioleciu tylko w 2018 r. masa przewiezionych ładunków była większa niż w minionym roku" - czytamy w raporcie UTK.
Urząd przewiduje świetlaną przyszłość przed tranzytem kolejowym. "W najbliższych latach kolej powinna zyskiwać jako niskoemisyjny, ale też najbardziej ekonomiczny środek transportu. Kolej, ze względu na swoją wydajność i najniższą emisję gazów cieplarnianych spośród innych form transportu, wpisuje się w założenia Zielonego Ładu. Celem, jaki w ZŁ stawia sobie Unia Europejska, jest redukcja emisji gazów cieplarnianych związanych z transportem o 90 proc. do 2050 r." - wskazuje UTK.