Fabryki zbrojeniowe pracują pełną parą, rośnie też produkcja amunicji i materiałów wybuchowych. Zachodni sojusznicy Ukrainy ścigają się z czasem, bo rosyjska machina wojenna nabrała tempa większego, niż się spodziewano.
Dane opracowane przez firmę konsultingową Bain & Company wykazały, że Rosja produkuje pociski artyleryjskie trzy razy szybciej niż sojusznicy Kijowa. Koszt ponoszony przez rosyjskie firmy stanowi ok. 1/4 kosztów ponoszonych przez Zachód. "Rosyjskie fabryki wyprodukują lub zregenerują w tym roku ok. 4,5 mln pocisków artyleryjskich w porównaniu z łączną produkcją około 1,3 mln sztuk amunicji w Europie i USA" - czytamy.
Mimo że USA oraz europejskie kraje z NATO przyśpieszyły inwestycje, zwiększając nie tylko moce produkcyjne swoich zakładów, ale też budując nowe fabryki amunicji to wciąż, jak ocenił brytyjski dziennik "The Economist", wąskim gardłem pozostaje niewystarczająca ilość materiałów wybuchowych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Potrzeby dla produkcji amunicji, czy komponentów do niej w postaci np. trotylu są globalne - tłumaczy money.pl Jacek Tarociński, analityk w zespole bezpieczeństwa i obronności Ośrodka Studiów Wschodnich.
Polska ważnym ogniwem
"The Economist" wskazuje, że ostatni duży europejski zakład produkujący trotyl znajduje się w Polsce. Zakłady Chemiczne "Nitro-Chem" S.A. to jednocześnie jeden z największych na świecie producentów trotylu i materiałów wybuchowych. Dostarcza je nie tylko na potrzeby krajowe, ale choćby szwedzkiej fabryce amunicji artyleryjskiej kalibru 155 mm w Karlskodze. Produkuje też bomby typu Mark 82 do myśliwców F-16, a w ramach kontraktu na lata 2023-2026 dostarcza trotyl do USA.
Zapytaliśmy "Nitro-Chem" o zamówienia i tempo produkcji w zakładach. Jak przekazała nam spółka, "z uwagi na newralgiczny dla bezpieczeństwa państwa charakter działalności, wielkość i tempo produkcji, jak również szczegóły organizacji pracy nie są informacjami podawanymi do publicznej wiadomości".
Spółka przyznała jednak, że zwiększa zatrudnienie, aby zapewnić płynność procesów produkcyjnych. "Zwiększanie zatrudnienia odbywa się w powiązaniu z planami rozwoju spółki, zwiększania produkcji oraz ma charakter ciągły i długookresowy. Tempo i wielkość produkcji, jak również harmonogram dostaw środków bojowych są adekwatne i proporcjonalne do skali zamówień, zarówno krajowych, jak i zagranicznych" - czytamy.
W przypadku nowych zamówień, istnieje możliwość dalszego zwiększania tempa produkcji z wykorzystaniem obecnego i budowanego obecnie potencjału - odpowiada nam "Nitro-Chem".
Bydgoski zakład jest jedną z pięciu spółek obok Mesko S.A., Zakładów Metalowych Dezamet S.A., Zakładu Produkcji Specjalnej Gamrat sp. z o.o. i Zakładów Elektromechanicznych Belma S.A należących do firm produkujących amunicję w ramach Polskiej Grupy Zbrojeniowej.
Polska, aby zaspokoić potrzeby krajowe, musi sprowadzać proch również z zagranicy, w tym z Niemiec.
Produkcja rośnie
UE w marcu uruchomiła program, który ma zwiększyć zdolności produkcyjne amunicji do 2 mln pocisków rocznie do końca 2025 r. Przeznaczyła na ten cel 500 mln euro. Dodatkowe 13 mln euro do funduszu dołożyła Norwegia, która nie jest członkiem UE, ale jest ze Wspólnotą zintegrowana licznymi programami.
248 mln euro Bruksela przekazała na produkcję prochu, a kolejne 124 mln euro na materiały wybuchowe. Na produkcję pocisków UE przeznaczy 90 mln euro.
Jak przyznaje Tarociński, Europa przespała dwa lata wojny i teraz nadrabia stracony czas. - Inwestycje, jak i sam proces produkcji wymagają czasu. Same materiały potrzebują go na tzw. odleżenie po produkcji. Ten czas liczony jest w tygodniach, a nawet miesiącach - zuważa ekspert OSW.
Rumuński premier Marcel Ciolacu zapowiedział, że pod Bukaresztem powstanie największa fabryka prochu w Europie. Inwestycja o wartości 400 mln euro otrzyma dofinansowanie z UE (47 mlne euro).
Jak dodaje Tarociński, od dwóch lat drastycznie wrosła produkcja amunicji również w Ameryce. - USA w pakiecie wsparcia subsydiowały jej produkcję - zaznacza.
Wystarczy wspomnieć, że do lata 2025 r. Amerykanie mają produkować 100 tys. pocisków miesięcznie. To drastyczny wzrost. USA startowały z poziomu 16 tys. miesięcznie przed rosyjską pełnoskalową inwazją na Ukrainę - dodaje ekspert OSW.
Rosja produkuje taniej
Produkcja pocisku i komponentów do nich to wysiłek, jaki muszą ponieść sojusznicy Ukrainy, jeśli chcą faktycznie wesprzeć Kijów w walce z Rosją. W marcu z inicjatywy Czech, wśród krajów UE udało się zebrać środki na zakup pierwszej partii 300 tys. pocisków artyleryjskich. W maju na front ponownie zaczęła trafiać amerykańska amunicja.
Z wyliczeń Bain & Company wynika, że koszt produkcji pocisków artyleryjskich ponoszony przez Zachód jest czterokrotnie wyższy niż w Rosji.
"Średni koszt produkcji pocisku 155 mm – a więc typu amunicji produkowanego przez kraje NATO – wynosi średnio około 4000 dol. za sztukę (...). Dla porównania koszt produkcji w Rosji to około 1000 dol. za pocisk kal. 152 mm używany przez rosyjskie siły zbrojne" - wynika z raportu.
- Produkcja jest droższa, ponieważ jest bezpieczniejsza, procesy produkcji są bardziej skompilowane, bardziej precyzyjne, ale ładunki spalają równomiernie, co powoduje, że mają większą moc rażenia - tłumaczy analityk OSW.
Dodatkowo konkurencja na rynku winduje cenę. - Mamy zglobalizowany rynek dostaw w krajach NATO. Producenci w poszczególnych krajach muszą zaspokajać potrzeby różnych odbiorców. W efekcie gigantyczny wzrost produkcji przełożył się na ceny. Producenci prześcigają się o komponenty, których możliwości produkcji są ograniczone – wskazuje Jacek Tarociński.
Dlatego Kijów zabiega o dostawy także z innych kierunków - Korei Płd., Australii, Pakistanu i Indii.
"Mówimy o różnych strategiach"
Nie tylko Ukraina otrzymuje wsparcie. Jak pisaliśmy w money.pl, rosyjski potencjał został niedoszacowany. Według źródeł w Pentagonie Moskwa kupowała rakiety od Korei Płn. i Iranu. Pośrednim wsparciem są również Chiny. Te jednak, według ustaleń japońskich mediów eksportują do Rosji środki chemiczne podwójnego zastosowania. To środki, które mogą również posłużyć do celów wojskowych - np. nitroceluloza używana jest też w produkcji farb, lakieru i tuszu. Ze względu na wysoką łatwopalność znajduje zastosowanie jako materiał do prochu strzelniczego i rakiet.
Rosja na razie wyprzedza Zachód w tempie produkcji pocisków artyleryjskich. Ma to dla niej znaczenie propagandowe. Jednak zdaniem analityka OSW porównywanie potencjałów produkcji pocisków Rosji i Zachodu mija się z celem.
Mówimy o dwóch różnych strategiach. Państwa NATO nie stawiają na artylerię w takim stopniu, jak Rosja. Te zadania pełni lotnictwo: F-16, Eurofightery czy Rafale. Bomby lotnicze są znacznie bardziej precyzyjne i mają większe zasięgi. Trzeba jednak zaznaczyć, że materiały wybuchowe do bomb lotniczych produkowane są w tych samych zakładach co pociski artyleryjskie 155 mm. Dlatego ich również dotyczy problem kosztów i możliwości produkcyjnych - ocenia Tarociński.
Pociski jednak mają bardzo istotne znacznie dla Kijowa. - Ukraina nie ma tego lotnictwa i przez pokolenia jeszcze mieć nie będzie. Dlatego też musi opierać swoje działania na artylerii - zaznacza ekspert.
- Minimalne zapotrzebowanie Ukrainy to milion pocisków kalibru 155 mm rocznie oraz milion innych: kalibru 105 mm czy rosyjskich 122 mm, 152 mm. Przez dwa lata wojny Zachód pomagał wypełnić te minimalne potrzeby. Jeśli Ukraina ma przejąć inicjatywę, prowadzić natarcie, aby odzyskiwać terytorium, musi budować rezerwy, te potrzeby więc będą się podwajać czy nawet potrajać – szacuje Jacek Tarociński.
Jak przyznaje, dotychczasowa produkcja w UE i USA jest niewystarczająca na tym etapie, aby w pełni pokryć zapotrzebowanie Ukrainy i jednocześnie tworzyć potencjał wewnętrzny. Przewiduje, że ten poziom produkcji osiągnie dopiero w 2025-26 r.
Przemysław Ciszak, dziennikarz money.pl
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl