Podczas wtorkowej debaty w TVN24 drugie pytanie skierowane do wszystkich komitetów wyborczych dotyczyło służby zdrowia. Politycy odpowiadali m.in. na pytanie, jak skrócić kolejki do lekarzy. Marcin Horała z PiS przekonywał, że rząd już je zmniejszył do niektórych specjalistów i podał przykład zaćmy. - Tu chodzi o to, żeby w kolejkach nie umierali ludzie chorujący na serce i nowotwory - ripostowała Izabela Leszczyna (PO).
Niemniej kolejki do leczenia zaćmy faktycznie są krótsze. Jak wynika z raportu przygotowanego przez SwiatPrzychodni.pl, do kwietnia 2019 roku średnio na zabieg usunięcia zaćmy czekało się 600 dni, ale w niektórych przypadkach nawet 3 lata. Obecnie jest to ok. 200 dni. Wszystko za sprawą zniesienia w kwietniu limitów na te zabiegi. Szpitale więc robią tyle zabiegów, ile mogą, i dostają za nie pieniądze.
Niestety, nie wszystkie regiony odnotowały tak dobry wynik. Dla porównania w województwie lubuskim sytuacja w przypadku rezonansu nie zmieniła się, a w przypadku oczekiwania na tomografię nawet wydłużyła się o 20 dni. Skróciły się natomiast kolejki na zabiegi usuwania zaćmy: z 253 dni w marcu do 127 dni w sierpniu.
Cóż jednak z tego. Pacjenci poddający się takiej operacji w Polsce nie mogą dopłacić do lepszych soczewek. Jak już pisaliśmy w money.pl, w czeskich klinikach, ale będących własnością Polaków i z rodzimą kadrą lekarską, pacjenci dopłacają ok. 800 zł za lepsze soczewki. Żeby się na nie zdecydować w polskich warunkach, trzeba by całość leczenia przeprowadzić w prywatnej klinice i zapłacić 3,5 tys. zł.
Wszystko dlatego, że NFZ zakazuje dopłacania do zabiegów refundowanych. - Soczewki do wnętrza oka wszczepiane są zaledwie od 25 lat, więc jest to stosunkowo młoda dziedzina. W tak krótkim czasie przeszliśmy już przez erę soczewek ze szkła, silikonu, polimetakrylatu i różnych rodzajów akrylu - mówi Grażyna Zajkowska, lekarz okulista specjalizujący się w leczeniu zaćmy.
Jej zdaniem wiele jest udokumentowanych zalet soczewek droższych: mały odsetek występowania zaćmy wtórnej, eliminacja efektu lustra dzięki modyfikacji części wtórnej, eliminacja rozbłysków - istotna przy prowadzeniu pojazdów w nocy.
- Najdroższe soczewki posiadają dodatkowe cechy: żółty filtr imitujący kolor naturalnej soczewki niwelujący szkodliwy wpływ niebieskiego światła na siatkówkę, usuwają też całkowicie wady wzroku, w tym astygmatyzm. Soczewki standardowe spełniają swoją podstawową funkcję, ale wzrok jest naszym najcenniejszym zmysłem, przez który dociera do nas 80 proc. bodźców, dlatego to do pacjenta powinna należeć decyzja, czy chcę dopłacić do soczewek z dodatkowymi cechami - podsumowuje Zajkowska.
Kluczowa decyzja
Na to jednak nie zgadza się NFZ, choć wcześniej nie było z tym problemów. Do roku 2013 r. powszechną praktyką, zarówno w placówkach państwowych, jak i prywatnych, było umożliwienie pacjentom dopłat do wyższego standardu świadczeń niż te gwarantowane przez NFZ. Co się stało w 2013 r.? Sensor Cliniq - prywatna placówka okulistyczna - została po kilkunastu latach działalność ukarana przez mazowiecki oddział NFZ odebraniem kontraktu.
Powodem było pobieranie dopłat od pacjentów za wyższą jakość soczewek. Co ciekawe, sprawę legalności dopłat sprawdzała też warszawska Prokuratura Rejonowa. Nie doszukała się znamion przestępstwa, a Sąd Okręgowy w Warszawie już w 2014 r. postanowił nie uwzględniać zażalenia NFZ na ustalenia prokuratury.
Mimo tego kliniki w całym kraju, zgodnie z interpretacją NFZ z 2013 r., z obawy o konsekwencje, zlikwidowały możliwość dopłat do lepszych soczewek. Ta decyzja NFZ budzi też wątpliwości NIK. W 2017 r. Izba stwierdziła, że "zasadnym jest kontynuowanie działań mających na celu umożliwienie świadczeniobiorcy wyboru ponadstandardowego wyrobu medycznego".
To tylko interpretacja?
Prawo do takiego wyboru popierają też niezależne organizacje, m.in. Polski Związek Niewidomych, Polskie Towarzystwo Okulistyczne czy Instytut Praw Pacjenta i Edukacji Zdrowotnej, a także prawnicy. "Ani Konstytucja, ani żadna ustawa, nie nakazuje korzystania wyłącznie ze standardowych świadczeń leczniczych, pod rygorem utraty prawa ze składki i nie zabrania współfinansowania świadczeń w ponadstandardowym zakresie" - napisał w swojej opinii konstytucjonalista dr Ryszard Piotrowski.
Potwierdza to również adwokat Paulina Kieszkowska-Knapik z Kancelarii KRK Kieszkowska Rutkowska Kolasiński. - W polskim prawie nie tylko brak jest podstawy prawnej do odmawiania pacjentowi prawa wyboru metody leczenia za dopłatą, czyli tzw. współpłacenia, ale wręcz ustawa o świadczeniach wprost je dopuszcza - mówi.
W jej ocenie świadczenie gwarantowane zdefiniowane jest prawnie jako świadczenie opieki zdrowotnej finansowane w całości lub współfinansowane ze środków publicznych na zasadach i w zakresie określonym w ustawie. Ponadto art. 35 tzw. ustawy o świadczeniach mówi, że leki i wyroby powinny być w szpitalach darmowe tylko w zakresie koniecznym.
- W zakresie lepszym niż "konieczny" pacjent powinien mieć wybór. NFZ konsekwentnie, choć za każdym razem z inną argumentacją, odmawia rozliczania świadczeń, do których ponad standard dopłacił pacjent. Karze nawet szpitale i lekarzy, którzy umożliwiali pacjentom wybór. I dzieje się tak nadal mimo kilku ważnych wyroków sadów, które NFZ przegrał. Przede wszystkim dotyczy to leczenia zaćmy, ortopedii oraz stomatologii - mówi Paulina Kieszkowska-Knapik.
O powody takiej interpretacji tych samych przepisów zapytaliśmy w NFZ. Do czasu opublikowania tego artykułu nie otrzymaliśmy jednak odpowiedzi.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl