Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
oprac. Marcin Walków
|
aktualizacja

Zaczynali od jednego samolotu, dziś są największą linią w Europie. Za sukcesem stoi człowiek z kontrowersyjnymi pomysłami

14
Podziel się:

Nieważne, co mówią, ważne, żeby mówili - to motto zdaje się przyświecać szefowi tanich linii lotniczych Ryanair. Michael O'Leary przyznaje, że jego kontrowersyjne wypowiedzi i pomysły dają irlandzkiemu przewoźnikowi bezpłatny rozgłos. Trudno uwierzyć, że historia Ryanaira rozpoczęła się od małego, 15-miejscowego samolotu. Dziś ma ich ponad pół tysiąca i jest największą linią lotniczą na kontynencie.

Zaczynali od jednego samolotu, dziś są największą linią w Europie. Za sukcesem stoi człowiek z kontrowersyjnymi pomysłami
Embraer EMB-110P1 Bandeirante był pierwszym samolotem linii lotniczych Ryanair. Założono je 28 listopada 1984 r. (GFDL 1.2, Wikimedia Commons, Torsten Maiwald)

Ryanair powstał 28 listopada 1984 r. jako Danren Enterprises. Wkrótce potem zmienił nazwę na tę, którą znamy do dziś. Pierwszy rejs odbył się 8 lipca 1985 r. na trasie z Waterford do Londyn Gatwick. Połączenie było obsługiwane 15-miejscowym turbośmigłowym samolotem Embraer 110 Bandeirante. Kabina była tak niska, że przyjmowano stewardessy o wzroście nie wyższym niż 158 cm. Lot do Londynu odbywał się o 8:30, a rejs powrotny startował 12 godzin później. Połączenie skierowane było do miejscowych biznesmenów, aby mogli wrócić do domu na noc. Rocznie Ryanair przewoził wtedy 5 tys. pasażerów.

Dziś Ryanair ma ponad 500 samolotów, którymi lata do ponad 35 krajów na ponad 2,1 tys. tras. Pod parasolem Ryanaira powstała grupa skupiająca wokół siebie również takie linie lotnicze jak Malta Air, Lauda i Buzz. Kilka tygodni temu Ryanair poinformował o rekordowym zysku wypracowanym w półroczu od kwietnia do końca września. Tani irlandzki przewoźnik zarobił w tym czasie 1,371 mld euro i przewiózł 95,1 mln pasażerów. Wskaźnik wypełnienia samolotów wyniósł 94 proc.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Odleciał bez pasażerów. Kuriozalna sytuacja podczas lotu do Krakowa

Michael O'Leary. Guru taniego latania

Ojcem sukcesu i twarzą Ryanaira jest kontrowersyjny szef Michael O'Leary uznawany za guru taniego latania. Dołączył do firmy w 1988 r., a sześć lat później został jej dyrektorem generalnym (CEO). Kim jest? Trochę bliżej poznać go można za sprawą jednego z rozdziałów książki "Lunch z ludźmi sukcesu. 52 spotkania z tymi, którzy zmieniają świat" (Wydawnictwo Znak Literanova, 2022). To zbiór wywiadów, które dziennikarze "Financial Times" przeprowadzali ze znanymi osobami podczas lunchu.

"Zanim został pyskatym dyrektorem generalnym, był doradcą podatkowym, a jeszcze wcześniej synem biznesmena kosztownie wykształconym w paru najlepszych irlandzkich szkołach" - opisuje O'Leary'ego autorka. W 2018 r. Forbes szacował jego majątek na 1,1 mld dol.

Michael O'Leary dziennikarkę Pilitę Clark zaprosił nie do ulubionej restauracji, a... do swojego gabinetu na terenie dublińskiego lotniska, gdzie czekał na nią z paczkowanym bajglem.

Zapadła niezręczna cisza. Od szefa tanich linii lotniczych, który groził, że każe pasażerom płacić za toaletę, nie można spodziewać się bankietu. (...) Dla siebie załatwił nędznie wyglądającą sałatkę z kurczakiem zatopioną w grubym plastiku, także z jakiegoś pobliskiego baru na lotnisku. Pojawia się asystentka z dwiema kawami na wynos. Tak zaczyna się lunch z jednym z najbardziej znanych, najmniej lubianych i nieprawdopodobnych dyrektorów linii lotniczych na świecie - pisze Pilita Clark.

Biuro prasowe Ryanaira odmówiło umówienia spotkania poza biurem, w jednej z dublińskich restauracji. "Lunch z dyrektorem Ryanaira będzie lunchem godnym Ryanaira: przy biurku, zupełne minimum, oszczędność na wszystkich kosztach" - czytamy dalej. I te słowa najkrócej streszczają filozofię, która stoi za sukcesem irlandzkich tanich linii lotniczych. I choć rozmowa odbyła się w 2009 r., ta filozofia cały czas jest aktualna.

Ryanair. Model taniej linii lotniczej

Już wtedy Ryanair, w przeciwieństwie do dużych linii lotniczych z kilkudziesięcioletnią tradycją, oparł się recesji, zajął drugie miejsce pod względem kapitalizacji rynkowej wśród linii lotniczych. Wyprzedziły go tylko... Singapore Airlines.

Recesja strąciła większe, starsze linie lotnicze całego świata w otchłań strat. Ryanair radził sobie znacznie lepiej, łącząc przeciętną cenę za bilet w wysokości zaledwie 32 euro z bezlitosnym cięciem kosztów oraz zwiększaniem przychodów dzięki pobieraniu opłat za wszystko, od odpraw przez internet po zakup kubka kawy na pokładzie - napisano w książce.

Nie inaczej było, gdy świat ogarnął kryzys spowodowany pandemią COVID-19. Gdy w 2020 r. IATA wyliczała, że statystycznej linii lotniczej gotówki wystarczy średnio na dwa miesiące, CAPA donosiło, że w Europie to tani przewoźnicy - Ryanair i Wizz Air - są w najlepszej sytuacji. Ich rezerwy gotówki wystarczały na blisko pół roku.

Operując na jednym typie samolotu - Boeingu 737 - Ryanair mógł wykazać się dużą elastycznością w otwieraniu i zamykaniu baz na lotniskach, siatce połączeń. Oszczędza też na kosztach utrzymania i serwisowania samolotów. Wybiera oddalone od centrów miast lotniska, na których obowiązują niższe opłaty.

- Nasz idealny pasażer to ktoś przytomny i z kartą kredytową, a do tego stosujący się do prostych instrukcji zmierzających do obniżenia kosztów do minimum - powiedział O'Leary w rozmowie z dziennikarką "FT".

W pierwszym półroczu roku finansowego 2022-2023 statystyczny pasażer Ryanaira wydaje już 23 euro na dodatkowe usługi: pierwszeństwo wejścia na pokład, wybór miejsca albo dodatkowy bagaż.

O'Leary od lat zapowiada przejście na emeryturę

"W O'Leary'm uderza jakaś dziwna prostota. Sukces uczynił z niego jednego z najważniejszych szefów lotniczych, jego nazwisko wciąż jest na ustach kolegów, jego model działalności naśladuje się na całym świecie. (...)" - czytamy dalej o szefie Ryanaira, który nie nosi krawata.

"Nie ma BlackBerry, na jego biurku nie stoi komputer. Twierdzi nawet, że nie ma adresu mailowego" - pisze Clark. I dodaje, że codziennie pracownicy zostawiają O'Leary'emu dwa papierowe sprawozdania: jedno o sprzedaży, drugie o punktualności, które pozwalają mu zorientować się w funkcjonowaniu firmy.

"A jednak jego obraz świata ma dziwne luki" - dodała. Bo gdy spytała go o inne znane postaci ze świata linii lotniczych, nie kojarzył nazwisk prezesów największych azjatyckich przewoźników.

O'Leary już w 2009 r. zapowiadał, że "za dwa-trzy lata" przejdzie na emeryturę. - Pod pewnym względem jestem naszym najlepszym sprzedawcą - stwierdził, wyjaśniając, że rolę "czarnego charakteru jak z kreskówki" odgrywa dla dobra jego linii z uwagi na darmowy rozgłos, jaki w ten sposób zapewnia Ryanairowi.

I to działa. Ilekroć pojawia się w Polsce, by ogłosić nowe połączenia, zawsze powie coś kontrowersyjnego. A to nazwie Centralny Port Komunikacyjny "głupim pomysłem" i porówna go do stawiania zamków na piasku. O przebudowie portu lotniczego w Radomiu powie zaś, że to "budowa lotniska pośrodku niczego". W czasie pandemii mówił zaś, że "osoby niezaszczepione nie powinny cieszyć się takimi samymi wolnościami jak osoby, które zostały w pełni zaszczepione i przyjęły dawki przypominające".

Co Michael O'Leary myśli o pasażerach i pracownikach?

"Jego nieustające obsesyjne cięcie kosztów, nie mówiąc już o niewyparzonym języku, przyciągają jednak również uwagę mniej przychylną: istnieje na przykład strona internetowa ihateryanair.co.uk poświęcona, jak się z niej dowiadujemy, najbardziej znienawidzonym liniom lotniczym na świecie" - pisze Clark.

Dziś strona ta działa pod adresem ihateryanair.org, ale główna fala krytyki przesunęła się w stronę mediów społecznościowych, takich jak Twitter i Facebook. Nie brakuje skarg na oczekiwanie miesiącami na zwrot pieniędzy za odwołane rejsy. Albo "rozsadzanie" rodzin i znajomych, choć mają jedną rezerwację, by skłonić do płatnego wyboru zajmowanych miejsc. Ci zaś, którzy zapłacili, aby wybrać miejsce przy oknie, wrzucają zdjęcia... fotela przy ściance bez okna.

Admin kont społecznościowych Ryainaira najczęściej odpowiada w stylu godnym wypowiedzi szefa tych linii lotniczych.

Studenci wychodzą z tych szkół [MBA - przyp. red.] z "Klient ma zawsze rację". Brednie! Klient zazwyczaj nie ma racji! I jeszcze: "Pracownicy to moje najważniejsze zasoby". Bzdury! Pracownicy to zwykle twój największy koszt - cytuje O'Leary'ego Clark, dodając, że nie ma pewności, czy powiedział to wszystko całkiem na serio.

Na serio buntują się pracownicy Ryanaira. Strajki mniej lub bardziej regularnie wybuchają od Portugalii, przez Francję, Niemcy po Włochy. Jednym z głównych zarzutów jest stosowanie prawa irlandzkiego, a nie krajowego, co jest mniej korzystne dla personelu pokładowego czy pilotów.

Marcin Walków, dziennikarz i wydawca money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(14)
WYRÓŻNIONE
Grr
2 lata temu
Co jest kontrowersyjnego w powoedzeniu że CPK i Radom to głupota?
Grzegorz
2 lata temu
Latając na krótkich trasach nigdy nie wybiorę tradycyjnych linii lotniczych, bo są zbyt drogie i latają tylko na główne lotniska. Pomijam już fakt że LOT jeśli nie wypełni samolotu, odwołuje loty i upycha pasażerów na innych lotach. W czasie pandemii był czas że tylko Ryanair latał z Anglii mimo, że samoloty były wypełnione w połowie. Pozatym czas to pieniądz a oni są z reguły punktualni, bo załoga ma płacone tylko za czas przelotu, więc się stara być na ziemi krótko. Od czasu wymiany siedzeń na cieńsze mam sporo luzu. Nie są może najlepszą linią lotniczą ale za małe pieniądze jestem na miejscu i na czas. A przy wylocie poza główne lotniska nie mają drogiej konkurencji.
Podróżnik
2 lata temu
Trochę latam, różnymi liniami i takimi które uchodzą za luksusowe jak Emirates czy Quatar airways i tzw. tanimi jak Rayanair, Vetjet, Jetstar itp. Ryanair leciałem jakieś 40 razy na różnych trasach, nie tylko dlatego że tanio, ale często to było jedyne bezpośrednie połączenie i jakoś nigdy nie miałem problemów. Wizz owszem wielu znajomych miało problem że odwołali im lot. Syf w samolocie? Owszem trafiłem raz w LOT. Co do warunków to jakaś masakrycznie mała ilość miejsca to mit. Mam 185 cm wzrostu i jakoś mieszczę się bez problemu, siostrzeniec który ma 194 cm też więc bez cudowania. Ogólnie jeśli leci się 2, 3 czy 4 godziny to różnica między tanimi a drogimi liniami się zaciera. Ani obiadu po drodze nie potrzebuję, ani różnica w wygodzie siedzeń nie jest tak istotna. Co innego na długich trasach, do Azji czy Australii ale tu z kolei z taniością linii bywa różnie. Większość tanich linii nie lata na długich trasach a jeśli już to taki np. scoot do Bangkoku potrafi kosztować prawie tyle samo co Emirates czy Qatar z tą różnicą że te dwie ostatnie latają z Polski a scoot z Berlina to jak podliczy się wszystko, nie raz wychodzi drożej. Co w Ryanair jest wkurzające to wprowadzona kilka lat temu polityka bagażowa. Często lataliśmy podręczny + jeden nadawany na dwie osoby. Teraz się tak nie da, więc albo trzeba kupować bilety osobno, albo płacić za niekoniecznie potrzebny bagaż.
NAJNOWSZE KOMENTARZE (14)
rls
2 lata temu
Często latam między Pyrzowicami a Warszawą. Lot trwa 35 minut, krócej niż między Kędzierzynem, a Opolem. Za każdym razem, jest drożdżówka i woda mineralna na pokładzie samolotu, a w pociągu nic nie dostaję. Zamiast miejsca na drożdżówki wstawili by rząd foteli , było by bardziej opłacalnie.
Piotr
2 lata temu
dziękujmy Majkelowi, że rozruszał rynek lotów w Europie. Linie narodowe to przestarzałe molochy ze słabiutka ofertą. Ryanairem i Wizzairem, które wszak denerwują mnie polityką cenową, nielogiczną często, można polecieć w fajne miejsca. Sam leciałem do/z takich miast jak Bordeaux, Lyon, Santander, Saragossa, Santiago de Compostela, Turku, gdzie raczej by LOT, Air France, ani Iberia taniej i szybciej by nie doleciały.
Piotr
2 lata temu
ja bym ich nie nazwał tanimi, tylko niskokosztowymi. Tani to faktycznie miałem lot z Santiago de Compostela na La Palme za 27 EUR, ale już przelot z WMI na Sycylię, Korfu, Kretę za 300 zł bez bagażu w jedną stronę to nie jest tanio...
Podróżnik
2 lata temu
Trochę latam, różnymi liniami i takimi które uchodzą za luksusowe jak Emirates czy Quatar airways i tzw. tanimi jak Rayanair, Vetjet, Jetstar itp. Ryanair leciałem jakieś 40 razy na różnych trasach, nie tylko dlatego że tanio, ale często to było jedyne bezpośrednie połączenie i jakoś nigdy nie miałem problemów. Wizz owszem wielu znajomych miało problem że odwołali im lot. Syf w samolocie? Owszem trafiłem raz w LOT. Co do warunków to jakaś masakrycznie mała ilość miejsca to mit. Mam 185 cm wzrostu i jakoś mieszczę się bez problemu, siostrzeniec który ma 194 cm też więc bez cudowania. Ogólnie jeśli leci się 2, 3 czy 4 godziny to różnica między tanimi a drogimi liniami się zaciera. Ani obiadu po drodze nie potrzebuję, ani różnica w wygodzie siedzeń nie jest tak istotna. Co innego na długich trasach, do Azji czy Australii ale tu z kolei z taniością linii bywa różnie. Większość tanich linii nie lata na długich trasach a jeśli już to taki np. scoot do Bangkoku potrafi kosztować prawie tyle samo co Emirates czy Qatar z tą różnicą że te dwie ostatnie latają z Polski a scoot z Berlina to jak podliczy się wszystko, nie raz wychodzi drożej. Co w Ryanair jest wkurzające to wprowadzona kilka lat temu polityka bagażowa. Często lataliśmy podręczny + jeden nadawany na dwie osoby. Teraz się tak nie da, więc albo trzeba kupować bilety osobno, albo płacić za niekoniecznie potrzebny bagaż.
Wojtek
2 lata temu
Prawo Kopernika: fałszywy pieniądz wypiera pieniądz prawdziwy, fałszywa linia lotnicza wypiera prawdziwe. Czemu? Bo Europa zbiedniała na tyle, że każdy grosz się liczy, ludzie znoszą upokorzenia ale mają taniej. Aby ludzie nie dawali się nabierać przydały by się klasy lub gwiazdki linii lotniczych, wtedy klienci zrozumieją, że Raynair to minus pięć gwiazdek hotel albo wagon klasy "Kalkuta w godzinach szczytu."