Propozycja, by sklepy można było otwierać w niedziele w miejscowościach turystycznych w trakcie sezonu, wyszła z kręgów samorządowych. Zdarza się bowiem, że przed jedynymi otwartymi w takich miejscach sklepami gromadzą się kilkudziesięcioosobowe kolejki.
Przepisy liberalizujące zakaz handlu w miejscowościach turystycznych działają choćby we Francji czy Austrii.
W polskim rządzie również pojawiały się podobne pomysły, mające ułatwić życie turystom, którzy często nie mają jak zrobić zapasów, poza tym mogą potrzebować wielu towarów po przyjeździe w niedzielę na wczasy.
- Nic takiego nie planujemy - mówi jednak w rozmowie z Onetem Janusz Śniadek, poseł PiS i były przewodniczący "Solidarności". Jego zdaniem nie ma szans na otwarcie sklepów w kurortach turystycznych, bo to otworzyłoby kolejną lukę do nadinterpretacji.
- Tak naprawdę chodzi o to, by móc handlować - mówi Śniadek. - Nie ma na to naszej zgody i chcemy tak zmienić przepisy by prawo handlu w niedzielę miały tylko te punkty, w których obroty z działalności pocztowej przekraczają 50 proc. wszystkich dochodów. To ukróci naginanie przepisów - zapewnia.
Dodaje jednak, że cały czas działać w niedzielę będą mogły te sklepy, w których właściciel lub ktoś z jego rodziny sam stanie za kasą.
- Można powiedzieć, że ja firmuję te zmiany, które chcemy przeprowadzić i z całą stanowczością stwierdzam: one mają iść w kierunku zaostrzenia przepisów, a nie ich libelaryzacji - dodaje.