W szoferce jednego z samochodów ciężarowych, które w czerwcowy poranek stały przy drodze S8 niedaleko Wrocławia 42-letni Piotr Lewczuk z Bielska Podlaskiego wlewa wrzątek do wielkiego białego termosu. W powietrzu unosi się zapach kawy. Jeszcze tego samego dnia musi dojechać do Białegostoku, więc kofeina się przyda. Pytam, co sądzi o zakazie wyprzedzania przez samochody ciężarowe na wszystkich drogach szybkiego ruchu w Polsce, który uchwalił Sejm.
- Ciężarówki, które jadą 85 km/h, zamiast 89 km/h też dojadą do celu i przy okazji będzie niższa norma spalania. Ile można zyskać, jadąc trochę szybciej? 15 minut? - odpowiada kierowca, który jest w tej branży od 15 lat i prowadzi swoją firmę.
Po chwili namysłu dodaje: - Ten zakaz nie ma sensu, bo jak ktoś robi to teraz, to będzie wyprzedzać nadal. Jak ktoś musi być pierwszy, to i tak będzie jechał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zakaz wyprzedzania ciężarówek a bezpieczeństwo
Ministerstwo Infrastruktury tłumaczy, że w ten sposób zostanie ukrócony proceder polegający na wyprzedzaniu się samochodów ciężarowych przy różnicy prędkości wynoszącej 1-2 km/h. Mówi się o tym "wyścigi słoni". Prowadzą one do zatorów na autostradach.
Od zakazu będzie jednak wyjątek. Będzie można to robić, gdy wyprzedzany pojazd "porusza się z prędkością znacznie mniejszą od dopuszczalnej".
To kuriozalny zapis. Co to znaczy 'znacznie niższa prędkość'? Czyli mogę wyprzedzać kogoś, gdy jedzie 70 km/h, a ja 80 km/h? - zastanawia się Jakub Zawadzki ze Stowarzyszenia Klub Polskiego Trakera, które zrzesza ok. 2 tys. zawodowych kierowców.
Renata Rychter, dyrektor Departamentu Transportu Drogowego w Ministerstwie Infrastruktury, w trakcie niedawnego posiedzenia komisji infrastruktury tłumaczyła, że chodzi o różnicę w prędkości wynoszącą 10 km/h.
Asp. Przemysław Ratajczyk z KWP we Wrocławiu zwraca jednak uwagę, że przepisy są szersze i nie dotyczą tylko "wyścigów słoni".
To zakaz wyprzedzania każdego innego pojazdu przez ciężarówki - podkreśla.
"Nie mamy kultury jazdy"
- To tragedia - mówi z dezaprobatą Mariusz z Włocławka. - Mam płacone z kilometra, więc dla mnie to spora różnica. Będzie przede mną jakiś pan jechał 80 km/h, to go nie wyprzedzę, tylko będę się za nim męczyć - stwierdza 30-latek. Jak mówi, ma do spłacenia kredyt hipoteczny, którego rata wynosi obecnie 4,2 tys. zł.
- Dziennie robię 650-800 km, a w skali miesiąca 10 tys. km. Zarabiam 7-7,5 tys. zł i myślę, że bez wyprzedzania stracę więcej niż 500 zł. Ale dla mnie prawko jest jak ręka dla chirurga. Trzeba jeździć przepisowo. Jak braknie mi 100 km do domu to wolę stanąć, wyrobić dziewiątkę (łączny czas jazdy w cyklu dobowym, to dziewięć godzin - przyp. red.) i bez stresu jechać później - kwituje.
Jego zdaniem jadąc 89 km/h, w ciągu minuty wyprzedzi inną ciężarówkę poruszającą się z prędkością 80 km/h.
To jest moment. A ludzie mówią o wyprzedzaniu trwającym 5 minut. Może jak jeden i drugi ciągnie po dziewięć złotych (w slangu kierowców możliwość jazdy do 90 km/h - przyp. red.), to wtedy jest 'wyścig słoni'. Dwóch upartych kierowców, którzy będą się ścigać. Nie mamy kultury jazdy - podkreśla Mariusz.
"Niemiec zwolni i wpuści"
Słowo "kultura" jest przez naszych rozmówców odmieniane przez wszystkie przypadki. Bez względu na to, czy ktoś dopiero zaczyna przygodę z "dróżką", czy już jeździ od wielu lat.
- Na trasie Warszawa-Łódź jest zakaz, a i tak się wyprzedzają. Wątpię, czy zakaz zmieni czyjś nawyk. Jak ktoś jest człowiekiem wyrozumiałym i miłym dla innych, to i tak go przepuści, a nawet zwolni. Kiedy jadę dwa-trzy oczka niżej, to zwolnię, żeby przepuścić. A inny jedzie oczko więcej, specjalnie dusi innego i dwa auta jadą równo. Tu nie chodzi o zakaz, tylko o to, co kto ma we łbie - mówi Piotr Lewczuk.
Stojący przy szoferce jego ojciec Leon potakuje. Przypomina, że na autostradzie A12 łączącej Berlin ze Świeckiem zakaz wyprzedzania obowiązuje na odcinku 60 km, a mimo to "wszyscy grzecznie jadą".
Tam są kamery i duże kary. W kwestii kultury wszystko zależy od człowieka. Ten, co musi wyprzedzać, to wszędzie będzie wyprzedzać. Ale jak wiszą kamery, to wyprzedzać nie będzie. Jak się wjeżdża do Polski, to słychać na CB radio "no, to teraz ogień na tłoki, jesteśmy w kraju wolności" - relacjonuje.
Marcin jest kierowcą zawodowym od pięciu lat, od dwóch pracuje dla firmy z Niemiec.
- Problemem są same zachowania kierowców, ale też infrastruktura w Polsce. Czasem natężenie ruchu jest tak duże, że gdy jest możliwość, to kierowcy próbują nadrabiać, chociaż wyprzedzanie przy niewiele wyższej prędkości nie ma sensu. W Niemczech jest inna kultura jazdy. Niemiec zwolni i wpuści. U nas i tak będą łamać przepisy albo jeden drugiemu będzie siedział na zderzaku - opowiada przez telefon.
- Gdy jest zbyt duży odstęp między ciężarówkami, to ktoś zawsze będzie chciał się wcisnąć, jednocześnie blokując lewy pas. Wszystko wynika z kiepskiej logistyki. Firmy chcą wszystko na już. Są nakładane kary za spóźnienie, gdy weźmie się ładunek z giełdy albo idzie coś na bieżącą produkcję. Wtedy może stanąć łańcuch dostaw. I kierowcy się stresują, wrzucają kilka oczek więcej, żeby te kilka km więcej przejechać - dodaje.
Marcin ma jednak stawkę godzinową i zarabia bez względu na to, czy stoi w korku po wypadku, czy wyładowuje towar. - Dzięki temu mam dobrze ułożoną robotę i nie muszę się spieszyć. Mogę jechać i 78 km/h, i 85 km/h. I nikt mnie nie pogania - przyznaje.
Odcinkowe zakazy
Według danych Komendy Głównej Policji w 2022 r. z winy kierujących doszło do ponad 19 tys. wypadków, zginęło 1621 osób. Rany odniosło ponad 22 tys. osób.
Za 13 945 zdarzeń odpowiadają kierowcy samochodów osobowych (72 proc.), natomiast kierowcy ciężarówek powyżej 3,5 t za 1691 (8,7 proc.). Samochodów osobowych jest jednak znacznie więcej. W 2022 r. ich liczba wyniosła prawie 26,5 mln, natomiast ciężarowych ok. 3,7 mln.
- Kto odpowiada za więcej wypadków - kierowcy ciężarówek czy osobówek? Niech się wezmą za osobówki, a nie za duże auta. Ich plan to dno. Może warto pomyśleć o odcinkowym zakazie jak na A4, tylko że w całej Polsce? W Niemczech są odcinkowe zakazy np. w godzinach 7-15 i nikt wtedy nie wyprzedza - mówi Mariusz.
To propozycja, którą słyszymy od większości kierowców. Jeśli Sejm chce wprowadzać zakaz wyprzedzania, to niech on działa w określonym czasie - mówią. Stowarzyszenie Trakerów zebrało 10 tys. podpisów pod petycją zakładającą zmiany w ustawie.
Wprowadźmy tak jak na Zachodzie godzinowe zakazy wyprzedzania na danych odcinkach - np. na A1 Toruń-Włocławek czy na A4 pod Wrocławiem. Zacznijmy małymi krokami. Komu przeszkadza wyprzedzanie przez ciężarówkę w nocy, gdy ruch jest ograniczony? - zastanawia się Jakub Zawadzki.
Pojawiają się pomysły blokad
Według danych policji w 2022 r. tylko na Dolnym Śląsku odnotowano 556 wykroczeń związanych z nieuprawnionym wyprzedzaniem przez pojazdy ciężarowe. W 26 przypadkach sprawa trafiła do sądu, w pozostałych kierowcy zostali ukarani grzywną w wysokości 1 tys. zł. Do tego po zmianie przepisów będzie 8 pkt karnych, chociaż pierwotnie zakładano 15 pkt.
- Wystarczą trzy mandaty i można się pożegnać z prawem jazdy. Brakuje 100 tys. kierowców, więc te zmiany do niczego dobrego nie doprowadzą. Powinniśmy zachęcać do jeżdżenia, a nie zniechęcać - ocenia Zawadzki.
Wymieniona przez niego liczba i tak może być zaniżona. Jak pisaliśmy na money.pl, szacuje się, że potrzeba 150 tys. kierowców zawodowych.
Darmowe autostrady. Rząd dał zielone światło
Nie wszyscy przyjmują zmiany ze spokojem. Na internetowych forach dla kierowców zawodowych pojawiają się pomysły blokad na zjazdach i niewpuszczania innych z lewego pasa. To miałby być odwet na osobówkach.
- Zdarza się, że słyszę w Polsce na radiu, że ktoś specjalnie przytrzymuje pas, żeby osobówki tam nie szły. To po prostu złośliwość kierowcy - komentuje Mariusz.
Piotr Bera, dziennikarz money.pl