O sprawie pisze "Rzeczpospolita" i przypomina, że CBA nie ma już licencji na oprogramowanie Pegasus. Tym samym nie może go używać. To jednak nie oznacza, że sprawą nie może zainteresować się prokuratura. Śledczy skupili się na wątku dokonanego okrężną drogą zakupu oprogramowania, na co wskazali w swoim doniesieniu posłowie Lewicy.
Prokuratura prowadzi czynności sprawdzające
Główny zarzut opozycyjnych polityków dotyczy faktu, że środki na ten cel zostały przeznaczone z Funduszu Sprawiedliwości. Zgodnie jednak z przepisami służby - w tym i CBA - mogą być finansowane wyłącznie z budżetu państwa.
Wydano 25 milionów złotych z naruszeniem dyscypliny finansów publicznych i nikt nie poniósł za to konsekwencji. My się ich domagamy – wskazuje w rozmowie z "Rz" poseł Wiesław Szczepański z Lewicy, jeden z sześciu autorów doniesienia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Poseł Marek Rutka opowiada dziennikowi, że obecnie posłowie są kolejno zapraszani do prokuratury celem składania zeznań. Jak podkreśla, nie może ujawnić ich treści ze względu na tajemnicę śledztwa.
Informację o tym, że toczą się czynności sprawdzające w tej sprawie, potwierdza gazecie prok. Aleksandra Skrzyniarz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Posłowie są przesłuchiwani w charakterze zawiadamiających. To jeszcze jednak nie oznacza, że w tej sprawie toczy śledztwo. Decyzję o tym prokuratura może podjąć w następnej kolejności.
Okrężna droga zakupu Pegasusa
Władze zdecydowały się na zakup Pegasusa po cichu. Jesienią 2017 r. sejmowa Komisja Finansów Publicznych przyjęła wiceministra sprawiedliwości Michała Wosia o przekazanie środków z Funduszu Sprawiedliwości, który w tamtym czasie podlegał politykowi Solidarnej Polski. Chwilę później ówczesny szef CBA Ernest Bejda zwrócił się o "przekazanie z FS uzgodnionej kwoty na działalność operacyjną CBA" - pisze "Rz".
Próżno zatem szukać informacji, na co miały trafić te pieniądze. Odnaleźli ją dopiero kontrolerzy Najwyższej Izby Kontroli w umowie na 25 mln zł między ministerstwem a CBA. Tam widnieje zapis o "zakupie środków techniki operacyjnej".
NIK, którego prezesem wtedy był Krzysztof Kwiatkowski, uznała to za naruszenie ustawy o finansach publicznych. Jednak, jak zaznacza "Rz", sprawę o złamanie dyscypliny finansów publicznych umorzono. Dlatego właśnie posłowie Lewicy chcą pociągnięcia do odpowiedzialności wiceministra finansów Piotra Patkowskiego, gdyż - jak podkreślają - był w tym okresie głównym rzecznikiem dyscypliny finansów publicznych i nie wszczął w tej sprawie postępowania, choć miał wiedzieć o nieprawidłowościach.