Amerykańskie media, m.in. agencja AP, "New York Times" i Fox Business Network, otrzymały szereg dokumentów od sygnalistów z Facebooka. Część z nich to wewnętrzne dane, które już wcześniej udostępniła mediom Frances Haugen. Pozwalają one nieco inaczej spojrzeć na działania firmy po oskarżeniach o szerzenie dezinformacji.
"New York Times" opisał eksperyment, który przeprowadzili pracownicy Facebooka. Założyli oni fikcyjne konto "Carol", które miało należeć do 41-letniej kobiety o konserwatywnych poglądach. Polubiła ona różne prawicowe strony - m.in. telewizji Fox oraz lokalnych telewizji należących do Sinclair Group - podaje PAP.
Czytaj także: Lepsza zła historia kredytowa czy jej brak?
Po ledwie tygodniu "Carol" zaczęła otrzymywać od Facebooka rekomendacje dotyczące obserwowania stron powiązanych ze spiskową teorią QANon. Głosiła ona m.in. że Donald Trump stał na czele walki z globalnym spiskiem elit wykorzystujących dzieci.
Jak opisuje PAP, Facebook podjął działania dopiero po roku od przeprowadzenia tego badania, kiedy to już QANon osiągnął sporą popularność wśród amerykańskich użytkowników popularnego portalu.
Upolitycznienie prokuratury. Prawnik mówi, jak jest
Amerykańskie media zwracają też uwagę na rolę, jaką odegrał Facebook w rozpowszechnianiu narracji o rzekomych fałszerstwach w wyborach prezydenckich w USA w 2020 roku. Jeden z dokumentów wskazuje, że zaraz po przegranych wyborach Donalda Trumpa, aż 10 proc. wpisów poruszających kwestie polityki dotyczyło tej kwestii.
Część pracowników miała zwracać uwagę Facebookowi, że zbyt słabo reaguje na wszelkie próby dezinformacji i przyczynia się do rozprzestrzeniania fake newsów. Aż w końcu doszło do szturmu na Kapitol 6 stycznia 2021 roku - podaje PAP.
Wewnętrzny raport z marca 2021 roku, który przytaczają amerykańskie media i PAP, też wskazuje na rolę Facebooka w prowadzeniu akcji dezinformacyjnej. Jego autorzy zwracają jednak uwagę na to, że odpowiednia moderacja i usuwanie niektórych wpisów sprawiło, że udało się o 50 proc. zmniejszyć liczbę nieprawdziwych treści.
Sheryl Sandberg, dyrektor operacyjna Facebooka, bagatelizowała jednak rolę firmy w zorganizowaniu szturmu na Kapitol. - Usunęliśmy strony QANon, Proud Boys, Stop the Steal. Wszystko, co mówiło o możliwej przemocy. Platformy, które nie mają zdolności do powstrzymania szerzenia nienawiści, nie spełniają naszych standardów - mówiła Sandberg agencji Reuters.
CNN postanowił zapytać rzecznika Facebooka, czy po publikacji ostatnich danych, Sandberg podtrzymuje to zdanie. Ten poprosił o spojrzenie na szerszy kontekst. Dyrektor operacyjna firmy miała zwracać uwagę na to, że aktywiści zorganizowali się online i wykorzystywali do tego również inne formy komunikacji internetowej.
Przedstawiciele Facebooka zarzucają też sygnalistom, że wybiórczo wybrali dokumenty, które dostarczyli mediom i przedstawiają one "niesprawiedliwy obraz firmy".
- Odpowiedzialność za przemoc, która miała miejsce 6 stycznia, spoczywa na tych, którzy zaatakowali Kapitol i na tych, którzy do tego zachęcali. Podjęliśmy kroki w celu ograniczenia treści, które miały na celu delegitymizację wyborów - powiedział CNN rzecznik Facebooka Andy Stone.
Po tym jak Donald Trump kwestionował wynik wyborów, w których przegrał z Joe Bidenem, Facebook na bieżąco wyświetlał na swojej stronie liczbę głosów oddanych na obu kandydatów. Zawiesił działalność niektórych grup szerzących podobne informacje i usuwał treści z hasłami "Powstrzymaj kradzież", które promował Trump.
Czytaj także: Jesteś fanem Steve'a Jobsa? Wyjątkowa okazja