W piątek Trybunał Sprawiedliwości UE nakazał Polsce tymczasowe zaprzestanie wydobycia w kopalni Turów, do czasu ostatecznego rozstrzygnięcia sporu z Czechami.
Dla mieszkańców Bogatyni, którzy utrzymują się głównie z kopalni i zasilanej przez nią elektrowni, oznacza to katastrofę.
- To głupia decyzja i trudno ją przyjąć. Ktoś, kto wydał tę decyzję, nie miał bladego pojęcia o tym, jakie będą konsekwencje. Poza tym mam nadzieję, że rząd będzie o nas walczył - mówi "Wyborczej" pan Robert, jeden z pracowników kopalni.
Mieszkańcy Bogatyni boją się, że po zamknięciu zakładu nie będą mieli żadnej alternatywy. Grozi im bieda i bezrobocie, a w najlepszym wypadku emigracja zarobkowa.
- Będzie jak w Wałbrzychu. Tam ludzie kiedyś też ginęli, kradnąc węgiel z biedaszybów, bo ich nie było stać, żeby kupić na zimę. Jak to teraz zamkną, to ja stracę pracę trzy lata przed emeryturą. Gdzie teraz pójdę? Jeszcze jak ktoś młody, to pojedzie za granicę - mówi reporterom "Wyborczej"' mieszkaniec Bogatyni.
Decyzję TSUE ostro skrytykował zarówno polski rząd, PGE, jak i związkowcy, którzy już zapowiadają protest.
W piątek po południu głos w sprawie Turowa zabrał polski premier. Zapewnił, że nie zamierza zaakceptować decyzji Trybunału i chce przeciwko niej zaprotestować.
- Jako szef rządu chcę z całą mocą podkreślić, że na pewno nie będziemy ryzykować zdrowiem, życiem, nie mówiąc o normalnym funkcjonowaniu polskich obywateli, polskich rodzin, tylko dlatego, że ktoś w Trybunale Sprawiedliwości podjął taką czy inną decyzję - podkreślił Morawiecki.
Bezpieczeństwo energetyczne, na które często powołują się polscy politycy, nie będzie jednak zagrożone - pisze "Wyborcza".
Część ekspertów taką retorykę rządu nazywa populizmem i propagandą, bo według ich wyliczeń zasilana przez zamykaną kopalnię Elektrownia Turów nie pełni w miksie energetycznym aż tak dużej roli, jak przypisują jej politycy.
- Turów nie zapewnia 7 proc. zapotrzebowania energetycznego Polski, tylko ok. 3 proc. Dla porównania: Bełchatów to ok. 20 proc. produkcji energii elektrycznej Polski. Gdy w ubiegłym tygodniu tam nastąpiła awaria, nie doszło do blackoutu, nie zostało naruszone bezpieczeństwo energetyczne Polski. Tym bardziej nie można tego argumentu podnosić w przypadku Turowa - mówi "Wyborczej" prof. Zbigniew Karaczun z SGGW, ekspert Koalicji Klimatycznej.
Na razie nie wiadomo, czy Polska dostosuje się do decyzji TSUE. Jeśli tego nie zrobimy, grożą nam wysokie kary.
Jak wysokie? Np. tak, jak w przypadku wycinki Puszczy Białowieskiej, gdzie niedostosowanie się do unijnych wytycznych oznaczało utratę 100 tys. euro dziennie.