Jeronimo Martins będzie musiał płacić po około 50 mln zł miesięcznie podatku handlowego za sieć Biedronka i kolejne kilka milionów złotych za sieć drogerii Hebe. Lidl wyłoży do 20 mln zł każdego miesiąca. Z kolei sieć Rossmann blisko 12 mln zł, a sklepy spod logo Euro RTV AGD około 8 mln zł. I tak co miesiąc.
W sumie w 2021 roku nową daninę - choć wprowadzoną pięć lat temu - zapłaci około 200 firm. Do budżetu trafi od 1,5 do 2 mld zł. Na liście płatników nie będzie takich firm jak Orlen, PGNiG, czy PGE. Podatek handlowy nie dotyka tych, którzy sprzedają energię, paliwa, leki oraz handlują w sieci.
Ministerstwo Finansów potwierdza plany: podatek zaczyna działać. I to pomimo że Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej jeszcze nie potwierdził, że to rząd Mateusza Morawieckiego w sporze o daninę ma rację. A inną wizję przepisów ma Komisja Europejska.
Podatek od sprzedaży detalicznej to w zasadzie podatkowa obietnica rządu Zjednoczonej Prawicy. Planowany na 2016 rok musiał czekać do 2021 roku. Powód? Starcie rządu z Komisją Europejską.
- Pozostajemy w przekonaniu, iż wyrok będzie zgodny z polską argumentacją i zapadnie we właściwym czasie - argumentuje Ministerstwo Finansów.
Za dobrą monetę urzędnicy z resortu Tadeusza Kościńskiego od miesięcy biorą wypowiedzi rzecznika generalnego TSUE. Zwykle wyroki były potwierdzeniem tego, co już wcześniej było komunikowane. Choć warto pamiętać, że to tylko opinia, która wcale nie musi być ostatecznie wzięta pod uwagę.
- MF liczy na oddalenie przez TSUE odwołania KE od wyroku z 16 maja 2019 roku - informuje resort. Wtedy to po raz pierwszy TSUE zdecydował w tej sprawie. I przyznał rację stronie polskiej. I choć decyzji nie ma, to Ministerstwo Finansów już czeka na pierwsze przelewy.
- Pobór co miesiąc, płatność za styczeń do 25 lutego 2021 roku - tak w skrócie podsumowuje podatek resort finansów w korespondencji z money.pl. I potwierdza, że w kwestii tzw. podatku handlowego, czyli formalnie podatku od sprzedaży detalicznej, plany się nie zmieniły.
Gotowi, czas, start
Pierwsze deklaracje podatkowe firmy złożą w lutym. I wtedy też firmy zlecą przelewy.
- Podatek detaliczny ma wyrównać szanse między dużymi firmami a mniejszymi, np. sieciami handlowymi. Efektywna konkurencja wpływa na wzrost konkurencyjności całej gospodarki, co nie pozostaje bez znaczenia dla dynamiki wzrostu gospodarczego oraz zatrudnienia – argumentuje resort.
Minister finansów Tadeusz Kościński w rozmowie z money.pl przekonywał, że podatek handlowy nie wpłynie na wysokość cen. Jak tłumaczył w programie "Money. To się liczy", na rynku jest tak duża konkurencja, że na podwyższanie cen nie pozwoli sobie nikt. Minister finansów raz po raz przekonuje, że konsumenci zmiany nie odczują w portfelach. Jak już pisaliśmy, inne zdanie na ten temat ma branża handlowa. Jak wskazują eksperci, podwyżki cen mogą poprzedzić takie ruchy jak negocjacje warunków cenowych z dostawcami (którzy będą negocjować ze swoimi dostawcami lub rolnikami) lub o wiele gorsze oferty promocyjne.
I tak podatek będzie wynosić 0,8 proc. do 187 mln zł miesięcznych przychodów oraz 1,4 proc. nadwyżki ponad 187 mln zł. Nie zapłacą ci, których przychód miesięczny jest mniejszy niż 17 mln zł (bo jest to w tym wypadku kwota wolna).
Firma z przychodem od 0 do 17 mln zł miesięcznie nie zapłaci nic. Firma z przychodami od 17 do 187 mln zł zapłaci 0,8 proc. od 170 mln zł, a firma z przychodami ponad 187 mln zł zapłaci i stawkę 0,8 proc. od 170 mln zł i 1,4 proc. od całkowitej większej sprzedaży.
Dwie stawki, jeden termin płatności
Jak wynika z szacunków money.pl, Jeronimo Martins (właściciel Biedronki) co miesiąc będzie musiał do budżetu państwa odprowadzać około 50-60 mln zł. W ciągu roku obroty sieci to ponad 50 mld zł - stąd zawrotne 700 mln zł będzie musiało powędrować do budżetu.
Lidl z tytułu podatku od sprzedaży detalicznej musiałby co miesiąc do kasy państwa wysyłać 17-20 mln zł w zależności od przychodów. W ciągu roku obroty spółki to około 15 mld zł. Podatek łączny to blisko 210 mln zł.
Podatek handlowy dotknie nie tylko sieci spożywcze, ale również największe w Polsce markety z elektroniką oraz drogerie. I tak np. spółka Euro-net, czyli właściciel sieci Euro RTV AGD w ciągu roku wyłoży około 100 mln zł na dodatkową daninę.
Firma Neonet (prowadząca sklepy pod tą samą nazwą) zapłaci około 30 mln zł. Spółki takie jak Komputronik i X-kom będą musiały przelać na konta skarbówki w ciągu roku bardzo podobną kwotę - około 25 mln zł. Warto przy tym dodać, że do podatku nie wlicza się sprzedaż internetowa, a więc ostateczna suma przelewu do fiskusa może być nieco inna, w zależności od sieci i przyjętej strategii. Powyższe wyliczenia zakładają 100 proc. przychód ze sprzedaży stacjonarnej.
Warto przy tym dodać, że są w Polsce sieci handlowe, które podatku nie zapłacą. A jest to efekt struktury organizacyjnej całej sieci. I tak np. podatku od sprzedaży detalicznej nie będzie płacił w Polsce właściciel sieci Media Markt (sklepy działające w sieci są oddzielnymi spółkami). Podatkiem nie będzie też objęta sieć Media Expert (należąca do firmy Terg).
Kilka lat temu, już po ogłoszeniu planów podatkowych rządu Prawa i Sprawiedliwości, firma przeprowadziła reorganizację. I stworzyła liczne spółki, o podobnych nazwach - ME S015, ME S016 i tak dalej, za którymi są po prostu poszczególne placówki. Tym samym polska sieć upodobniła się do sieci zagranicznej. I tłumaczyła, że kwestie podatkowe nie miały w tej sprawie żadnego znaczenia, bo wstępne plany Ministerstwa Finansów zakładały opodatkowanie całych grup kapitałowych. W takim układzie kilka sklepów pod jednym szyldem i tak płaciłoby wspólną daninę.
- Podatek handlowy miał wyrównywać warunki konkurencji między mniejszymi a większymi podmiotami i pośrednio przeciwdziałać ekspansji zagranicznych sieci handlowych w Polsce. Jednak w praktyce w branży handlu RTV/AGD zapłacą go jedynie polskie firmy - podkreśla w ostatnim komunikacie Związek Przedsiębiorców i Pracodawców. Prezes ZPiP komentuje przepisy krótko: "pogratulować".
Czytaj także: Prezes Pekao szczerze o przejęciu Idea Banku. "Największym ryzykiem była możliwa utrata reputacji"
- Podnoszenie obciążeń na przedsiębiorstwa w trakcie tego bezprecedensowego kryzysu jest niezrozumiałe i niemożliwe do zaakceptowania. Doprowadzi to również do spowolnienia gospodarczego, na które nie możemy sobie w tym momencie pozwolić - przekonuje.
Na tym jednak wpływy podatkowe się nie skończą - zapłacą też firmy z innych branż, m.in. największe drogerie. Sieć Rossman w ciągu roku osiąga przychody na poziomie około 10 mld zł. A to oznacza, że na konto fiskusa powędruje około 140 mln zł w ciągu roku, po 12 mln zł w każdym miesiącu. Płacić będzie też inna firma należąca do Jeronimo Martins - drogerie Hebe. W tym wypadku danina wyniesie jednak kilkanaście milionów złotych w skali roku.
Płacić będą też największe sieci meblowe. Ikea Polska w ciągu roku ma przychody w okolicach 5 mld zł. A to oznacza blisko 70 mln zł podatku do zapłaty. Około 2 mld zł co roku to przychód sieci Black Red White. To oznacza podatek w wysokości 25-30 mln zł.
Warto przy okazji dodać, że im dłużej trwają ograniczenia w gospodarce, tym mniejsze wpływy z podatku handlowego zobaczy Ministerstwo Finansów. Firmy, które nie prowadzą regularnej sprzedaży, nie mają wysokich przychodów do opodatkowania.