Po tym, jak na jaw wyszły bardzo wysokie wynagrodzenia, jakie niektórym zatrudnionym wypłaca Narodowy Bank Polski, prawnicy z Fundacji ePaństwo postanowili dowiedzieć się, czy na tak hojne uposażenia mogą liczyć również osoby współpracujące z Bankiem w oparciu o umowy cywilnoprawne.
Przypomnijmy, że w marcu 2019 r. NBP opublikował dane o wynagrodzeniach kadry kierowniczej, co było wynikiem apeli mediów i polityków opozycji, by Bank wprowadził większa przejrzystość w tej materii. Pytania o zarobki rozpoczęły się po tym, jak "Gazeta Wyborcza" poinformowała, że współpracowniczka prezesa Adama Glapińskiego, Martyna Wojciechowska, miesięcznie zarabiała 65 tys. zł. Na wezwaniach się nie skończyło, bo do opublikowania danych o wynagrodzeniach ostatecznie zmusiła prezesa Glapińskiego ustawa.
Wynagrodzenia etatowców znamy, a co z umowami cywilnymi?
Objęła ona jedynie wynagrodzenia z umów o pracę, wobec czego prawnicy Fundacji ePaństwo postanowili dopełnić ten obraz o informację o wynagrodzenia z umów cywilnych. Złożyli więc odpowiedni wniosek o udostępnienie informacji publicznej, lecz prezes NBP wydał decyzję odmowną. Sprawa trafiła do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, który uchylił tę decyzję. Uznał przy tym, że prezes NBP naruszył tym samym prawo.
A dlaczego prezes NBP nie chce ujawnić informacji?
"Prezes NBP odmawia nam udostępnienia rejestru umów o dzieło i zleceń z uwagi na to, że nie jest w stanie wyodrębnić tego rodzaju umów ze zbioru wszystkich dokumentów, np. tych, które dotyczą prowadzenia rachunków bankowych" – wyjaśnia Fundacja ePaństwo.
Choć od wyroku WSA minęły już ponad trzy miesiące, jednak prezes NBP w dalszym ciągu nie przedstawił informacji na temat zarobków. W dalszym ciągu przysługuje mu prawo do dalszych działań sądowych, tzn. może skierować skargę kasacyjną do Naczelnego Sądu Administracyjnego.
Sąd wypunktował błędy w argumentacji
W oczekiwaniu na ruch szefa banku centralnego, Fundacja ePaństwo opublikowała na swojej stronie artykuł, w którym opisuje dotychczasowe doświadczenia z uzyskiwaniem dostępu do informacji publicznej.
"Przypomnijmy, że nie jest to pierwsza wygrana z Prezesem NBP w tej sprawie. Już raz próbował użyć argumentacji, która była przedmiotem ostatniego rozstrzygnięcia, w lipcu 2019 r. Już wtedy WSA w Warszawie uznał, że nie jest ona wystarczająca, stwierdzając m.in., że <nie jest z kolei przekonująca argumentacja, jakoby przeciw dopuszczalności wydzielenia części informacji przemawiała możliwość powstania błędów>" – czytamy.
Sąd zauważył wtedy, że "przy zastosowaniu adekwatnych środków technicznych i właściwej staranności ryzyko takiego zdarzenia jest niewielkie. Sama natomiast potencjalna, teoretyczna możliwość jego zaistnienia na etapie przygotowania informacji nie jest z kolei ustawową przesłanką odmowy udostępnienia informacji”.
I dalej: "Efekt opieszałości Prezesa NBP jest na razie taki, że spędziliśmy godziny na postępowaniach sądowych, podobnie zresztą jak same sądy, a informacji o umowach zawartych przeszło 2 lata temu opinia publiczna nie otrzymała. Nie będziemy się zniechęcać i jesteśmy przygotowani na kolejny rundy, ale jawność wydatków publicznych nie powinna być, z inicjatywy organów władzy, traktowana jako walka z obywatelami i obywatelkami" – zapewniają prawnicy.