Jak napisała na Twitterze Sameera Khan, dyrektorka ds. sukcesu ludzi w InFeedo - firmie zajmującej się technologiami w HR - była zszokowana oczekiwaniami jednego z kandydatów.
Chciał pracować 5h dziennie i zarabiać dużo więcej od rówieśników
"Rozmawiałam dzisiaj ze stażystą z generacji Z i powiedział, że poszukuje work-life balance i nie chce pracować dłużej niż pięć godzin dziennie. Nie chce też kultury pracy międzynarodowej korporacji, więc woli pracować w startupie" - opisała Khan.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Podkreśliła także, że kandydat oczekiwał pensji na poziomie 50 tys. rupii indyjskich, co przekłada się na kwotę ok. 2450 zł miesięcznie. Na polskie warunki nie jest to wysoka kwota, ale jak podkreśla magazyn "Forbes", jest to ponad osiem razy więcej niż wynosi średnia pensja dla przedstawicieli generacji Z w Indiach. Standardowo mogą oni oczekiwać zarobków rzędu ok. 5905 rupii (ok. 289 zł). Dodajmy, że koszt np. jednego litra benzyny w tym kraju to ok. 100 rupii, a wynajęcia pokoju to wydatek od tysiąca do kilku tysięcy rupii. Najem mieszkania kosztuje z kolei już kilkanaście tysięcy rupii.
Khan podsumowała całą sytuację stwierdzeniem, że "błogosławiona jest przyszłość pracy". Jej wpis bardzo szybko podbił internet, wywołując kolejną dyskusję o podejściu generacji Z do pracy. Cześć komentujących - jak przy wielu podobnych wpisach - komentowała postawę młodego kandydata jako "roszczeniową", inni chwalili go za to, że wreszcie pracownicy wymagają od pracodawców więcej i nie zgadzają się na tryb życia, w którym praca zajmuje większość dnia.
Khan odniosła się do tych komentarzy. Stwierdziła, że o ile priorytet w postaci zrównoważenia pracy i życia prywatnego to świetna sprawa, to "w pierwszych stażach powinno się szukać okazji do rozwoju, nauki, dobrych projektów". Balans, jak podkreśliła, przychodzi zaś z czasem.
Jak wskazuje magazyn "Fortune", głos w dyskusji zabrał też Lewis Maleh, CEO globalnego firmy rekrutacyjnej Bentley Lewis. Jego zdaniem, trzeba ciężko pracować, jeśli chce się osiągać sukcesy, ale ciężka praca nie wyklucza dbania o siebie.
"Dla mnie integrowanie pracy i życia to upewnianie się, że nad sobą pracuję - chodzę na siłownię sześć dni w tygodniu, dobrze jem i dobrze śpię, a także ciężko pracuję" - stwierdził Maleh. Jak wyjaśnił, balans między pracą i życiem prywatnym powinien być efektem integracji tych sfer, a nie wynikać z "próby pracowania mniej".
Generacja Z zmienia sposób, w jaki pracujemy
Zapewne podobnych dyskusji będzie jeszcze sporo, bo pokolenie Z mocno zmienia sposób, w jaki firmy muszą podchodzić do swoich pracowników. Jak opisywaliśmy, młodzi wolą np. kończyć pracę o czasie i zarabiać mniej, niż robić nadgodziny i zarabiać więcej. Jak komentował wówczas Marcin Skotniczy, CEO Software Mansion, generacja Z oczekuje "innego typu relacji, opartej na partnerstwie, zaufani i szacunku". Dodatkowo, "nie żyją, by pracować". Generacja Z wprowadziła m.in. trend "poniedziałkowego minimum".
Skotniczy podkreślał, że młodzi chcą być wysłuchani, a zarzuty wobec nich, że są roszczeniowi, wysuwają osoby, które "dorobiły się na początku III RP i którym wydaje się, że ich neoliberalne wyobrażenie o tym, jak powinna wyglądać relacja pracownik-pracodawca, jest jedynym słusznym". – Młodsi pracownicy pokazują nam, że wcale tak nie jest – podsumowywał ekspert.
Z kolei miliarder Mark Cuban pod koniec 2022 r. mówił, że "zetki" to "najwspanialsze pokolenie", które "zrewolucjonizuje rynek pracy".