Prokuratura Okręgowa w Zamościu po zawiadomieniu Wojewódzkiego Inspektoratu Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych w Lublinie wszczęła śledztwo ws. oszustwa wielkich rozmiarów. Pokrzywdzonymi są trzy firmy z grupy największych krajowych młynarni, które kupiły pszenicę deklarowaną jako polska od firm pod Hrubieszowem - informuje wtorkowa "Rzeczpospolita".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W rzeczywistości sprzedano im ukraińskie zboże, które wjechało do Polski jako techniczne, więc przeznaczone do spalenia lub na pellet. Postępowanie prowadzone jest w sprawie doprowadzenia trzech podmiotów do niekorzystnego rozporządzenia mieniem "w celu osiągnięcia korzyści majątkowej o wartości 1,5 miliona złotych".
Dziennik informuje także o innym śledztwie. Jeden z importerów zbóż z Ukrainy 66 ton zboża technicznego sprzedał krajowym producentom pasz.
Kontroli granicznej poddawane są wyłączne zboża paszowe i konsumpcyjne. Tymczasem zboże z Ukrainy wjeżdżało do Polski jako "techniczne", niepodlegające kontroli - pisze "Rzeczpospolita".
- Napływ zboża z Ukrainy to nie tylko problem Polski, ale całej Europy, a w szczególności krajów frontowych - powiedział w "Salonie politycznym Trójki" minister rolnictwa Robert Telus. Wyjaśnił też, w jaki sposób rząd będzie zapobiegać rozładowywaniu ukraińskiego zboża.
Kryzys zbożowy. Wielki problem z nadwyżką
Przypomnijmy, że minister ogłosił już przed Wielkanocą, że Polska wstrzymuje import ukraińskiego zboża.
- Strona ukraińska zaproponowała, złożyła propozycję, aby przez pewien czas bardzo mocno ograniczyć a na tę chwilę nawet zatrzymać całkowicie przyjazd zboża do Polski. Chcę bardzo mocno powiedzieć: do Polski, nie mówimy o tranzycie - mówił Telus.
Nowy minister rolnictwa dodał, że dziś (11 kwietnia) weźmie udział w spotkaniu z organizacjami rolniczymi z Polski, Czech, Rumunii, Bułgarii i Słowacji. Te krają, mają największy problem z nadwyżką ukraińskiego zboża.
- Gdyby udało się do żniw wyeksportować ok. 3-4 mln t to poradzilibyśmy sobie po nich. Bo najważniejsze, żeby przygotować miejsce po żniwach, ale nie możemy też wszystkiego sprzedać, bo musimy zadbać o bezpieczeństwo żywnościowe. Nie wiemy, w czasie wojny, co będzie za chwile - ocenił Telus.