86 osób w kraju spełnia jedno z czterech ustawowych kryteriów bycia oligarchą – poinformował kilka dni temu sekretarz Rady Bezpieczeństwa i Obrony Ukrainy (RBNiO) Ołeksij Daniłow.
I chociaż nie wymienił, o które kryterium chodzi, to ukraińscy dziennikarze są przekonani, że mowa o powiązaniach politycznych tych osób z politycznym establishmentem. Niedawno służby specjalne Ukrainy dokonały audytu połączeń wpływowych biznesmenów.
Bycie w "poczekalni rejestru oligarchów" - który miał być opublikowany zgodnie z ustawą jeszcze w maju tego roku - nie przesądza jeszcze o umieszczeniu tych osób na specjalnej liście.
By na nią trafić, trzeba spełniać łącznie trzy z czterech ustawowych kryteriów: wpływać na życie polityczne, posiadać monopol w jakiejś dziedzinie, wywierać znaczący wpływ na media oraz dysponować majątkiem osobistym o wartości przekraczającej 2,5 mld hrywien.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak zastrzegł Daniłow, do chwili obecnej nie wolno mu nikogo jeszcze oficjalnie nazwać oligarchą w Ukrainie. To jednak nie przeszkadza prezydentowi Wołodymyrowi Zełenskiemu w robieniu w państwie porządków przy użyciu żelaznej miotły. Zapowiedział to zresztą jeszcze w 2021 roku.
Rekiny biznesu i mętna woda
- Jako rekiny biznesu musicie mieć stalowe nerwy. Dziwne, że nie czujecie, że kraj się zmienił i zaczyna nową historię. Zgodnie z nowymi zasadami. Nawet nie to. Po prostu - zgodnie z zasadami. Możecie je zaakceptować: być dużym, przejrzystym biznesem z pomocą państwa albo wypadniecie z gry – mówił rok temu do wielkiego biznesu Zełenskij.
Dziś, krok po kroku, wprowadza w życie swoje obietnice sprzed roku. Jak donosi ukraińska "Prawda", powołując się na swoje źródła w organach ścigania oraz u polityków partii "Sługa Narodu", wkrótce trzej wpływowi oligarchowie: Ihor Kołomojski, Hennadij Korban i Wadym Rabinowycz dekretem prezydenta mają zostać pozbawieni ukraińskiego obywatelstwa.
Co warte przypomnienia, w czasie kampanii wyborczej i po niej w 2019 r., Wołodymyr Zełenski był wielokrotnie nazywany "marionetką" Ihora Kołomojskiego.
Zełenski odcinał się jednak od tych uwag, mówiąc:
Nie jestem zabawką w rękach Kołomojskiego i nie byłem zabawką w rękach żadnego oligarchy. Kiedy mówią, że jestem czyjąś zabawką, to nieprawda. Dokonują tego środki masowego przekazu należące do innych oligarchów.
Serdeczne relacje Kołomojskiego i Zełenskiego miały miejsce, ale nie trwały zbyt długo, zakończyły się już w połowie 2020 r., kiedy pojawiła się sprawa nacjonalizacji należącego do Kołomojskiego PrivatBanku.
Jak piszą ukraińscy dziennikarze, był wtedy początek pandemii, Ukraina rozpaczliwie potrzebowała pomocy Międzynarodowego Funduszu Walutowego na ratowanie gospodarki. Jednym z warunków przyznania transzy pomocy było uchwalenie prawa bankowego (tzw. "antykolomojskiego").
Jego istotą było uniemożliwienie cofnięcia decyzji o nacjonalizacji lub likwidacji banku, a także zwrot niesłusznych odszkodowań przyznanych dotychczasowemu właścicielowi do budżetu. W ten sposób byli właściciele PrivatBanku nie mogli domagać się nie tylko zwrotu swojej dawnej własności, ale także odszkodowania za nią.
Potem – w marcu 2021 r. – USA nałożyły sankcje na Kołomojskiego, ogłaszając go persona non grata za Oceanem i zakazując mu wjazdu. Zełenski publicznie poparł te sankcje.
Popieramy tę decyzję i pracujemy nad zwrotem środków na Ukrainę, aby przywrócić sprawiedliwość. Wyraźnie widzimy różnicę między wielkim biznesem a klasą oligarchiczną – powiedział wówczas prezydent Ukrainy.
Powodem ich nałożenia przez Waszyngton miały być ciążące na Kołomojskim zarzuty korupcyjne. Jednak nieoficjalnie – jak podaje portal Radio Svoboda - poszło właśnie m.in. o PrivatBank.
FBI prowadziło śledztwo w związku z wycofaniem przez Kołomojskiego aktywów z tego banku w wysokości 5,5 mld dolarów.
Kołomojski i jego partner zostali oskarżeni przez Amerykanów o defraudację miliardów dolarów z banku, którego byli właścicielami. Miało dojść do niej poprzez oszukańcze pożyczki i wykorzystanie części dochodów na zakup aktywów w Stanach Zjednoczonych, w tym nieruchomości i hut.
Stany Zjednoczone domagały się przejęcia trzech nieruchomości komercyjnych należących do obu oligarchów i rzekomo zakupionych za zdefraudowane fundusze. Kołomojski i jego partner jednak tym oskarżeniom stanowczo zaprzeczali.
Teraz Kołomojski ma stracić ukraińskie obywatelstwo, bo ma jeszcze dwa inne paszporty: Izraela i Cypru, a zgodnie z prawem ukraińskim, tzw. wielonarodowcom można odebrać paszporty Ukrainy.
Stracą nie tylko paszporty
Z koeli dwaj prorosyjscy politycy Wadym Rabinowycz i Jewhen Murajew, nie tylko stracą ukraińskie paszporty, ale też zostaną w najbliższym czasie oskarżeni o zdradę stanu. 20 lipca poinformował o tym na Telegramie deputowany Rady Najwyższej Ukrainy Ołeksij Honczarenko.
Rabinowycz jest współzałożycielem zlikwidowanej obecnie partii "Platforma Opozycyjna – Za Życie" ("OPZH") i głównym współpracownikiem przebywającego już w areszcie ojca chrzestnego Putina, Wiktora Medwedczuka. Murajew jest natomiast byłym członkiem Rady Najwyższej.
Obaj politycy promowali politykę prokremlowską w Ukrainie. W szczególności zaprzeczali rosyjskiej agresji, mówiąc o "wojnie domowej" w Ukrainie i wzywali do kapitulacji przed Moskwą.
Według informacji Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU), obaj przebywają obecnie już za granicą. Murajew opuścił Ukrainę dwa dni przed inwazją rosyjskich sił zbrojnych. Rabinowycz zaś uciekł do Izraela jeszcze wcześniej – bo już na początku lutego 2022 r.
SBU zdążyła za to przejąć wart 38 mln hrywien majątek deputowanego Wiktora Medwedczuka i jego żony Oksany Marczenko.
Oboje przebywają obecnie w areszcie z ciężkimi zarzutami m.in. "finansowania działań popełnionych w celu gwałtownej zmiany lub obalenia porządku konstytucyjnego, lub przejęcia władzy państwowej, zmiany granic terytorium lub granicy państwowej Ukrainy" oraz "legalizacji (prania) mienia uzyskanego za pomocą środków przestępczych".
O podejrzeniu zdrady i pomocy Rosji został oskarżony również deputowany ludowy Ołeksij Kowaliow. Ponadto w maju SBU zakończyło śledztwo przeciwko byłemu deputowanemu ludowemu Ilji Kyvie. Oskarżany jest o zdradę stanu, propagandę wojenną, naruszanie integralności terytorialnej, nawoływanie do przejęcia władzy państwowej i rozpowszechnianie symboli komunistycznych.
Są jak ośmiornica. Nie do pokonania?
Czy to początek "wielkiej deoligarchizacji" Ukrainy? Dziennikarze ukraińskiej "Prawdy" piszą, że posprzątanie biznesowo-politycznych mafii będzie prawdziwą orką na ugorze.
W miejsce likwidowanej starej oligarchii, jak grzyby po deszczu, wyrastają bowiem natychmiast nowi oligarchowie, żywiąc się np. wojną.
Na początku czerwca pisaliśmy za "Ekonomiczną Prawdą", że korupcja miała też przeżreć tamtejszy sektor energetyczny.
Wiktor Kurtew, dziennikarz i ekspert rynku energii, podaje, że państwowe spółki energetyczne sprzedają energię po obniżonych cenach, przez co menedżerowie tych spółek narazili je w ciągu dwóch ostatnich lat na łączną stratę 6 mld hrywien (tj. ok. 870 mln zł).
Nie lepiej jest w lasach państwowych Ukrainy. Jak czytamy w "Ekonomicznej Prawdzie" leśnictwo Ukrainy jest rodzajem "państwa" w państwie, które ma setki własnych podmiotów gospodarczych, niekontrolowany dostęp do lasów, własną ochronę przeciwpożarową, a nawet własny organ ścigania – Państwową Ochronę Lasów.
Dodajmy do tego fakt, że informacje o gospodarowaniu zasobami leśnymi są ukrywane przed społeczeństwem, a rezultatem jest całkowicie skorumpowany oficjalny establishment biurokratyczny, wyhodowany nawet przez system sowiecki.
Ministerstwo Środowiska i Państwowa Agencja Leśnictwa starają się zreformować niewydolny system państwowych gospodarstw leśnych, które są siedliskiem korupcji i systematycznych wielomiliardowych nadużyć.
Prawdopodobnie rozważana jest możliwość rozdzielenia funkcji zarządzania, pielęgnacji i ochrony lasów, które do tej pory bezpodstawnie znajdowały się w tych samych rękach - gospodarstw leśnych i regionalnych zarządów leśnych.
Podejmowane są również środki mające na celu zahamowanie obrotu drewnem, które jest sprzedawane wyłącznie na aukcjach i masowo z kraju wywożone.
Jedno jest pewne: Zełenski musi się spieszyć z czyszczeniem państwa z oligarchii i korupcjogennych układów, póki ma jeszcze 80-procentowe poparcie w społeczeństwie. Jeśli Ukraina zakończy wojnę z Rosją i będzie musiał zawrzeć jakiś układ z Moskwą, społeczeństwo ukraińskie może się podzielić i z kontynuacji reform mogą być już nici.
A to właśnie przywracanie demokracji i transparentności są jednymi z warunków, by z Zachodu popłynęła do Kijowa rzeka pieniędzy na odbudowę zniszczonego kraju.
Katarzyna Bartman, dziennikarz money.pl