Biały dym wypuściła właśnie Lichocka w rozmowie z Polskim Radiem 24. Przy okazji wymieniła całą paletę zalet Jacka Kurskiego na stanowisku prezesa TVP. Należą do nich – zdaniem Lichockiej – "rekordowe" wyniki w rywalizacji z konkurencją i panujący w TVP "pluralizm".
– I jeśli chodzi o taki kontent merytoryczny, to znaczy np. myślę tutaj o transmisjach sportowych, o przywróceniu poziomu Teatru Telewizji, o wielu kanałach tematycznych jak uruchomienie choćby TVP Dokument. W związku z tym rzeczywiście ten dorobek TVP jest imponujący i powołaliśmy ten skład, który do tej pory zarządzał Telewizją na kolejne cztery lata – zaakcentowała Lichocka.
Prezesowi TVP i jego współpracownikom skończyła się po prostu kadencja. RMN wybrała ich na kolejną. Oprócz Kurskiego posady w TVP utrzymali członek zarządu TVP Mateusz Matyszkowicz i członek rady nadzorczej TVP Maciej Łopiński.
Odnosząc się do pytania o zbieranie przez PO podpisów ws. likwidacji TVP Info określiła to jako "komedię w wykonaniu opozycji".
– A PO, jak pokazała zresztą w praktyce swojego rządzenia, jest partią tak naprawdę jeżeli chodzi o media, posttotalitarną, postkomunistyczną. To znaczy dopuszczała przekaz wyłącznie taki, który był zgodny z jej linią propagandową. W czasach gdy PO i PSL rządziły wszystkie telewizje właściwie mówiły jednym głosem oprócz niewielkiej Telewizji Republika, która została założona przez środowiska niezależne – zauważyła Lichocka.
Wybór Kurskiego dokonał się podczas zdalnego posiedzenia Rady Mediów Narodowych. Troje członków RMN głosowało za (Krzysztof Czabański, Elżbieta Kruk i Joanna Lichocka - wszyscy reprezentujący PiS), a dwóch przeciw (Robert Kwiatkowski i Juliusz Braun).
Jak pisaliśmy w Wirtualnej Polsce pod koniec maja, Rada Mediów Narodowych zrezygnowała z konkursu na prezesa TVP. Jedynym kandydatem był zatem Jacek Kurski.
Ponad rok temu Andrzej Duda postawił ultimatum władzom PiS: dymisja Jacka Kurskiego w zamian za podpisanie ustawy o 2 mld zł dla mediów publicznych. Kurski odszedł ze stanowiska prezesa TVP, by szybko wrócić - najpierw do zarządu, a później znów na fotel prezesa. - Prezydent został upokorzony - oceniali wtedy nie tylko komentatorzy, ale także - nieoficjalnie - sami politycy PiS.
Również premier Mateusz Morawiecki chętnie pozbyłby się Jacka Kurskiego. Powód? Ignorowanie przez kilka miesięcy szefa rządu w TVP, pomijanie jego wystąpień w kampanii, ograniczanie jego wypowiedzi w "Wiadomościach" czy uderzanie w ludzi premiera (jak niedawno w szefa PFR Pawła Borysa, co wywołało publiczny protest samego premiera). Morawieckiemu i jego ludziom nie podoba się także styl, w jakim funkcjonuje TVP.
Kurski może być jednak pewny swojego stanowiska, póki za plecami ma Jarosława Kaczyńskiego.