Aktualizacja: 18:05
Jarosław Gowin we wtorek stawił się przed sejmową komisją śledczą ds. wyborów kopertowych. Lider Porozumienia i były wicepremier zeznaje jako świadek. Komisja pracowała do godziny 18. W środę przesłuchanie ma być kontynuowane o godzinie 10 rano.
Pierwsze pytanie zadane przez przewodniczącego komisji posła Dariusza Jońskiego dotyczyło tego, kto zdaniem byłego premiera, był inspiratorem tzw. wyborów kopertowych.
O pomyśle dowiedziałem się z telefonu od Adama Bielana w końcówce marca 2020 roku. Był on pomysłodawcą wyborów korespondencyjny inspirowanych odbywającymi się wyborami w Bawarii. Przedstawił ją mnie i prezesowi Jarosławowi Kaczyńskiemu, który się do niej przychylił i konsekwentnie dążył do ich przeprowadzenia - stwierdził Gowin.
"Jarosław (prezes PiS Jarosław Kaczyński przyp. red.) nalega na przeprowadzenie tych wyborów" - miał według Jarosława Gowina powiedzieć ówczesny premier Mateusz Morawiecki.
Przyznał jednak, że nie wie czyim pomysłem było powierzenie organizacji wyborów Poczcie Polskiej.
Jak zapewnił Gowin, od początku podszedł pomysłu sceptycznie. - Uważałem, że należy zrobić wszystko, żeby zminimalizować ryzyko wzrostu pandemii. Z tego powodu ja i moi przyjaciele z Porozumienia zaproponowaliśmy przesunięcie wyborów o dwa lata, poprzez zmianę konstytucji i wydłużenie kadencji prezydenckiej do 7 lat, równocześnie z zasadą taką, że prezydent może być wybierany tylko na jedną kadencję i z przepisem przejściowym przewidującym wydłużenie kadencji prezydenta Dudy o dwa lata - wyjaśniał.
Gowin mówi o zbieraniu "haków"
Jak zeznał, były informowany, że podejmowane są działania wobec niego zmierzające do skompromitowania jego osoby, czy też do znalezienia haków, które skłoniłyby go do zmiany stanowiska.
Były liczne rozmowy polityczne, m.in. z udziałem Mateusza Morawieckiego, podczas których próbowano przekonać mnie do zmiany zdania. Informowano mnie o działaniach prowadzących do próby skompromitowania mnie i znalezienia "haków", które skłoniłyby mnie do zmiany zdania. Informowano mnie, że są sprawdzane biznesy mojego syna. Byłem informowany, że w mojej sprawie sprawdzano akta prokuratorskie w całym kraju - mówił Gowin.
- Po kilku miesiącach, gdy wróciłem do rządu, pan minister Ziobro, w rozmowie w cztery oczy powiedział mi, że naciskano na niego, by wykorzystać przeciwko mnie prokuraturę, ale odmówił - zeznał Jarosław Gowin.
Później Magdalena Filiks z KO dopytywała o naciski na członków jego byłej partii oraz o ataki medialne w prorządowych mediach, jak choćby doniesienia na temat jego zdrowia psychicznego. Pytała go, czy obawiał się o siebie, swoją rodzinę i współpracowników.
- Nie czułem się szantażowany, wiem jednak o rozmowach, które odbywali posłowie Porozumienia z udziałem Mateusza Morawieckiego i Jarosława Kaczyńskiego - stwierdził Gowin.
Jak zeznał, ówczesna wiceminister Iwona Michałek została zaproszona przez premiera. Mateusz Morawiecki sugerował jej dymisję, jeżeli nie zgodzi się poprzeć wyborów kopertowych. Podobnie poseł Michał Wypij. Członkowie jego rodziny piastujący stanowiska w administracji państwowej byli namawiani, by zagłosował za wyborami kopertowymi - wyliczał.
"Takie propozycje nie padały"
Dariusz Joński pytał Gowina, czy otrzymał od ówczesnej opozycji propozycję funkcji marszałka Sejmu.
- Gdyby to była prawda, byłbym marszałkiem Sejmu. Kategorycznie zaprzeczam, jakobym dążył do obalenia rządu lub do funkcji marszałka Sejmu - mówił były wicepremier.
Waldemar Buda z PiS pytał, czy wówczas rozmawiał z politykami opozycji o ewentualnym obaleniu rządu i czy padały propozycje objęcia stanowiska marszałka w nowym Sejmie.
Nie takie propozycje nie padały. Nie uczestniczyłem w rozmowach nad wyłonieniem nowej większości parlamentarnej - odpowiedział Gowin. - Moim celem było zapobiegnięcie przeprowadzeniu wyborów kopertowych, a nie obalenie rządu.
Buda zarzucił Jarosławowi Gowinowi, że miał otrzymać od Radosława Sikorskiego funkcję premiera w wiadomości na elektronicznym komunikatorze.
- Nie pamiętam, żeby tego typu propozycja padła, ale nie mogę wykluczyć. Państwo posłowie znakomicie pamiętacie, jaki był układ sił w parlamencie tamtej kadencji. Ewentualny nowy rząd musiałby być rządem od Grzegorza Brauna po posłów partii Razem. To pomysł dość karkołomny i nigdy by pod takim pomysłem nie znalazł się mój podpis - wyjaśniał Gowin.