Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Piotr Kuczyński
Piotr Kuczyński
|
aktualizacja

"Złoty bardzo mocno tracił". Brutalna prawda o rynkach po spotkaniu Trump-Zełenski

Podziel się:
Przedstawiamy różne punkty widzenia

Po wizycie prezydenta Zełenskiego w Białym Domu na rynkach finansowych zapanował chaos. Wall Street po początkowym załamaniu zakończyła sesję dużymi wzrostami indeksów, ale złoty bardzo mocno stracił. Można więc powiedzieć, że Wall Street była zachwycona, a polski rynek walutowy były przerażony. Gdzie jest więc prawda? - pisze Piotr Kuczyński dla Money.pl.

"Złoty bardzo mocno tracił". Brutalna prawda o rynkach po spotkaniu Trump-Zełenski
Złoty zareagował nerwowo na fiasko Trump-Zełenski. Dlaczego? (Adobe Stock, Getty Images, Andrew Harnik, Voyagerix)

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

Wydaje mi się, że bez względu na to, jak ktoś ocenia prezydenta Zełenskiego, sposób przyjęcia go przez prezydenta D.Trumpa i wiceprezydenta J.D.Vance’a był absolutnie niedopuszczalny. Nie można traktować głowy państwa jak byle chłystka i do tego kazać mu się wynosić. A tak to, niestety, wyglądało. Nie jestem wielbicielem Zełenskiego, ale to, co widziałem, było według mnie poniżej krytyki.

Prawda o rynkach i ich stosunku do Ukrainy

To jednak dla rynków finansowych nie ma najmniejszego znaczenia. Pamiętać trzeba o tym, że rynki kierują się inną logiką niż politycy. Niekoniecznie to, co wydaje się być dobre/złe politykom i społeczeństwom, jest takie dla rynków. Zarządzający funduszami cenią sobie po pierwsze spokój geopolityczny, a po drugie liczą zyski. To, czy Ukraina wyjdzie z wojny wzmocniona, czy osłabiona, nie ma dla nich najmniejszego znaczenia.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Znany biznesmen w mocnych słowach: "My już jesteśmy w cieniu"

Uważam, że prezydent Trump chciał skończyć to spotkanie tak jak się skończyło i winą za fiasko procesu podpisania umowy o korzyściach z wydobycia metali ziem rzadkich chciał obciążyć prezydenta Zełenskiego. Dlaczego tak chciał? Bo wie, że podpisanie takiej umowy doprowadziłoby do ostrego konfliktu na linii USA-Rosja. Jak można bowiem mówić o joint venture USA-Ukraina mające na celu korzyści z wydobycia surowców w Ukrainie w sytuacji, kiedy duża ich część jest na terenach okupowanych przez Rosję?

Trzeba albo Rosję z nich przegonić, albo z Rosją się dogadać. Zakładam, że administracja USA chce doprowadzić do rozejmu, który nie musi być korzystny dla Ukrainy, a który w efekcie i tak da USA dostęp do wielu ukraińskich zasobów. W tej sytuacji podpisanie umowy z prezydentem Zełenskim byłoby zaproszeniem do eskalacji konfliktu, a nie - do jego zakończenia. Trump najwyraźniej obawia się (albo wie), że Putin zareaguje na taką umowę usztywnieniem w kolejnych negocjacjach. A przecież chce zakończyć tę wojnę.

Czeka nas "szalona zmienność"

Stąd, po części, taka reakcja Wall Street.

Brak umowy według zarządzających funduszami w USA zwiększa prawdopodobieństwo rozejmu na warunkach amerykańskich. Niekorzystnych dla Ukrainy, ale cóż z tego? Jak napisałem: rynki mają swoją logikę - różną od tej politycznej. Dlaczego złoty zareagował inaczej? Najpewniej dlatego, że na tym rynku gracze wystraszyli się obrazu konferencji z Białego Domu. Rynek walutowy często szybciej działa niż myśli.

Nie zdziwi mnie, jeśli niedługo zobaczymy ruch w drugą stronę. Wszystko będzie teraz zależało od tego, co stanie się w kolejnych dniach. Jedno jest pewne: będziemy mieli na rynkach szaloną zmienność. Każda wypowiedź przybliżająca nas do rozejmu zwiększy apetyt na ryzyko, czyli w Polsce umocnienie złotego i wzrost indeksów. Każda wypowiedź mogąca prowadzić do eskalacji wojny spowoduje ruch w drugą stronę. Inwestorzy będą mieli bardzo utrudnione zadanie.

Jest w tym wszystkim jeszcze jeden czynnik. Oczywiście niejedyny, ale ten według mnie wybija się na plan pierwszy. Chodzi o zamrożone aktywa rosyjskie w Unii Europejskiej. Mowa o ponad 200 miliardach euro państwowych środków i około 60 miliardów euro majątku rosyjskich oligarchów. W sumie to okolice 300 miliardów euro. Coraz większa liczba polityków i komentatorów domaga się skonfiskowania tych środków i przeznaczenie ich na pomoc (dozbrajanie Ukrainy).

Sześć założeń dla inwestorów

Takie działanie wydaje się być usprawiedliwione, bo przecież to Rosja napadła na Ukrainę i powinna za to zapłacić. Być może już w niedzielę podczas szczytu Europy i Stanów Zjednoczonych wraz z udziałem sojuszników, o który zaapelowała premier Włoch Giorgia Meloni, dojdzie do rozmowy na ten temat. Oczywiście, o ile do takiego szczytu dojdzie.

Tutaj muszę powtórzyć rozumowanie, które już przytoczyłem na swoim blogu. Będzie nieco dłuższe - zwiększę je o jeden punkt. Wygląda ono tak:

1. Unia Europejska to obszar szczycący się działaniem w każdej sprawie na podstawie prawa. Konfiskata bez wyroku sądowego, czy bez traktatu pokojowego zawierającego reparacje, z cała pewnością przez wiele krajów określona by została mianem kradzieży. Jednak jest wojna, więc mogą machnąć ręką na prawo i powiedzieć, że konfiskata jest sprawiedliwa.

2. Co wtedy zrobią Chiny i inne kraje, które mogą mieć zatargi z UE czy USA? Czy przypadkiem nie będą w szybkim tempie zabierać pieniędzy z banków w UE i USA? Przecież mogą dojść do wniosku, że ich to też może dotknąć. Czy sektor bankowy i kurs euro/dolara to odchoruje? Zapewne, ale i to można przecież zlekceważyć. Chodzi o większe dobro.

3. Przeznaczenie 300 mld euro na pomoc (dozbrajanie) Ukrainie pozwoli jej walczyć jeszcze przez dwa, trzy lata. To w sposób oczywisty uniemożliwi Donaldowi Trumpowi doprowadzenie do zawarcia zawieszenie broni/pokoju. To zaś najpewniej doprowadziłoby do zwiększenia natężenia wojny celnej USA z UE, co kosztowałoby obie strony (jeśli potrwałaby kilka lat) być może więcej niż warte są te konfiskowane środki.

4. Można jednak pójść drogą wskazywaną przez panią senator Biejat: przeznaczyć te pieniądze na zakup broni w USA. Prezydent Trump jest przecież biznesmenem i może go taka umowa zadowolić.

5. Tutaj dochodzimy do różnicy poglądów na linii polityka-rynki finansowe. Wojna byłaby kontynuowana przez kilka następnych lat, najpewniej nastąpiłaby nawet jej eskalacja. Politycy byliby zadowoleni, a hossa w Europie (z pewnością w Warszawie) błyskawicznie by się skończyła.

6. W tym miejscu dochodzimy do tego dodatkowego punktu. Może się bowiem okazać, że Unia Europejska potraktuje tę sprawę jako coś, co położy przed Waszyngtonem jako temat do dyskusji w tym politycznym przetargu: albo skonfiskujemy te pieniądze i utrącimy dążenie Donalda Trumpa do zawieszenia broni, albo uda nam się wypracować jakiś konsens.

Kluczowa jest zimna krew

Jeśli taki przetarg zakończy się sukcesem europejskich polityków, to hossa wróci na rynki finansowe (szczególnie w Warszawie). Jest jednak i druga możliwość. Może być jak z zakładnikami w Gazie. Parę tygodni temu Hamas miał uwolnić w sobotę trzech zakładników. Prezydent Trump napisał, że mają uwolnić wszystkich, a jak nie, to piekło wybuchnie. Uwolnili tylko trzech, a Donald Trump powiedział: a teraz to już sprawa Izraela i Hamasu. Może nam powiedzieć podobnie: Europo, sama sobie radź z tą wojną. To oczywiście doprowadziłoby do przeceny na rynkach europejskich, szczególne w Warszawie.

Nie jestem w stanie dzisiaj (sobota, godzina 18:00) postawić prognozy, w którym kierunku to pójdzie. Oczywiście, jak wszyscy, trzymam mocno kciuki za doprowadzenie do długotrwałego rozejmu w tej wojnie, ale wiem, że sytuacja jest wyjątkowo labilna i może doprowadzić do gwałtownych zmian na rynkach. Najważniejsze jest teraz jedno: starać się nie ulegać emocjom i zachować zimną krew.

Piotr Kuczyński, główny analityk domu inwestycyjnego Xelion

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl