- Z pewnością zdrożeją te produkty, które do tej pory mogły się kojarzyć z najniższą ceną. Ale to wcale nie oznacza, że w ostatecznym rozrachunku zapłacimy więcej - mówi nam Jan Marciniak z warszawskiej firmy montującej okna i drzwi.
Marciniak podkreśla, że okna i drzwi, które będą spełniały bardziej wyśrubowane parametry, w dłuższej perspektywie oznaczają spore oszczędności. W budynkach najwięcej ciepła ucieka bowiem właśnie przez drzwi i okna.
Obecnie okna muszą mieć tak zwany współczynnik U nie wyższy niż 1,3. Norma dla ścian to 0,25. Przez okna może więc uciekać pięć razy więcej ciepła niż przez ściany.
– Współczynnik U określa, jak wiele ciepła ucieka z wnętrza domu na zewnątrz. Im niższy parametr, tym mniejsze straty ciepła ponoszą domownicy. Zgodnie z obowiązującymi nas od 2021 roku przepisami okna fasadowe będą musiały wykazywać współczynnik U na poziomie 0,9, natomiast okna dachowe 1,1 – mówi Rafał Buczek z firmy Awilux, produkującej okna i drzwi.
Z kolei jeśli chodzi o drzwi wejściowe, ten współczynnik zmieni się z obecnego 1,5 na 1,3.
Wszystko dlatego, że od stycznia zacznie u nas obowiązywać zaktualizowany zestaw wymagań (warunków technicznych) dla nowych budynków. Ostatnio był on nowelizowany w 2017 roku, z reguły normy są zaostrzane co 5 lat.
– To wynik postępu technologicznego, w takim mniej więcej czasie producenci są w stanie opracować i wdrożyć nowe produkty. Do tej pory zwykłe okna miały dopuszczalny współczynnik U o wartości 1,1, zaś za okna energooszczędne były uznawane takie, które mogą się pochwalić współczynnikiem poniżej 1. Teraz tyle będą musiały mieć "zwykłe" okna, a jednocześnie są już dostępne takie, które mają współczynnik na poziomie 0,6 – 0,7. Postęp jest niesamowity – mówi Marciniak.
Dodaje, że obecnie również ściany domów energooszczędnych znacznie wyprzedzają normy – są i takie, które mają współczynnik 0,1.
Kto musi mieć nowe okna?
Zaktualizowany zestaw wymagań dla budynków nie oznacza, że wszyscy muszą teraz wymienić okna i drzwi – dotyczy to tylko nowych inwestycji i budynków, które będą modernizowane.
Wprowadzenie nowych przepisów dotyczących energooszczędności może nieść za sobą wzrost cen najtańszych rozwiązań dostępnych na rynku. Producenci, którzy będą zmuszeni do podwyższenia standardu swoich rozwiązań, podniosą ich ceny.
Rafał Buczek jednak przekonuje, że nie będzie to wyrzucanie pieniędzy w błoto: – Warto pamiętać, że inwestycja w energooszczędność budynku zwróci się inwestorowi na różnych płaszczyznach. Budując nowy dom, lepiej jest zwrócić uwagę na jego parametry termiczne niż na przykład na telewizor o większym rozmiarze, który można kupić w dowolnym momencie.
Zarówno Marciniak, jak i Buczek podkreślają, że obecnie większość renomowanych producentów i tak nie sprzedaje już okien niespełniających nowych wymagań. Ale są one dostępne choćby w marketach budowlanych.
– Zawsze warto dokładnie sprawdzić, co kupujemy. Ważne na przykład jest to, żeby patrzeć na współczynnik dotyczący całego okna, a nie tylko na przykład szyby. Są firmy, które wykorzystują nieuwagę klientów, podając jako pierwszą informację o świetnych parametrach tylko jednego elementu, a nie całego okna – przestrzega Jan Marciniak.
To prawda – w ofertach największych marketów budowlanych bez problemu można znaleźć jeszcze okna dachowe ze współczynnikiem U wynoszącym 1,3. Są to w zasadzie wszystkie produkty dwuszybowe, natomiast te trzyszybowe spełniają już przyszłoroczne normy. Różnica w cenie jest znaczna. Okna ze współczynnikiem 1,3 kosztują od ok. 400 do 950 złotych, a cena tych ze współczynnikiem 1,1 zaczyna się od 950 złotych za sztukę.
– Na jednym oknie nowej generacji zaoszczędzimy 100-200 złotych rocznie w porównaniu do starszego. 500 złotych różnicy w cenie zwróci się nam więc po 3-5 latach – szacuje Marciniak.
Warto też pamiętać o tym, że okna można wymienić, uzyskując dopłatę z programu "Czyste powietrze" oraz ulgę termomodernizacyjną.