Nigdy wcześniej niewidziane chińskie dokumenty udowadniają, że transfery przymusowej siły roboczej, złożonej głównie z muzułmańskiej mniejszości etnicznej Ujgurów, na rolnicze tereny Sinciangu, nasiliły się od 2019 r. i ujawniają brutalny charakter i skalę prowadzonego przez Chiny programu - czytamy w nowo opublikowanym na łamach pisma naukowego "Journal of Communist and Post-Communist Studies" raporcie doktora Adriana Zenza.
Koniec pobłażania. Unia bierze się też za Chiny
Lokalnie wydawane zarządzenia wskazują na to, że do zbioru bawełny zmuszano nawet osoby w wieku powyżej 60 lat, a chińskie władze sporządzają listy "leniwych", w tym osób do 77 roku życia, z których część także wysyłano do pracy. Osoby o "niewystarczającej wewnętrznej motywacji (do pracy)" były wielokrotnie poddawane "edukacji myśli".
Łamanie praw
Bawełna z Sinciangu jest produkowana poprzez łamanie praw mniejszości etnicznych. Jak zauważa dr Zenz, praca przymusowa w Sinciangu jest głęboko zakorzeniona w komunistycznej chińskiej polityce i w społeczeństwie.
Komunistyczne władze chińskie terroryzują zamieszkujących Sinciang muzułmańskich Ujgurów od wielu lat. Są oni przetrzymywani w obozach koncentracyjnych i zmuszani do ciężkiej niewolniczej pracy. Władze poddają ich również różnego rodzaju torturom i aktom przemocy, w tym seksualnej. Kobiety są masowo sterylizowane i zmuszane do stosowania środków antykoncepcyjnych. Dokonuje się też przymusowej aborcji. W ten sposób władze w Pekinie chcą kontrolować i zmniejszać populację Ujgurów żyjących na terenie tego państwa.
Zjawisko to wymaga bardziej zdecydowanej międzynarodowej reakcji politycznej - ocenia dr Zenz.
Przykład dają holenderskie samorządy, które zrywają umowy ze swymi chińskimi odpowiednikami - o czym informował dziennik "NRC". Ostatnio uczyniło to osiem gmin i dwie prowincje. Arnhem było pierwszym holenderskim miastem, które formalnie zakończyło swoją przyjaźń z chińskim partnerem.
Jeszcze w marcu 2020 roku w Arnhem, we wschodniej Holandii, świętowano współpracę z Wuhan i burmistrz miasta apelował o solidarność z miastem dotkniętym pandemią Covid-19, ale już w połowie ubiegłego roku porozumienie zostało zerwane przez stronę holenderską. Rada Arnhem uznała, że dalsza współpraca z miastem z kraju, w którym Ujgurzy są prześladowani, byłaby "niemoralna".
"W ostatnim czasie co najmniej osiem gmin zerwało więzi z Chinami, podobnie jak prowincje Utrecht i Północna Holandia" – czytamy w gazecie. Porozumienia zostały zakończone m.in. przez lokalne władze w Bredzie, Tilburgu i Eindhoven. Jak podaje dziennik na podobny krok chce się zdecydować ponad 40 kolejnych gmin i prowincji.
Jak w Uzbekistanie
Porównując pracę przymusową w Sinciangu z podobną polityką prowadzoną przez Uzbekistan do 2021 r., Zenz zauważa, że "oba regiony w dużym stopniu polegają (lub polegały) na scentralizowanych systemach autorytarnych w celu stworzenia przymusu, gdzie karze się za nieprzestrzeganie zasad. W Sinciangu obejmuje to groźbę internowania bez możliwości walki na drodze prawnej. Obywatele "wybierają" raczej podporządkowanie się niż stawienie czoła potencjalnemu zagrożeniu w systemie, który sprawia, że pozostają bezsilni".
Autor artykułu podkreśla, że międzynarodowe sankcje, jakie zostały nałożone na Uzbekistan w związku ze stosowanym przez ten kraj systemem pracy przymusowej doprowadziły do zmian, również ze względu na to, że Uzbekistan potrzebuje zagranicznych inwestorów. Niestety, inaczej jest w przypadku ChRL - siła chińskiej gospodarki i długofalowe cele polityczne Chin w Sinciangu oznaczają, że praca przymusowa na polach bawełny i w pokrewnych sektorach może w ChRL przetrwać jeszcze wiele lat.