Lampy z karton-gipsu, 10-metrowe "luksusowe" apartamenty i funkcjonalne ściany z kartonu, dzięki którym usłyszymy to, co dzieje się u sąsiadów. "Dla bezpieczeństwa! By w porę reagować, gdy np. ktoś zasłabnie" - zachwala na filmie inwestycję stand-uper, który z przymrużeniem oka nazywa patodeweloperkę "sztuką".
"Nawet nie wiecie państwo, jak ciężko to zaprojektować!" - ironizuje Syrek-Dąbrowski. "W mieszkaniach wszystko jest z karton-gipsu" - dodaje po chwili.
W dalszej części filmiku stand-uper puka w tekturową ścianę, by po chwili usłyszeć szczekanie psa, który również "wynajmuje" 10-metrowe lokum za jedyne 3000 zł.
"Tutaj za oknem - jak zapewne widzicie - jest piękny widok. No, jest to hologram" - słyszymy dalej. Żartów z patodeweloperki było więcej. Stand-uper poruszył także kwestie miejsc parkingowych i oświetlenia mieszkań. Te z niższych pięter mają mieć ograniczoną dostępność do słońca, co "chroni lokatorów przed rakiem". A parkingi? Jeden przypada na trzy mieszkania. Jednak to, co bawi jednych, dla innych jest przykrą rzeczywistością.
Tak wygląda codzienność lokatorów
Przecieki, nieszczelne okna, wiatr z gniazdek albo gniazdka za kaloryferami. Takie absurdy budowlane to chleb powszedni osób zajmujących się odbiorami. "Standardy" budowlane deweloperów (lub raczej ich brak) potrafią zaskoczyć każdego.
Patodeweloperka to coraz większy problem na polskim rynku nieruchomości. Deweloperzy w celu maksymalizacji zysków obchodzą regulacje. Mieszkania zamieniają się w moduły, dzięki czemu mogą powstawać mikrokawalerki. Kolejny zaskakujący przykład "kreatywności" deweloperów w podwarszawskich Markach opisaliśmy niedawno w money.pl.