Nie ma dnia, by z mapy kulinarnej Polski nie zniknął kolejny lokal. Lokalizacja, tradycje, serwowana kuchnia – nic nie daje gwarancji, że lokal przetrwa kolejny tydzień bez normalnej obsługi klientów. Gdy kończą się pieniądze, można już tylko zgasić światło.
W poniedziałek wieczorem o ostatecznym zgaszeniu światła poinformowała popularna warszawska restauracja i klub "Drukarnia na Pradze". W przypadku tej położonej w modnej zrewitalizowanej przestrzeni przy ulicy Mińskiej zaskakują jednak okoliczności zamknięcia.
- Nie pokonał nas wirus. Wygrała polityka, nieszczere intencje i działania dla osiągnięcia prywatnych korzyści – czytamy w facebookowym oświadczeniu. A dalej, że lokal został "zawłaszczony".
- Zarząd budynku uniemożliwia nam wejście do restauracji, przywłaszczył sobie całe wyposażenie, zachowując się jak osoby stające ponad prawem. Odmawia nam wydania rzeczy prywatnych naszych pracowników, dokumentów firmowych a nawet kas fiskalnych. Czujemy się okradani – czytamy dalej.
Jak wyjaśnia we wpisie "Drukarnia na Pradze", właścicielem budynku jest Polska Agencja Prasowa, a więc "spółka Skarbu Państwa, nad którymi kontrolę za pośrednictwem odpowiednich ministerstw sprawuje rząd, a który przy każdej możliwej okazji informuje nas, że wspiera przedsiębiorców" - czytamy.
Polska Agencja Prasowa: to restauracja wypowiedziała umowę
Poprosiliśmy Polską Agencję Prasową, do której należy spółka Mińska 65, o ustosunkowanie się do zarzutów wygłaszanych przez właściciela "Drukarni na Pradze".
Anna Podwójcic, prezes spółki Mińska 65, wyjaśnia, że umowy najmu pomieszczeń restauracji zakończyły się z końcem października 2020 roku na wniosek samych wynajmujących. Jak twierdzi, od tego czasu przedstawiciele restauracji zajmowali lokal bez umowy.
"Byli najemcy mają wobec zarządzającego budynkiem wymagalne i nieuregulowane zobowiązania w stosunku do spółki Mińska z tytułu czynszu najmu oraz świadczeń dodatkowych. Zaległości czynszowe byłych najemców z okresu objętego umową najmu wynikają z nieuregulowanych faktur, wystawionych jeszcze w okresie przed pandemią wirusa SARS-CoV-2. Z uwagi na zadłużenie z tego tytułu prowadzone były z powyższymi podmiotami mediacje. Mediacje zakończyły się niepowodzeniem" – czytamy w stanowisku spółki Mińska 65.
Anna Podwójcic twierdzi, że przedstawiciele "Drukarni na Pradze" uchylali się od zwrotu pomieszczeń. W rezultacie 4 lutego 2021 r. spółka Mińska przeprowadziła z udziałem notariusza czynności, których celem było zabezpieczenie lokalu, tak aby uniemożliwić do niego dostęp przez nieuprawnione osoby.
"Z uwagi na to, że byli najemcy nie zwrócili pomieszczeń i nie opróżnili ich zgodnie z trybem uregulowanym w umowach najmu, spółka Mińska 65 podjęła kosztowne i czasochłonne czynności, polegające na spisie z natury ruchomości znajdujących się w pomieszczeniach z udziałem notariusza" – czytamy dalej.
Spółka przekonuje, że okoliczności przedstawione przez "Drukarnię na Pradze" są nieprawdziwe i "szkalują dobre imię zarządcy obiektu przy ulicy Mińskiej 65".
Dramatyczna sytuacja trwa od końca października
Od 24 października zeszłego roku lokale gastronomiczne nie mogą obsługiwać klientów przy stolikach. Możliwa jest wyłącznie sprzedaż na wynos. O ile w tej sytuacji nieźle radzą sobie pizzerie czy fast foody, to model ten nie sprawdza się w przypadku restauracji serwujących bardziej elegancką lub dopracowaną kuchnię.
O ile przez pierwsze tygodnie jesiennego lockdownu restauratorzy nie wyłamywali się spod zakazu, to w styczniu zaobserwowaliśmy ogromny bunt w całej Polsce. W ramach akcji "OtwieraMY" setki przedsiębiorców deklarowały, że są gotowe otworzyć się pomimo zakazu. Wcześniej czy później do każdego lokalu przyszli z interwencją policjanci i wielu "buntowników" wycofało się z decyzji o otwarciu.