Sprawę opisuje portal BBC. Sprzątacz w Instytucie Politechnicznym Rensselaera, wyłączając działającą zamrażarkę w laboratorium, zniszczył próbki warte niemal milion dolarów. Wszystko przez "irytujący" jego zdaniem dźwięk wydawany przez urządzenie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sprzątacz wyłączył zamrażarkę. Próbki za 1 mln dol. zniszczone
Próbki były przechowywane w temperaturze -80 stopni Celsjusza. Służyły do badań nad procesem fotosyntezy. Według prawników, powołujących się na opinię ekspertów, zawartość większości z nich "jest nie do odzyskania".
Jak się okazało, wspomniany odgłos był skutkiem usterki. Kilka dni przed zdarzeniem po raz pierwszy wybrzmiał alarm, sygnalizujący nieplanowany wzrost temperatury chłodzenia w zamrażarce o trzy stopnie Celsjusza. Taka różnica nie zagrażała pracy maszyny, jednak do chwili rozpoczęcia naprawy alarm cały czas działał, co zdenerwowało sprzątacza. Po wyłączeniu przez niego zamrażarki temperatura w jej wnętrzu wzrosła do -30 st. C.
Instytut Rensselaera zdecydował się na złożenie pozwu wobec firmy zatrudniającej mężczyznę, podkreślając, że wyłączył on zamrażarkę mimo wyraźnych instrukcji. Przedstawiciele placówki wywiesili bowiem wskazówki dotyczące tego, jak wyciszyć alarm bez dezaktywacji maszyny. Zastrzegli również, że miejsce, w którym znajduje się urządzenie, przez jakiś czas nie musi być sprzątane.
Zespół prawny Instytutu twierdzi, że firma, która zatrudniła sprzątacza, nie przeszkoliła swojego pracownika w odpowiedni sposób. Według informacji BBC mężczyzna nie poczuwa się do winy.